Lekarz dla Markowic. Powiat daje budynek, miasto stawia pytania

Mieszkańcy dzielnicy chcieliby podstawowej opieki zdrowotnej blisko swoich domów. Centrum Zdrowia sp. z o.o. rezygnuje jednak z budynku przy ul. Kombatantów 5. Od 1 lipca pacjentów przeniesiono do przychodni przy Klasztornej. Powiat chce przekazać miastu markowicką przychodnię, ale rajcy z Batorego stawiają pytania o sens tej transakcji.
Pod obrady komisji skierowano uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na przyjęcie darowizny nieruchomości położonej w Raciborzu, stanowiącej własność Powiatu Raciborskiego. Jako pierwszy głos zabrał radny Mirosław Lenk. – Mam świadomość, jaka jest odległość między dzielnicą Markowice a centrum Raciborza, gdzie są inne placówki opieki medycznej. Samo przejęcie budynku od powiatu to zadanie dość proste. Powiat, który też w jakimś sensie odpowiada za organizację opieki zdrowotnej na tym poziomie, może tworzyć zakłady opieki zdrowotnej, podobnie jak gmina. Generalnie spowoduje to, że my, jako gmina, chcemy się zaangażować nie tylko w przejęcie budynku, ale również w organizację podstawowej opieki zdrowotnej w dzielnicy Markowice.
Pytam przy pierwszym kroku, żebyśmy wszyscy mieli świadomość, do czego zmierzamy. O ile się orientuję, Centrum Zdrowia wypowiedziało już umowę na prowadzenie działalności w Markowicach. Gmina może tworzyć POZ, spotyka się jeszcze takie przypadki w okolicznych gminach, jak Rudnik czy Krzyżanowice. Nawet jeśli będzie wola miasta, by w Markowicach zorganizować tę opiekę od podstaw, to raz, że nie ma zgodności z planem zagospodarowania przestrzennego, bo zapis mówi o zabudowie jednorodzinnej. Trzeba będzie zmienić plan, ponieważ nie będzie to POZ działający na zasadzie kontynuacji, nawet jeśli wcześniej działał tam na nieprawidłowym planie. Trzeba będzie wszystko zrobić od początku. Nie wiem, czy wyremontować ten budynek, czy go zburzyć i postawić nowy. Może to potrwać rok, może dłużej. W tym czasie mieszkańcy Markowic i tak będą musieli korzystać z usług przychodni w mieście. W innych dzielnicach, gdzie podejmowano podobne próby, POZ-y później już nie wróciły. Dlatego zwracam uwagę, byśmy podejmowali tę decyzję z pełną świadomością. Oczywiście mógłbym usłyszeć, że działka siedmioarowa w Markowicach ma swoją wartość – pewnie można by ją sprzedać za około 100 tys. zł. Jednak jeśli wydamy tam swoje pieniądze, to argument o możliwości przeznaczenia jej na zabudowę jednorodzinną przestaje mieć znaczenie. Na tym etapie większych wątpliwości nie mam, bo to dopiero początek. Później jednak będziemy musieli zdecydować, czy rzeczywiście utworzymy tam POZ i w jakiej formie – czy sami go poprowadzimy, czy zainteresujemy podmiot prywatny, zapewniając mu odpowiednie warunki – mówił radny z Ocic.
– Decyzję o przyjęciu darowizny podjęliśmy w pełnej świadomości. Oczywiście są miasta, które mają swoje POZ-y. Zazwyczaj się to sprawdza. Szpitale czy przychodnie prowadzone przez samorządy często działają na wyższym poziomie, jeśli gmina ma dobre możliwości finansowe. W Warszawie jest jedenaście takich szpitali, ale to oczywiście inna skala. Uznaliśmy, że jeśli chodzi o Markowice, to i tak będzie to problem miasta. Nie z każdym kłopotem możemy sobie jednak poradzić. Sama działka ma większą wartość niż przeznaczenie jej na służbę zdrowia. Jeszcze będziemy rozmawiać z powiatem, by nie ograniczał nas co do możliwości jej wykorzystania – powiedział włodarz Raciborza.
– To taki prezent, trochę znaczony – skomentował radny Lenk.
– Radny Lenk poruszył istotną kwestię. Nie chodzi o samą darowiznę, ale o misyjność. To przejęcie oznacza, że będziemy próbowali stworzyć placówkę dla Markowic. Nowe zorganizowanie wymaga czasu. A oprócz czasu także pieniędzy, bo budynek nie jest nowy, a jego stan jest zły. Ewentualne nakłady to na pewno wielomilionowe kwoty – mówił radny Alan Wolny.
– Po pierwsze, budynek jest nam niepotrzebny, bo kwalifikuje się do rozbiórki. Model leczenia w innej części miasta nie jest najlepszy. Gdy ktoś jest zdrowy, może szukać przychodni na całym świecie, ale gdy zachoruje, to nie zawsze ma możliwość dojazdu. Co do kosztów – na pewno będą wysokie. Wielomilionowe brzmi groźnie, ale nie powinniśmy mówić aż o takiej skali. Pieniądze są ważne, dlatego możemy nawet teraz zaproponować wyłączenie oświetlenia, bo generuje ono koszty. Obecnie wykorzystywana powierzchnia to około 100 metrów kwadratowych, ale niekoniecznie musi to być budynek – można postawić konstrukcję modułową – stwierdził prezydent Wojciechowicz.
Do dyskusji dołączył radny Michał Fita. – Czy przejmując i deklarując stworzenie POZ, mamy pewność, że znajdziemy chętnego do prowadzenia tej przychodni? Przecież pan prezydent nie będzie zatrudniał lekarzy i pielęgniarek? – pytał.
– Nawet wskazane, żeby tam pracowali lekarze i pielęgniarki, a nie kucharze. Owszem, byłby to swego rodzaju eksperyment, ale nie wiem, czy NFZ by się na to zgodził – odparł ironicznie włodarz Raciborza.
Radny Lenk ponownie zabrał głos. – Czuję się winny tej dyskusji, ale uważam, że powinniśmy ją przeprowadzić. W większości POZ-y działają na dzierżawach. Historycznie, tam, gdzie przychodnie opuszczały dzielnice, głównym argumentem był brak środków na utrzymanie budynków. To powoduje spore koszty. Dodatkowo, jeśli POZ nie zapewnia środków na działanie z kontraktu z NFZ, to zwykle rezygnuje z budynku. Jeśli stworzymy odpowiednie warunki, na pewno znajdzie się POZ, który będzie mógł tam działać. Mamy też NZOZ na Rzeźniczej – można by zmienić jego statut i dopuścić prowadzenie POZ – podsumował radny z Ocic.
Głos zabrała przewodnicząca Justyna Henek-Wypior: – Dyskusja byłaby bardziej burzliwa, gdybyśmy mieli to kupić za 500 tys. Teraz dostajemy za darmo, a jeszcze nam coś nie pasuje – stwierdziła.
– Czy mamy oszacowaną wartość tej nieruchomości? Już dwa razy padła kwota 500 tys. zł – dociekał radny Dominik Konieczny.
– Tak, mamy oszacowaną, było kilka przetargów – odpowiedział Jacek Wojciechowicz.
– Dysponujemy operatem szacunkowym wartości rynkowej nieruchomości zabudowanej budynkiem. Co ciekawe, operat sporządzono metodą dochodową, czyli na podstawie potencjalnych wpływów do budżetu. Pół miliona złotych to wartość gruntu i budynku, przy czym wartość samego gruntu to 101 100 zł – wyjaśniła Anna Bartodziej, naczelnik Wydziału Gospodarki Nieruchomościami.
– Operat metodą dochodową na budynku przeznaczonym pod zabudowę jednorodzinną? To dla mnie kosmiczne, proszę wybaczyć – skomentował radny Mirosław Lenk.
– Jest to możliwe w przypadku każdej nieruchomości przynoszącej dochody – odparła A. Bartodziej.
– Problem w tym, że ta nieruchomość teraz nie przynosi dochodu – ripostował radny Konieczny.
– Zostawmy to już – zakończył radny Lenk.
Uchwałę poddano pod głosowanie. Ośmiu radnych było za, jeden wstrzymał się od głosu, a jeden był nieobecny. Dokument zyskał pozytywną opinię komisji.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz