Sprzedam suknię, szczęścia nie stracę
Suknia ślubna to ważna, jak nie najważniejsza sukienka w życiu kobiety. Każda chce wyglądać szczególnie. Pytanie, co z nią zrobić po weselu? W szafie zajmuje sporo miejsca, kosztowała niemało. Raciborzanki coraz częściej próbują je sprzedać. Nie brakuje osób, które decydują się na wypożyczenie.
"Sprzedam suknię ślubną z kolekcji 2010 black&white z salonu Karina w Rybniku. Suknia retro z czarną koronką w talii. Rozmiar 36-38. Regulowana długość. Po zdjęciu dołu długość sukni do kolan. Polecam!", "Sprzedam przepiękną jednoczęściową suknię ślubną. rozm. 34/36, biała, na wzrost: 157 cm + 4 cm obcas. Suknia jest prosta, a przy tym bardzo elegancka. Dekolt w szpic pokryty koronką oraz pięknie mieniącymi się koralikami", "Witam, sprzedam piękną suknię ślubną
kolor ecru wraz z welonem i rękawiczkami. Wysyłam zdjęcia na maila, suknię można obejrzeć i przymierzyć, cena do negocjacji< rozm.36/38, 170cm>"- to niektóre z ogłoszeń, jakie pojawiły się na naszym portalu.
Okazuje się, że przesąd mówiący o tym, że sprzedając suknię ślubną, możemy pozbyć się małżeńskiego szczęścia, nie jest straszny mieszkankom Raciborza. – Nie obawiam się tego, bo nie wierzę w takie rzeczy. Sukienkę kupiłam w salonie w Rybniku. Zakochałam się w niej od pierwszego spojrzenia. Dałam za nią 2,5 tys. zł i chciałabym odzyskać połowę ceny – mówi jedna z ogłaszających się na naszym portalu, raciborzanka, która ślub brała 2 października 2010 roku.
Sprzedanie sukni ślubnej nie jest jednak prostą sprawą. Przekonała się o tym pani Kasia z Raciborza. – Za sukienkę zapłaciłam 2400 zł, teraz wisi w szafie. Raz dałam ogłoszenie, ale nie znalazł się chętny. Nie tak łatwo jest sprzedać ślubną sukienkę. Nigdy nie obawiałam się, że robiąc to, stracę szczęście – mówi raciborzanka. – Teraz już raczej jej nie sprzedam, bo ma dla mnie wartość sentymentalną. Będę trzymała ją dla swojej przyszłej córki - śmieje się 25-latka z
Raciborza, która miłość aż do śmierci ślubowała 15 sierpnia 2009 roku.
Nie brakuje jednak osób, którym udaje się sprzedać suknię i to nawet z korzyścią. – Sukienkę szyłam u krawcowej i sprzedałam ją za 2 razy tyle, ile na nią wydałam, więc jeszcze na niej zarobiłam – śmieje się pani Agata. – Czy sprzedając suknię, można wyzbyć się szczęścia? Nie wierzę w to. Szczęście się albo ma, albo nie ma – kontynuuje.
Coraz częściej raciborzanki decydują się też na wypożyczenie sukienki ślubnej. – Wypożyczyłam suknię w Czechach, w Ostrawie. Nie wierzę w jakieś przesądy, że stara sukienka przyniesie nieszczęście. Na przekór wszystkim przesądom po sukienkę wybrałam się razem z przyszłym mężem. Zdecydowałam się na wypożyczenie, bo było taniej. Nie żałuję, bo nie mam teraz kłopotu, co z nią zrobić – mówi raciborzanka, która małżeńską przysięgę złożyła 2 października zeszłego roku.
– W wielu salonach istnieje możliwość zakupu sukni z możliwością jej późniejszego zwrotu. Można tak odzyskać 40% wydanych pieniędzy. Tylko wszystkim kupującym radzę uważnie czytać to, co podpisują, żeby pani sprzedająca nie podsunęła zamiast umowy o wypożyczeniu umowę o sprzedaży. Mnie się to zdarzyło i nie było już odwrotu – ostrzega jedna z raciborzanek.
JaGA
fot. Internet
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany