Zakład aktywności zawodowej. Idea słuszna, miejsce dyskusyjne
W zakładzie mogłyby znaleźć zatrudnienie osoby niepełnosprawne. Powiat chce pomóc w tworzeniu, ale nie chce go prowadzić. Miasto chce podjąć rękawicę, ale jest problem z nieruchomością.
Chodzi o budynek z halą przy Łąkowej 31b, dawne warsztaty Rafako, dziś zrujnowany pustostan za Instytutem Architektury Akademii Nauk Stosowanych. W styczniu 2021 r. dotyczyła jej licytacja komornicza z ceną wywołania 274 tys. zł. Dziś na jednym z portali syndyk masy upadłości osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej oferuje ją za 1,34 mln zł. Prezydent Dariusz Polowy po raz drugi proponuje rajcom wyrażenie zgody na kupno nieruchomości przez miasto. Na sierpniowej sesji wycofał projekt uchwały w tej sprawie, dając rajcom czas, by zapoznali się z tematem funkcjonowania ZAZ-u.
Dyskusja odbyła się na środowej komisji oświaty. Przedstawieniem zajęły się Małgorzata Jańska (na zdj.), prezes Stowarzyszenia Spektrum oraz Roksana Pytlik, obecna Sekretarz Kuźni Raciborskiej.
Małgorzata Jańska przedstawiła historię swego syna, u którego stwierdzono spektrum autyzmu. Wspomniała także o stowarzyszeniu Spektrum. - Działamy już dziewięć lat. Mamy dwudziestu siedmiu podopiecznych, a u większości stwierdzono spektrum autyzmu. Większość naszych podopiecznych jest już w wieku 16+. Ich wejście w dorosłość i społeczeństwo jest mocno ograniczone. Problemy dotykają nie tylko te osoby, ale i ich rodziny, które muszą się nimi opiekować. Zrodził się pomysł, by w Raciborzu zacieśnić współpracę pomiędzy jednostkami zajmującymi się osobami niepełnosprawnymi. Owocem tej współpracy było ostatnie spotkanie w naszej siedzibie. Nie będę kryła, po przeczytaniu artykułu na jednym z portali informacyjnych ręce mi opadły. Dowiedziałam się, że niektórzy radni nie wiedzą co to jest ZAZ. Cieszę się, że pan prezydent przychylił się do mojej prośby i udało się zorganizować takie spotkanie w naszej siedzibie, jednak frekwencja wśród państwa radnych była mniej niż zadowalająca – mówiła prezes Stowarzyszenia Spektrum.
Małgorzata Jańska przedstawiła także możliwości, jakie osobom niepełnosprawnym daje możliwość w miarę samodzielnego życia i pracy. - Na terenie Raciborza mamy Środowiskowy Dom Samopomocy typu B oraz WTZ, nie ma jednak ZAZ-u. Na czwartkowym spotkaniu było wielu ekspertów w tej dziedzinie. Skupiliśmy się na działalności Zakładów Aktywności Zawodowej. W trakcie spotkania prezydent Dariusz Polowy przedstawił wstępną wersję biznesplanu dla działalności, jaką mógłby prowadzić ZAZ – referowała.
Prezes Stowarzyszenia Spektrum zauważyła także, że zapraszała osobiście radnych na czwartkowe spotkanie. - Wysłałam wiadomość do dwudziestu dwóch radnych na WhatsApp. Spośród nich siedem osób w ogóle się do mnie nie odezwało, nawet z informacją, że nie mogą przyjść. Rozumiem, że wszyscy mamy rodziny, wyjazdy służbowe, ale żeby nie napisać, że nie mogą się pojawić? Nie wymagam podawania powodu, bo radny nie ma takiego obowiązku, a ja takiego prawa – mówiła, wyraźnie zawiedziona.
Głos zabrała również Roksana Pytlik, która przedstawiła prezentację dotyczącą Zakładów Aktywności Zawodowej jako miejscu rehabilitacji zawodowej, społecznej i leczniczej dla osób niepełnosprawnych.
Głos zabrała radna Ludmiła Nowacka. - Czy wnoszą państwo, że stowarzyszenie będzie prowadziło ZAZ, czy gmina? Czy mają państwo pomysł na profil? Jaka jest wizja, czy byliby partnerzy do stworzenia? - dociekała była wiceprezydent.
- Jeśli chodzi o prowadzenie, to ZAZ musi być wyodrębnioną jednostką. Przerabialiśmy już to przy WTZ, który przez lata działał w strukturach OPS. Prowadziłaby to gmina. Oczywiście, powiat może prowadzić takie przedsięwzięcie. Na czwartkowym spotkaniu odczytano pismo ze starostwa. Powiat jest zainteresowany, by takie ZAZ powstał, mogą współpracować, ale ze względu na ograniczenia finansowe nie są zainteresowani samodzielnym utworzeniem i prowadzeniem Zakładu Aktywności Zawodowej. Naszym celem jest to, by ZAZ powstał. Chcemy wybrać taki profil, który pozwoli podjąć pracę w zakładzie dziesięciu osobom. Planując profil musimy opierać się na możliwościach i wydolności tych osób niepełnosprawnych. Nie może to być praca wiążąca się z dużym wysiłkiem fizycznym. Mamy pomysł, że byłaby to kuchnia z cateringiem dla firm, zamawianym w sposób elektroniczny. Dla nas ważne byłoby jednak to, by były to przedsiębiorstwa, które dopłacają do posiłków dla pracowników, wtedy mamy pewność, że będziemy mieli zbyt – odparła Roksana Pytlik.
- Czy w piśmie kierowanym do starostwa była informacja, że to będzie 10 czy 15 osób? - dociekała radna Magdalena Czech-Majer. - Nie pamiętam, co było w piśmie, ale na pewno nie było informacji o ilości osób. Przede wszystkim chodziło o to, by taki zakład powstał. Sam starosta na spotkaniu zaproponował, by było to na początek mniej osób, by z czasem się rozrastać. Na pewno nie ma możliwości utworzenia ZAZ od razu takiego jak jest teraz w Żorach, gdzie pracuje 100 osób. Zresztą, oni też zaczynali od mniejszej ilości pracowników – odparła R. Pytlik.
Do dyskusji dołączyła radna Magdalena Kusy. - Powiat powiedział otwarcie, że nie będzie w żaden sposób finansowo brał udziału w tym przedsięwzięciu. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że gmina musi ponieść koszty zakupu terenu. Prace remontowe i polegające na dostosowaniu budynku do zakładu aktywności możliwe są do sfinansowania przez środki z PFRON, który daje 2/3 funduszy. Oczywiście, nie czarujmy się, na początku gmina na pewno będzie musiała ponieść jakieś koszty, ale z czasem jest spora szansa, że ZAZ będzie samowystarczalny – mówiła radna.
- Owszem, budynek na zdjęciu wygląda źle, ale my go traktujemy jako stan surowy otwarty. Dlaczego taki stan jest dobry? To jest najlepsza przestrzeń, którą można zaaranżować. Dzięki temu możemy każdą ściankę postawić tak, jak nam będzie pasowało. Co do ilości osób pracujących, to jedynie początek, by sprawdzić, czy w gastronomii się odnajdujemy. Wydaje nam się to najbardziej racjonalne – powiedziała Małgorzata Jańska.
Głos zabrał radny Paweł Rycka. - Ja chyba nie muszę tłumaczyć, że jestem za powstaniem ZAZ-u, podpisuję się pod tym obiema rękami. Myślę, że nikt tutaj nie jest przeciw. Mam jednak wątpliwości co do tego budynku. Obecnie wiem już więcej. To miasto ma wziąć na swoje barki prowadzenie tego. Jest mi ciężko, ale musimy brać wszystko pod uwagę. Wypowiadam się tylko w swoim imieniu. Jestem za ZAZ-em, ale wolałbym by była to nasza substancja miejska. G5 się podobno nie nadaje, ale czy to będzie stało jeszcze długo, bo konserwator? Tak naprawdę, bez żadnej polityki. Czy porozmawialiście z powiatem, czy naprawdę nie ma żadnej nieruchomości, którą mógłby na to przeznaczyć i przekazać? - pytał rajca, podsuwając jednocześnie, że może byłaby możliwość skorzystania z budowanego dworca. - W końcu i tak będziemy musieli jakieś pomieszczenia tam wykorzystać jako miasto – dodał radny z Płoni.
- Wielokrotnie spotykaliśmy się z panem starostą, rozmawialiśmy. My poszliśmy krok dalej. Wystąpiliśmy z zapytaniem, jak starostwo zamierza realizować zadania własne w postaci ZAZ. Otrzymaliśmy odpowiedź odmowną, że powiat nie jest zainteresowany. W związku z tym podjęliśmy dalsze kroki, aby zmierzyć się z tym problemem. Gmina jest jedną z jednostek, która może prowadzić tego typu działalność. My kierujemy się przede wszystkim odpowiedzialnością. Jesteśmy odpowiedzialni za naszych mieszkańców i dlatego dążymy do tego, by ten problem społeczny rozwiązać. Ja nie mam złudzeń. Jeśli my tego nie zrobimy, to nikt tego nie zrobi. Szczególnie, że syndyk masy upadłościowej właściciela ustalił już datę składania ofert. Jest to 10 października tego roku. Tak więc, jeśli naprawdę chcemy by ZAZ powstał, to musimy podjąć decyzję – mówił wiceprezydent Dominik Konieczny.
- Ładnie pan opowiedział, jacy to fajni jesteście, że tylko wam zależy na osobach niepełnosprawnych. Ale czy siedliście z powiatem i porozmawialiście? Tu widzę już weszła polityka, a ja mam ją głęboko gdzieś! Temat ZAZ-u nie jest tematem nowym. Cieszę się, że jednak, że miasto zadeklarowało chęć utworzenia. To krok milowy w odpowiednim kierunku – odparł P. Rycka, widocznie podekscytowany.
- Oczywiście, że się spotykaliśmy, spotykamy i będziemy się spotykać. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby w takiej sprawie opierać się na luźnej rozmowie. Dlatego wystosowaliśmy pismo, w którym otrzymaliśmy odpowiedź, że powiat nie jest w stanie partycypować w sposób finansowy. W momencie otrzymania pisma zaczęliśmy szukać nieruchomości. Ta konkretna została oceniona najwyżej, co predestynowało ją do tego, by taki ZAZ utworzyć. Ja rozumiem, że mamy G5 i problemy z nim. Nie znaczy to jednak, że mamy na siłę wciskać tam ZAZ. Tak stało się w Wodzisławiu Śląskim, gdzie umiejscowiono taki zakład w budynku zabytkowym. Tam trzeba wszystko konsultować z konserwatorem zabytków – odpowiedział D. Konieczny.
Głos zabrała radna Zuzanna Tomaszewska. - Wszyscy widzimy potrzebę utworzenia. Musimy wziąć to, mówiąc kolokwialnie, na klatę. Rozumiem państwa obawy, trzeba kupić nieruchomość nie wiedząc, czy to wypali, czy nie. Ale ja jestem przekonana, że ta działalność będzie dochodowa. Uważam, że w tym przypadku ryzyko finansowe jest dużo mniejsze niż w przypadku domu opieki na Placu Wolności, który już niebawem będzie prowadzony tylko siłami finansowymi miasta. Każdy musi kiedyś zacząć, wiele z tego łączy się z ryzykiem. W wielu przypadkach też zaczynaliśmy od 15 osób, a teraz po kilku latach jest tam sto osób. Mam jednak prośbę. Możemy poszukać innej lokalizacji, ale zostawmy G5 w spokoju! Jeśli chcemy miejsca, które będzie w przyszłości naszą chlubą, to ja myślę, że warto podjąć to ryzyko i kupić tę nieruchomość. Popatrzcie na to trochę inaczej - mówiła rozemocjonowana radna, po czym przewodniczący zakończył dyskusję w tym punkcie posiedzenia.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz