Straż Graniczna zostaje w Raciborzu...
... przynajmniej do 2012 roku – taką informację podał dziś, podczas konferencji prasowej, poseł Henryk Siedlaczek. Decyzja zapadła wczoraj na obradach sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji. Jednak zdaniem Tadeusza Wojnara, nie należy spoczywać na laurach, tylko zwiększyć czujność.
Od dwóch lat śląscy pogranicznicy obawiali się likwidacji swojego oddziału. Od dziś mogą spać spokojnie, bowiem na wczorajszej sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji zapadła decyzja, że oddział zostaje w Raciborzu. Tę niezwykle ważną, a zarazem radosną wiadomość przywiózł poseł Henryk Siedlaczek. – Oddział zostaje. Do 2012 roku nie będziemy mieli powodów do zmartwień – zapewnił podczas naprędce zorganizowanej konferencji prasowej.
Nieoficjalnie było już o tym wiadomo przynajmniej od kwietnia, ale poseł, prezydent i przewodniczący Rady Miasta, w towarzystwie związkowców z SG, chcieli się tym podzielić w świetle jupiterów, po zajęciu oficjalnego stanowiska przez sejmową komisję.
Przypomnijmy, że pierwotnie, z końcem 2010 r., miała się rozpocząć likwidacja Śląskiego Oddziału w Raciborzu. Komenda Główna co prawda planowała, że Śląski Oddział będzie nadal funkcjonował, ale z połączenia obecnego Śląskiego i Sudeckiego, i z siedzibą w Kłodzku, na bazie dawnej brygady. W Raciborzu miała zostać tylko placówka, w okrojonym składzie, zarówno wśród mundurowych, jak i cywilnych. Z tego też powodu, niezależnie od podjętych prób ratowania ŚOSG w Raciborzu, przystąpiono do odchudzania kadr. Szeregu osobom nie przedłużono umów. Zlikwidowano placówkę SG w Pietraszynie, a gminie Krzanowice przekazano budynek (jest teraz na sprzedaż).
– Pamiętam, jak niektórzy mówili, że jest już za późno, że sprawa została przesądzona. Ja uważałem, że na każdym etapie należy przedstawić swoje racje. Śląski Oddział wykazał się ogromną determinacją, która znalazła właściwy posłuch – mówił prezydent Mirosław Lenk. – Myślę, że nadal sprawy pójdą w dobrym kierunku, ale trzeba swojego przypilnować – podkreślał. Dodał, że miasto stale stara się wspierać pograniczników. – Dajemy pieniądze na remonty, zapewniamy mieszkania specjalistom – wyliczał.
Poseł Siedlaczek wskazał na trwający od 2003 r., zakończony sukcesem proces restrukturyzacji Oddziału. Obecny na konferencji przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar uznał, że wiadomość jaką przywiózł poseł Siedlaczek, potwierdza, że to nie względy ekonomiczne, a polityczne miały decydujące znaczenie. – W 2012 będą wybory i może zmienić się sytuacja. Dlatego jeszcze wiele wysiłku musimy włożyć, żeby osiągnąć swój cel – zauważył.
Podczas konferencji w ratuszu obecni byli przedstawiciele związkowców. Wręczyli prezydentowi, przewodniczącemu Rady Miasta i posłowi dyplomy w podziękowaniu za pomoc w boju o ich Oddział. Przynieśli też małe gifty – misie w mundurkach pograniczników. - Prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie – mówiła wzruszona Alicja Ceglecka.
Pozostawienie Śląskiego Oddziału to jednak nie do końca efekt analizy przesłanek za i przeciw, ale konsensu w Platformie Obywatelskiej. Zwolennikiem włączenia raciborskiej struktury pod Kłodzko był marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, poseł z Dolnośląskiego. - Heniu mu się mocno naraził - nie kryje prezydent Lenk. Za Siedlaczkiem stanęli bowiem inni śląscy posłowie i samorządowcy. Mówiono, że nie wolno robić czegoś takiego w regionie, gdzie PO ma dobry wynik wyborczy.
Potem z dna miało być bardzo wysokie odbicie. Padła propozycja, by zwiększyć rangę Śląskiego Oddziału kosztem Karpackiego z Nowego Sącza. Racibórz miał mieć nawet pod sobą słynną orkiestrę reprezentacyjną w podhalańskich strojach. Dlaczego? Bo PO chciała pokazać swoją siłę mocnemu na Nowosądecczyźnie PiS-owi.
Ostro zaprotestował przeciw temu podczas obrad komisji poseł Arkadiusz Mularczyk, znany zwolennik lustracji i nowosądecki prawnik, urodzony... w Raciborzu. Uważa, że to Podkarpaciu należy się wzmocnienie kosztem śląskiego oddziału. Oberwało mu się za to dziś od przewodniczącego Tadeusza Wojnara, który nazwał takie działania "zawracanie Wisły kijem" i oświadczył, że "Mularczyk nie jest raciborzaninem i nie ma wstępu do Raciborza".
Niezależnie od politycznego tła zawirowań wokół Straży Granicznej, można zauważyć, że PO postawiła na spokój, wymuszony kryzysem budżetowym. Likwidacja oddziałów i tworzenie nowych kosztuje, a rządu Tuska na to nie stać. Oszczędza więc sobie wydatków i niepotrzebnych niesnasek.
W 2012 r. sprawa na pewno powróci, bo tak mocna jak teraz obecność straży na granicy południowej jest po prostu zbyteczna.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany