Kryminalne dzieje Raciborza. Plac straceń KATOWKA
Historia na weekend. Było to miejsce okryte wyjątkowo złą sławą, a w źródłach jest niewiele informacji na jego temat. Udało się jednak wskazać, gdzie dokładnie wykonywano w Raciborzu egzekucje na skazańcach. Dla naszraciborz.pl pisze Christoph Sottor (Niemcy).
Będzie znowu o raciborskich planach i mapach pokazujących miasto i okolicę. Jeden z planów pokazuje kształt i rozmiary placu straceń a jedna z map topograficznych jego dokładne położenie. Na kilku innych planach i mapach też jest zaznaczony choć niedokładnie. Jego lokalizacja była przedmiotem spekulacji. Nawet ksiądz dr Augustin Weltzel nie był w stanie podać dokładnego położenia, choć pisał Historię Raciborza raptem 30 lat po likwidacji tego placu.
Co to był ten plac straceń zwany też "Katowka" (spolszczenie to "Katówka") - to napiszę pod koniec tego artykułu. Różne publikacje podają, że "Katówka" to dawna ulica Raciborza, na której mieszkał kat (Scharfrichterei, dzisiej to ulica Węglowa nr. 10, tam był dom kata). Czy faktycznie mieszkańcy Raciborza nazywali tą ulicę "Katówka" to trudno mi powiedzieć. Raczej w to wątpię (chodzi o to "ó").
Teraz jednak nie o to miejsce chodzi. Była jeszcze KATOWKA, miejsce gdzie wykonywano wyroki śmierci na skazańcach. Miejsce okryte złą sławą. Pisane źródła pomijają je milczeniem. Gdy zlikwidowano plac straceń, ludzie szybko zapomnieli o jego położeniu. Dzisiaj musimy domniewywać gdzie był ten Richtplatz. Pomocne przy lokalizacji okazują się być dawne plany i mapy, choć nie zawsze są one precyzjne i wykonane bezbłędnie. Przy pomocy takich planów i map spróbowałem odnaleźć położenie tego miejsca w dzisiejszej topografii miasta.
Augustin Weltzel, opisując w Historii Raciborza procesy czarownic z lat 1663 i 1667, podaje jedynie, że tradycyjne przekazy umiejscawiają plac straceń gdzieś w połowie drogi pomiędzy więzieniem na Nowych Zagrodach a kościołem Matki Bożej, tam gdzie znajdował się krzyż z placu straceń, który był wtedy przy mostku przez Psinę na końcu Nowych Zagród. Ks. Weltzel dodaje, że sam plac znajdował się gdzieś na zachód od tego miejsca, bliżej kościoła Matki Bożej a nie przy mostku przez Psinę. W późniejszej publikacji z 1888 roku - Historii parafii Pogrzebień, Weltzel opisuje te same procesy czarownic i dodaje, że stosy, na których spalono czarownice, miały płonąć na placu straceń, na zachód od kościoła Matki Bożej. Podane przez ks. Weltzla informacje o "Katowce" są mało pomocne i nawet bałamutne.
Sprawa położenia placu straceń odżyła po 1922 roku, gdy rząd niemiecki zaplanował budowę jednego z osiedli dla uchodźców z terenów przyłączonych do Polski i Czechosłowacji. Na miejsce dla "Kolonie Vogelsang" (ulice: Katowicka, Chorzowska, Mysłowicka i Tarnogórska - dzisiaj Częstochowska) wybrano pola położone w połowie ówczesnej ulicy Ocickiej (dzisiaj ma ona inny przebieg). Rozległy się głosy sprzeciwu przeciwko takiej lokalizacji. Tuż obok (budynki po zachodniej stronie ulicy Mysłowickiej) miał się znajdować plac straceń. Taką lokalizację podał błędnie plan Raciborza i przedmieść z 1905 roku. Plan był wykonany niestarannie i w tym miejscu źle zaznaczono na nim podział pól na południe od ulicy Ocickiej. Na jednym z pól zaznaczono dawny plac straceń i było to pole w miejscu przyszłej ulicy Mysłowickiej. Taką błędną lokalizację pokazywał także, już ogólnie dostępny, plan miasta wydawnictwa "Pharus" z roku 1914. W miejscu, gdzie ulica Ocicka skręcała trochę na południowy-zachód (dzisiejsza ulica Pszczyńska), na polach umieszczono napis "dawny plac straceń". Znajomość tego planu "Pharusa", który każdy mógł kupić w księgarniach, przyczyniła się do tych protestów w sprawie lokalizacji "Kolonie Vogelsang". Osiedle jednak zbudowano w tym miejscu i na następnym wydaniu planu Raciborza "Pharusa" z 1924 roku obok nowych ulic widnieje nadal napis "ehemalige Richtplatz".
Jednak lokalizacja placu straceń pokazana na planach "Pharusa" z roku 1914 i z roku 1924 oraz na urzędowym planie z 1905 roku jest minimalnie błędna. Zachowały się plany przedmieść i mapy topograficzne, które pokazują lokalizację placu straceń w czasach gdy on jeszcze funkcjonował. Plac znajdował się nie tuż obok ulicy Mysłowickiej a bardziej na zachód.
Na mapie topograficznej Reglera z 1764 roku (pisałem o tej mapie w artykułe Najstarszy raciborski plan miasta z 1742 roku i pierwsza mapa topograficzna okolic Raciborza z 1764 roku) poniżej dzisiejszej ulicy Pszczyńskiej widnieje symbol szubienicy. Ta lokalizacja z mapy Reglera jest prawidłowa, ale na nowszej mapie topograficznej ( z 1825 roku) jest to miejsce lepiej pokazane.
Prawdopodobnie także na mapach topograficznych w skali 1:24 000 z 1782 roku (mapa Hammera) i z 1796 roku (mapa Wassenbacha) zaznaczono położenie placu straceń, ale jeszcze nie miałem wglądu w te mapy. Jeżeli mapy obejmują też obszar w okolicach kościoła Matki Bożej, to powinien tam być symbol szubienicy (są to mapy prawobrzeżnej strony Górnego Śląska, ale jest na nich pokazany także Racibórz). Te arkusze map z Raciborzem przedstawię w drugiej części artykułu o historycznych planach Raciborza.
Najbardziej prawdopodobny kształt i wielkość placu straceń pokazany jest na planie przedmieść Raciborza z 1810 roku a jego najbardziej prawdopodobna lokalizacja na mapie topograficznej z 1825 roku. Plan z 1810 roku omówiłem w artykule Historyczne plany miasta Ratibor, od roku 1742 do 1942. Cz. I: plany z lat 1742 do 1843. W moim wykazie jest on umieszczony na 10 pozycji. Na egzemplarzu planu Situations-Plan von den angrenzenden Ortschaften der Stadt Ratibor, welche ueber bis Meile entfernt liegen, znajdującym się w Archiwum Państwowym w Opolu, zaznaczono bardzo wyraźnie RICHT PLATZ. Na kopii tego planu w Staatsbibliothek Berlin z 1811 roku, położenia placu straceń nie zaznaczono. Omawiając ten plan z 1810 roku posiadałem tylko starą fotokopię egzemplarza znajdującego się w AP Opole. Teraz mam kolorowy skan tego planu i zauważyłem tam naniesiony rzut placu straceń.
Katowka, tak nazywany był plac straceń przez miejscową ludność mówiącą po śląsku, położona była trochę na zachód od dwanego skrzyżowania drogi ze Starej Wsi (stary przebieg ulicy Mariańskiej) z traktem do Opawy (stary przebieg traktu, ok. 1925 roku ul. Ocicka została "wyprostowana") i po południowej stronie traktu. Na planie z 1810 roku "Richt Platz" ma kształt prostokąta o wymiarach ok. 50 metrów x 30 metrów (szacunek). Jego krótszy bok przylegał do traktu na Opawę. Po południowej stronie placu zaznaczono skarpę, co może sugerować, że był to wyrównany plac.
Podobne położenie placu straceń pokazuje mapa topograficzna z 1825 roku. To mapa z tzw. Urmesstischblaetter, czyli poprzedniczek późniejszych map stolikowych topograficznych (Messtischblaetter), które wprowadziły obowiązującą do dzisiaj siatkę kartograficzną arkuszy map topograficznych. Na mapie z 1825 roku arkusz mapy ma już taki rozmiar jak na późniejszych mapach stolikowych topograficznych i taką samą skalę (1:25 000), ale różni się trochę graficznie od standartów przyjętych później dla Messtischblatt. Urmesstischbletter przechowywane są w Kartenabteilung SBB. Arkusz "Ratibor" ma tam sygnaturę: K 14 II L 50.
Na tej mapie plac straceń można zauważyć jako zieloną łąkę na wschód od kościoła Matki Bożej. Pomiędzy posesją, na której jest kościół a placem straceń jest tylko małe pole, trochę większe od Katowki. Łąka nie jest opisana jako "Richtplatz" bo prawdopodobnie w tym okresie to miejsce przestało spełniać rolę placu straceń. W porównaniu z planem z 1810 roku, plac jest przesunięty na wschód od skrzyżowania drogi ze Starej Wsi z traktem do Opawy. Taka lokalizacja placu straceń jest najbardziej prawdopodobna, bo jednak ta mapa topograficzna jest dokładniejsza od planu z 1810 roku.
Pozostaje kwestia lokalizacji placu straceń w dzisiejszej topografii miasta. Miejsce gdzie był ten plac, z czasem bardzo się zmieniło. Zmieniono przede wszystkim przebieg dawnych dróg. Gdy planowano osiedle familoków "Nowe Zagrody", pozmieniano przebieg wszystkich ulic. Wyprostowano bieg ulicy Mariańskiej (dawna droga ze Starej Wsi). Dzisiejsze skrzyżowanie ulicy Mariańskiej z ulicą Ocicką znajduje się o 100 metrów bardziej na wschód od starego skrzyżowania. Było ono (od ok. 1925 roku) obok dzisiejszej drogi dojazdowej do północnej części osiedla "Nowe Zagrody", tej obok ogrodów klasztoru Annuntiata. Ulica Ocicka, dawny trakt do Opawy ma też zmieniony przebieg i to już od ok. 1925 roku, gdy od dzisiejszego skrzyżowania ulic: Mariańska, Mysłowicka i Pszczyńska zrobiono połączenie z ul. Jana Pawła II (wtedy część Starowiejskiej) obok klasztoru AnNuntiata. Dawny trakt opawski, czyli ulica Ocicka, od tego skrzyżowania biegł ulicą Pszczyńską (jedyny fragment tej drogi na jej dawnym biegu), na jej końcu skręcała prosto na zachód, przecinała w połowie środkowy budynek Gimnazjum nr. 3. Mniej więcej na środku skweru przed SP nr 18 znajdowało się skrzyżowanie z dawną drogą ze Starej Wsi. Na dzisiejszym tartanowym boisku przy Gim. 3 trakt skręcał wielkim łukiem na południe, dalej biegł wzdłuż posesji kościoła Matki Bożej i na południe od kościoła skręcał w ulicę Górną, której bieg pokrywa się z dawnym traktem opawskim. W 1925 roku zlikwidowano też ten wielki łuk traktu opawskiego obok posesji kościoła Matki Bożej i przedłużono ul. Pszczyńską do ul. Starowiejskiej (dzisiaj ul.JP II). Dróżka dla pieszych pomiędzy ul. JP II i ul. Żorską to we fragmencie dawna ul. Pszczyńska.
Przyjmując, że położenie łąki po placu straceń na mapie z 1825 roku jest prawidłową lokalizacją Katowki, to na dzisiejszym planie miasta wskazałbym styk ulicy Pszczyńskiej i ulicy Żorskiej. Plac Straceń znajdował się po południowej stronie ulicy Pszczyńskiej, na parkingu i skwerze przed familokiem na ul. Mysłowickiej 10 . Cały blok mieszkalny Mysłowicka 10 znajduje się na byłym placu straceń. Szubienica stała zapewne na środku tego placu, czyli przed blokiem Mysłowicka 10.
Można by powiedzieć, że lokalizacja placu straceń na planach "Pharusa" z 1914 roku i 1924 roku jest podobna, jednak od bloku po zachodniej stronie ulicy Mysłowickiej (tej części biegnącej na południe) do miejsca z moją lokalizacją placu straceń, to ponad 60 metrów (zmierzyłem odległość na zdjęciach geoportal.gov.pl). Tam zmieściłby się jeszcze jeden taki plac.
Na wstępie obiecałem, że podam parę informacji o tym, czym był plac straceń, kiedy on powstał i dlaczego właśnie w tym miejscu. W wyborze miejsca pod plac straceń ważne było położenie więzienia w mieście. Wbrew temu co niektórzy współcześni "literaci" wypisują, skazańców nie wożono na drabiniouku przez całe miasto. Więzienie znajdowało się zawsze w pobliżu jednej z bram miasta a plac straceń znajdował się zawsze przy drodze prowadzącej do tej bramy. Skazańca ładowano na wóz i przewożono na miejsce kaźni. Wybierano miejsca odludne i w pobliżu cmentarza. Podobnie musiało być z raciborską Katowką.
Od 1574 roku w Raciborzu więzienie znajdowało się w budynkach dobudowanych do jednej z bastei w murach miasta przy Bramie Nowej (baszta więzienna była wcześniej basteją w murze miasta a formę baszty otrzymała po przebudowie na więzienie). Wybrano to miejsce, bo było w pobliżu drogi na plac straceń. Wcześniej więzienie znajdowało się prawdopodobnie też w tym kwartale miasta.
Także położenie placu obok kościoła Matki Bożej nie jest przypadkowe. Co prawda legenda podaje, że kościół Matki Bożej zbudowano ok. 1432 roku, ale w niemieckich opracowaniach dotyczących kościołów drewnianych, w opisach kościoła w Pawłowie, dokąd przeniesiono dawny kościół Matki Bożej, pojawia się data 1338 jako czas powstania kościoła (kościół rozebrano w 1723 roku i odbudowano w 1727 roku w Pawłowie, rozebrano go w 1905 roku). Powstanie kościoła i cmentarza w tym miejscu już w XIV wieku związane było z epidemiami dżumy, które od I połowy XIV wieku do II poł. XVII wieku dziesiątkowały także ludność Śląska. W topografii historycznej Raciborza brakuje wzmianki o cmentarzu epidemicznym a taki cmentarz musiał się gdzieś znajdować. Istniał zakaz grzebania zmarłych na dżumę na miejskich cmentarzach. Ofiary epidemii grzebano na cmentarzach poza murami miasta. Pierwszy taki cmentarz powstał pewnie tam, gdzie stoi kościół Matki Bożej. Miejsce to położone było poza murami miasta i poza przedmieściami Raciborza, czyli poza terenem zabudowanym. Aż do ostatniej ćwierci XVIII wieku w pobliżu kościoła Matki Bożej nikt nie chciał mieszkać i była to chyba nie tylko wina znajdującego się w pobliżu placu straceń. Dopiero z końcem XVIII wieku niejako zmuszono ludzi do zamieszkania tam. W ramach kolonizacji fryderycjańskiej założono Kolonię Ocice (na ul. Górnej), obok funkcjonującej miejskiej cegielni.
Pierwszy kościół w tym miejscu miał inne wzwanie (prawdopodobnie św. Barbary albo św. Krzyża) i został zniszczony podczas najazdów husyckich.W 1432 roku go odbudowano i wtedy otrzymał nowe wezwanie - Matki Bożej. Raczej nie zmieniło to przeznaczenia cmentarza obok kościoła i dalej chowano tam ofiary epidemii. Możliwe, że na tym cmentarzu grzebano także osoby stracone na Katowce, takie, które uznano za godnych pogrzebania w ziemii poświęconej. Wbrew temu co niektórzy wypisują, często zdarzało się, że rodziny skazańców wykupywały zwłoki i za zgodą sądu mogły je pogrzebać na cmentarzu. Przykłady takich honorowych pochówków znaleziono podczas wykopalisk na byłym cmentarzu obok kościoła św. Jakuba. Odkryto tam pochówki osób ściętych mieczem. Pochowanie ich na cmentarzu klasztornym było możliwe po uznaniu ich za godnych chrześcijańskiego pogrzebu. Pochówki ściętych pochodzą chyba z okresu gdy plac straceń jeszcze nie funkcjonował, czyli z XIII bądź XIV wieku. Być może w mieście także wykonywano egzekucje "honorowe". Jeżeli sąd się zgodził, to skazaniec pochodzący ze szlachty czy obywatel miasta mógł być stracony na rynku i pochowany na cmentarzu. Ci skazańcy, których pochówkiem nikt się nie interesował, byli grzebani na skraju placu straceń lub -jeżeli była tam murowana szubienica - w jej wnętrzu.
Jeszcze o tym jak mógł wyglądać plac straceń. Możliwwy okres zlokalizowania tam placu straceń to połowa XIV wieku, ale bardziej prawdopodobny okres powstania to XV wiek. Wiadomo, że w przeszłości obowiązywał długi katalog kar cielesnych i różne sposoby wykonywania kar śmierci (pisałem o tym w artykule Raciborskie sprawy karne w Czarnej Księdze Gliwic). W czasach Piastów, Przemyślidów i Habsburgów w zwyczaju było, że złoczyńców wieszano na szubienicy a mordercom kat ścinał głowę toporem albo mieczem (bardziej honorowe było ścięcie mieczem). Często stosowano też kary okaleczenia. Kary więzienia były czymś rzadkim. Utrzymanie skazańca kosztowało i trzeba było go pilnować. Osoby skazane przez sąd poddawano jakiejś karze cielesnej i wypuszczano na wolność.
Pierwotnie kary śmierci wykonywano na raciborskim rynku. Po powstaniu placu straceń przeniesiono poza miasto. Na placu musiała być stała szubienica i podium, na którym wykonywano karę ścięcia lub okaleczenia. Niestety, nie zachowały się przekazy jak wyglądał plac straceń i czy była na nim także murowana szubienica, tak jak w innych znaczących ośrodkach sądowych, np. Opolu. Możliwe, że wyposażenie placu było zmieniane w zależności od potrzeb. Na placu palono także skazańców na stosie. Po przyłączeniu Śląska do Prus zmieniły się zwyczaje wykonywania kary śmierci. W Królestwie Pruskim wszystkich skazanych na śmierć ścinano mieczem a później przy pomocy gilotyny. Szubienice nie były już potrzebne i na całym Śląsku zaczęto je rozbierać. O tym jak wyglądał plac straceń w czasach pruskich, to mamy pewne wyobrażenie na przykładzie opolskiego placu, którego opis się zachował. Oprócz podium do ścinania skazańców były tam jeszcze duże koła od wozów, do których przywiązywano ciała ściętych i pale, na które wbijano ich głowy. Na Katowce pewnie też było coś takiego.
Każde wykonywanie kary śmierci, okaleczenia czy chłosty było zawsze widowiskiem, które gromadziło wielu gapiów. Dlatego nie należy się dziwić rozmiarom raciborskiego placu straceń, który mógł pomieścić dużą liczbę widzów. Jeżeli dzień egzekucji wypadał na dzień roboczy, właściciele wsi dawali poddanym wolne, żeby mogli wziąć udział w tym spektaklu. Mieszkańcy miasta mieli najdalej, ale większość z nich nie przepuszczała okazji żeby być w dniu egzekucji na placu.
Plac straceń przestał istnieć ok. 1820 roku. Epoka rewolucji francuskiej i napoleońska wprowadziła znaczne zmiany w prawodawstwie i sądownictwie. Kodeks Cywilny zmienił także prawo w Królestwie Pruskim. Powstawały sądy i więzienia. Zrezygnowano z publicznego wykonywania kary śmierci. Katowka nie była już potrzebna. Najpierw zamieniono ją na łąkę a później na pole.
Dodam jeszcze parę słów o tym, który wykonywał wyroki, czyli o kacie. Katowka to było jego miejsce pracy. Kat w społeczeństwie był zawodem elitarnym. W Raciborzu z czasem zawód ten zaliczono do rzemiosła i miał swój cech. Wzmianka o katowskim cechu pochodzi z roku 1787. Ale zawód kata był zaliczany także do profesji hańbiących, dlatego był dziedziczony w ramach rodziny. Kaci nie mogli sprawować żadnych urzędów ani wykonywać innych zawodów. Powstawały całe klany rodzin katowskich. Członek rodziny kata mógł znaleźć żonę czy męża tylko w innej rodzinie katowskiej.
Do wykonywania zawodu kata wymagane było posiadanie dużej wiedzy. Żeby wykonywać ten zawód osoba ta musiała posiadać umiejętność czytania i pisania oraz znajomość anatomii. Wykształcenie było konieczne do właściwego wykonywania obowiązków związanych ze stosowaniem tortur - na etapie przesłuchania musiały być one bolesne, ale nie wiążące się z trwałym kalectwem czy śmiercią, zaś na etapie egzekucji - nie mogły spowodować przedwczesnej śmierci skazanego. Kat wyróżniał się spośród innych mieszczan jaskrawym strojem, a w krajach niemieckich, w tym na Śląsku, w czasie egzekucji zakładał na głowę kaptur z maską. Henker, tak nazywano kata na Śląsku, zajmował się nie tylko egzekucjami i torturami. Dbał także o porządek w mieście. Mistrz katowski nie zajmował się tym sam, miał do tego pomocników zwanych hyclami. Uprzątali oni padlinę oraz czyścili szalety miejskie, wyłapywali bezpańskie psy i koty.
Więcej informacji o raciborskich katach można znaleźć w książce Pawła Newerla Dzieje Raciborza i jego dzielnic - rozdział "O więzieniu i kacie" (s. 158 - 162). Niedługo ma być też gotowy film o raciborskim sądownictwie i tam też Paweł Newerla będzie mówił o kacie, Katowce, sądownictwie i procesach czarownic.
Następny artykuł będzie też uzupełnieniem do pierwszej części wykazu planów Raciborza. Przedstawię plan, którego kopia jest znana jako "mapa Schneidera". Oryginał planu jest na papierze i jest kolorowy. Posiadam skan tego planu i go pokrótce omówię.
Christoph Sottor
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany