Jak miasta walczą dziś o młodych. Wywiad z raciborzaninem, prof. Markiem Bugdolem z Uniwersytetu Jagiellońskiego
- Najważniejszym zadaniem jest wykonanie dobrej diagnozy. Każdy system zarządzania zaczyna się od zbadania potrzeb i oczekiwań (np. mieszkańców) oraz od dokładnego zbadania tego, co dzieje się w otoczeniu, co robią inni - mówi prof. Marek Bugdol, kierownik Katedry Zarządzania Jakością Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Czy duże metropolie i duże ośrodki akademickie całkowicie zmonopolizowały wiedzę, czy mniejsza ośrodki, takie jak Racibórz, mają szansę? Kiedyś wspólnie z profesorem Joachimem Raczkiem, doktorem Adamem Szecówką oraz profesorem Jerzym Pośpiechem marzyliśmy o tym, aby Racibórz był podobny do Heidelbergu - również miasta na prawach powiatu. Miasto to słynie z Uniwersytetu, który jest jedną z sił napędowych rozwoju gospodarczego i kulturowego. Rozsławia Heidelberg na cały świat, ale w Heidelbergu działa nie tylko uniwersytet, lecz również: Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Wyższa Szkoła Muzyki Kościelnej, Wyższa Szkoła Zarządzania Międzynarodowego oraz jedna z uczelni amerykańskich. Edukacja przyciąga do miasta młodych utalentowanych ludzi, którzy gdzieś muszą jeść, bawić się, a nawet w niewielkiej liczbie zostają po studiach w tym mieście. Jednak, aby tak się stało, to należy kłaść nacisk na nowe, unikatowe kierunki studiów, posiadać ludzi prowadzących ciekawe badania, publikujących w renomowanych czasopismach. Wiele badań wykazało, że uniwersytety przyczyniają się do rozwoju gospodarczego miast. Badania te potwierdzają, że nawet w prowincjonalnych miastach rola uniwersytetu polega na w stawianiu czoła wyzwaniom związanym ze zrównoważonym rozwojem środowiska, zdrowiem i rozwojem kulturalnym.
- Jak takie miasta jak Racibórz mogę skutecznie zwiększać potencjał gospodarczy? Kiedyś był przemysł, a jedno miejsce pracy w przemyśle to 5 w usługach. Aktualnie wiele małych miast stara się uzyskać status miast inteligentnych, kreatywnych i takich, które są przyjazne dla środowiska (np. zeroemisyjne). W związku z szerokim zastosowaniem „Internetu rzeczy” i przetwarzania danych w chmurze w różnych obszarach, koncepcja inteligentnego miasta szybko stała się jednym z najbardziej ekscytujących tematów badawczych. Sprzyja to rozwojowi obszarów miejskich. To jeden z pomysłów na przeprowadzanie skutecznych transformacji gospodarczych. Wykorzystanie zaawansowanych technologii może pomóc w budowie miast niskoemisyjnych (według szacunków, budując inteligentne miasta, niektóre państwa będą w stanie zwiększyć efektywność oszczędzania energii i redukcji emisji o 30%-40%).
Oczywiście nie wszystko zależy tutaj od lokalnego samorządu, ale miasta tworzą różne programy edukacyjne i rozwijają centra uczenia się, rozwoju (typu community learning center). Wszędzie tam, gdzie następuje rozwój polegający na wykorzystaniu nowoczesnych technologii i idei kreatywnego miasta, stawia się na edukację przedsiębiorczości. Idea „kreatywnego miasta”, obejmuje: miasto do zamieszkania, miasteczko turystyczne, miasto inwestycyjne i miasto do studiowania. Ważna jest strategia rozwoju lokalnej edukacji zgodna z celami zrównoważonego rozwoju edukacji. Jednak to wymaga zupełnie innego podejścia do planowania przestrzennego. Naukowcy z Politechniki Śląskiej wykazali jak już dziś w miastach wykorzystuje się sztuczną inteligencję (np. zarządzanie ruchem i transportem, zarządzanie energią, zarządzanie odpadami, usługi obywatelskie). My jednak tkwimy ciągle w XX wieku, czego dowodem jest niski poziom zarządzania samym urzędem - o mieście nie wspominając. Miasto musi być przyjazne nie tylko dla osób młodych, ale dla osób starszych, z niepełnosprawnością, mających różne problemy. Czy w Raciborzu powstało przynajmniej jedno profesjonalne centrum typu one stop shop świadczące usługi dla osób starszych, z niepełnosprawnościami. Nadal tkwimy w podziale funkcjonalnym.
- Jak zatem dziś miasta powinny walczyć o młodych? Najważniejszym zadaniem jest wykonanie dobrej diagnozy. Każdy system zarządzania zaczyna się od zbadania potrzeb i oczekiwań (np. mieszkańców) oraz od dokładnego zbadania tego, co dzieje się w otoczeniu, co robią inni. Taka diagnoza wymaga szczegółowych i solidnych badań kontekstu ekonomicznego i społecznego. To nie może być spotkanie kilku ludzi, którzy siadają w sali urzędu i tworzą jakieś śmieszne analizy typu SWOT, bo im się tak wydaje. Taka diagnoza to też nie wyniki jakieś ankietki. Musimy bazować nie tyle na opinii i doświadczeniu, ale przede wszystkim na wiedzy. A to zasadnicza różnica. Kiedy prowadzę wykłady z zawansowanych metod zarządzania i tłumaczę na czym polega np. optymalizacja procesów w administracji, to często słyszę „bo z moich doświadczeń to nie wynika”. Wówczas odpowiadam, że ja też mam doświadczenia (byłem robotnikiem, szefem marketingu, audytuje dziesiątki urzędów miast i szpitali, nadzorowałem strefę ekonomiczną, pracowałem dla dużego koncernu wspierając badania i rozwój), ale to niewiele znaczy. Z doświadczeń wielu osób może wynikać że Ziemia jest płaska, ale wiemy, że taka nie jest. Każdy biznes (a sam prowadziłem firmę) wymaga wiedzy! wymaga rozeznania, tego co chcą inni. Może nie chcę wielkiego miasta, ale przysłowiowej wiejskiej sielanki? Wielką rolę ma tutaj do odegrania uczelnia wyższa, pod warunkiem, że prowadzi badania naukowe, ma dobry kampus, potrafi zapewnić szybie kursy na wysokim poziomie dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Innym pomysłem jest zbudowanie całej infrastruktury dla startupów i udzielania im wsparcia merytorycznego. Małe miasta mają swoja szanse. Widać to wyraźnie z badań, jakie już przeprowadzono. Wiele osób nie chce pracować w dużych ośrodkach, pragnie spokoju, zielonych terenów, miejsc do wypoczynku. Badania przeprowadzone przez naukowców w wielu krajach wykazały, że nawet w prowincjonalnych miastach jakość życia (obiektywna i subiektywna) może być na przyzwoitym poziomie.
Czy takie miasta jak Racibórz, wzorem Krakowa, mogą się stać wielokulturowe. Jak będzie przebiegał rozwój polskiej prowincji? Wielokulturowość jest czymś dobrym, jeśli odbywa się w pewnych granicach. Racibórz przed II wojna był wielkokulturowy. Mój ojciec opowiadał mi jak w jednej klasie siedzieli obok siebie Niemcy, Polacy, Żydzi, a nawet Włosi, jak handlowano między polskim Brzeziem a niemieckim Raciborzem. Ludzie potrafili współpracować. Racibórz nie będzie Krakowem, chociaż w krakowskich Sukiennicach nadal jest nasz herb. Problem w tym, że coraz mniej ludzi wie, gdzie ten Racibórz jest. Bo nas już nic nie wyróżnia, ani oferta gospodarcza, ani kulturowa, ani kulinarna. Z jeden strony odczuwamy nostalgię za dużym przemysłem a z drugiej zmarnowano lata budowy czegoś alternatywnego. Brakuje silnego przywództwa, stwierdzenia tego, czym nasze miasto ma się wyróżniać. Dla przykładu - nowoczesnym centrum świadczenia usług IT.
Małe miasta stawiają na rozwój jakościowy a niekoniecznie ilościowy. Co oznacza, że musza się czymś wyróżniać, wzmacniać te wskaźniki jakości życia jakie preferują młode, utalentowane osoby.
Pamiętajmy, że duże miasta to również problemy komunikacyjne, migracyjne, mieszkaniowe, środowiskowe. Naukowcy już od dawna twierdzą, że rozwój małych i średnich miast jest jednym ze sposobów zapewnienia niezbędnej przeciwwagi dla rozwoju miast dużych.
Pytania zadał Grzegorz Wawoczny
Marek Bugdol, prof., dr hab. nauk ekonomicznych, Kierownik Katedry Zarządzania Jakością Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista w zakresie zarządzania jakością (m.in. administracją publiczną), zarządzania środowiskiem, autor i współautor 20 książek oraz ponad 200 artykułów (w tym w czasopismach międzynarodowych z IF). Posiada doświadczenie w zakresie nadzoru korporacyjnego, menedżer i audytor jakości.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany