Przedwyborcze starcie przed drzwiami prokuratury. Wiceminister vs. posłanka
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zwrócił się do prokuratury, by wyjaśniła, czy w związku z działalnością Gabrieli Lenartowicz nie doszło do przestępstwa. Posłanka mówi, że to sprawa sprzed dziesięciu, żaden organ kontrolny nie miał dotąd podejrzeń i zastrzeżeń, a jej przeciwnik, zamiast zająć się sprawami wiz, szuka lansu, bo sobie przypomniał, że jest stąd.
Najpierw o godz. 10.00 wiceminister spraw zagranicznych i adwokat Paweł Jabłoński przed gmachem sądu w Raciborzu, gdzie ma też swoją siedzibę Prokuratura Rejonowa, poinformował media, że skierował do śledczych sprawę posłanki Gabrieli Lenartowicz w kontekście jej prezesowania w Wojewódzkim Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach oraz zasiadania w radzie nadzorczej spółki Baterpol.
- W 2008 r. Gabriela Lenartowicz została powołana na prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Katowicach. W 2010 r. zarządzany przez nią Fundusz przyznał prawie 4,8 mln pomocy publicznej firmie Baterpol SA. Kilka miesięcy później Gabriela Lenartowicz została członkiem rady nadzorczej tej firmy, cały czas będąc jednocześnie prezesem WFOŚ. W 2013 r. Fundusz, którego prezesem była Lenartowicz, przyznał spółce Baterpol, w której radzie nadzorczej zasiadała Lenartowicz, kolejne ponad 6 mln zł pomocy publicznej. Łącznie, kiedy Lenartowicz była prezesem WFOŚ, firma Baterpol otrzymała pomoc publiczną z WFOŚ aż siedem razy, na łączną kwotę 10,08 miliona złotych. Ta sytuacja budzi bardzo poważne wątpliwości co do zgodności z prawem - wyłuszczył wiceminister, pytając, czy będąc prezesem WFOŚiGW posłanka dostała pieniądze. Jako że nie otrzymał odpowiedzi, uznał, że sprawa nie może bez niej pozostać. Zwrócił się więc do prokuratury, aby bardzo dokładnie wyjaśniła i zbadała, czy w związku z działalnością Gabrieli Lenartowicz nie doszło do przestępstwa. Zastrzegł, że opiera się tylko na ogólnie dostępnych dokumentach, dowodów na popełnienia przestępstwa nie ma, a w odpowiedzi na nasze pytanie, czy sprawa była przedmiotem badania np. CBA dodał, że nie ma takiej wiedzy. Całość wystąpienia wiceministra poniżej.
O godz. 11.00 swój briefing zorganizowała posłanka Gabriela Lenartowicz, dając do zrozumienia, że wyciąganie sprawy sprzed 10 lat, to tylko element gry przedwyborczej, jej działalność w WFOŚiGW była przejrzysta, podlegała procedurom, a jej oświadczenia majątkowe jako posłanki były badane z urzędu, w tym mogły być prześwietlane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Jak dotąd, jak dodała, nie zgłoszono żadnych wątpliwości, Baterpol ubiegał się o pożyczkę, a nie dotację, nie ona, a rada nadzorcza funduszu decydowała o jej przyznaniu i nie odbyło się to kosztem innego, starającego się o wsparcie podmiotu. W opinii Lenartowicz działanie Jabłońskiego nosi znamiona zniesławienia a nawet czynu fałszywego oskarżenia. Nie podjęła jeszcze kroków procesowych, bo te uzależnia od wiedzy nt. zawiadomienia wiceministra. Jej stanowisko na wideo poniżej.
Pytana przez dziennikarza lokalnego tygodnika o możliwe powody działań wiceministra, uznała, że ten chce wylansować się na jej nazwisku, bo "nagle sobie przypomniał, że jest stąd", a mało mieszkańców Raciborza "kiedykolwiek miało o tym pojęcie" i lokalnie "nie widziało efektów pracy" P. Jabłońskiego. Dodała, że cztery lata temu startował z okręgu katowickiego, zdobywając raptem 1362 głosy. - Cztery lata temu był z Mysłowic, pracował dla Mysłowic - skwitowała Lenartowicz.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz