W debacie TVP Polowy kompletnie odleciał. A za nim internetowe trolle
[OPINIA] Pytanie o las Obora pokazuje, że obecny prezydent Raciborza albo jest ignorantem, albo manipulantem próbującym celowo wzbudzić społeczny lęk. Innego wytłumaczenia nie ma.
Dariusz Polowy – po przegranych wyborach do Rady Miasta - od kilku dni zaskakuje politologów, próbując przekonać, że władzy wykonawczej do rządzenia nie jest potrzebna większość we władzy uchwałodawczej.
Dziś zaskoczył w TVP, zadając Jackowi Wojciechowiczowi pytanie o las Obora. Najpierw wspomniał o „bogatych inwestorach”, „bogatych deweloperach”, „szalejącej w Warszawie aferze reprywatyzacyjnej” oraz lękach, jakie ma to rzekomo wywoływać wśród raciborzan, których spotyka, a potem cytując osobę, z którą miał ponoć rozmawiać, zapytał, czy „Wojciechowicz wytnie nasz wspaniały las Obora lub jego część, aby sprzedać bogatym deweloperom działki pod zabudowę”. Wojciechowicz zaprzeczył, z trudem kryjąc uśmiech politowania.
Horrendalna głupota
Po pięciu latach rządów Dariusz Polowy powinien wiedzieć, że las Obora to dziś Arboretum Bramy Morawskiej, a przepisy z zakresu ochrony przyrody czy planowania przestrzennego praktycznie wykluczają tu jakiekolwiek wycinki i lokowanie zabudowy. Jeśli zatem rzeczywiście ktoś zadał mu pytanie, jakie padło w TVP, to prezydent powinien odpowiedzieć, że Wojciechowicz na pewno nic nie wytnie, bo prawo tego nie dopuszcza, a nikt o zdrowych zmysłach nie wysunąłby nawet takiego pomysłu. Największym problemem w tym rejonie jest dziś nieprzyjemny odór.
Skoro jednak prezydent pojechał z tym pytaniem do Katowic, to być może o przepisach nie wie. To oznaczałoby, że jest zwykłym ignorantem.
Jeśli jednak wie, a mimo to zadał pytanie o las Obora, to można odnieść wrażenie, że była to kolejna próba powiązania Wojciechowicza z warszawską aferą reprywatyzacyjną. Polowy od wielu dni publikuje na swoim profilu fejsbukowym filmik z warszawskim aktywistą Janem Śpiewakiem, który taki zarzut postawił kandydatowi na prezydenta Raciborza i przegrał z nim proces, nie jedyny zresztą, jaki mu wytoczono. Musiał przeprosić Wojciechowicza, który w warszawskim ratuszu nie zajmował się reprywatyzacją.
Gdyby coś było na rzeczy, to PiS dawno skazałoby Wojciechowicza, a popierający Polowego poseł Jabłoński - trzeba uczciwie przyznać medialnie sprawny i dla oponentów bezwzględny - nie zdejmowałby kandydata PO z widelca.
Z chwilą, gdy media zamieściły link do debaty w TVP, natychmiast pojawiły się komentarze typu „Najpierw w Warszawie zamieszany w lewiznę a teraz przyjechał po raciborską oborę! Wojciechowicz właśnie wkurzył pół Raciborza!”, sugerujące wprost, że z tym lasem coś może być na rzeczy.
Narracja jednak nie zagrała. - Wista z lasem na oborze i warszawską deweloperką wycinającą drzewa wymyślił pewnie [Z...] rzutem na taśmę - ale to w ogóle nie żre i nie zażre, bo jest tak horrendalnie głupie, że aż bolało słuchać, ze wstydu – napisał jeden z internautów. Podobnych komentarzy pojawiło się więcej.
Przyklejanie do sukcesów starego układu
Prezydent – podobnie jak na konwencji wyborczej - pochwalił się w debacie osiągnięciami swojego poprzednika Mirosława Lenka, czyli „starego układu”. Lenk tym razem od razu zareagował, przesyłając sprostowanie.
Próba wręczenia Wojciechowiczowi karty meldunkowej to numer wielokrotnie ograny, mogący zdradzać pomysłodawcę – stojącego za prezydentem przedsiębiorcę z podraciborskiej gminy, gdzie prezydent Polowy przez wiele lat mieszkał. Była już kiedyś wędka, kask i młot pneumatyczny do betonu.
Tym razem prezent był mało czytelny, bo przecież PiS wystawiał do walki o prezydenturę Warszawy albo Patryka Jakiego z Opola, albo Tobiasza Bocheńskiego z Łodzi. Nawet gdyby Wojciechowicz był z Pcimia, to prawo nie zabraniałoby mu startować w wyborach na prezydenta Raciborza, a dla sprawowania mandatu radnego nie jest istotne miejsce zameldowania, lecz zamiar stałego zamieszkania. A to istotna różnica, o której Polowy albo i pan Heniek (zbieżność imion przypadkowa) powinni wiedzieć.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Dodaj komentarz