Powroty do domów stają się możliwe
Przez 7 lat przewinęło się przez ośrodek 96 dzieci. 4 zaadaptowano, 21 trafiło do rodzin zastępczych, 9 wychowanków usamodzielniło się, a 38 powróciło do rodzin biologicznych. - Pracujemy z rodzinami, by powroty do domów były możliwe - mówiła wczoraj siostra dyrektor Rozalia Teresa Krzyżewska.
Wielofunkcyjna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza w Pogrzebieniu działa od września 2005 roku. Kiedy patrzy się na budynek ośrodka, ciężko uwierzyć, że przed 6 laty była to stodoła. - Gdy władze powiatu zwróciły się do nas z propozycją organizacji opieki nad dziećmi przebywającymi poza rodzinami, zastanawialiśmy się, gdzie to zrobić - wspominała na wczorajszej komisji zdrowia, która zorganizowana została właśnie w Pogrzebieniu siostra dyrektor. - Nasz zabytkowy budynek nie byłby zbyt przyjazny dla dzieci, stąd pomyśleliśmy o budynku gospodarczym, który od 9 lat był pustostanem. Początkowo były plany, by zmodernizować jego część. Moi przełożeni powiedzieli mi, ile mamy na to pieniędzy i pokazali plany. Powiedziałam: dajcie mi te pieniądze, a zmodernizujemy całość - opowiadała siostra Rozalia. - Jednym z kierunków wykształcenia siostry jest właśnie budownictwo - uzupełnił wicestarosta Andrzej Chroboczek.
Od 2005 roku w placówce schronienie znalazło 96 dzieci. 4 zostały zaadaptowane, 21 trafiło do rodzin zastępczych, 9 wychowanków usamodzielniło się, a 38 powróciło do rodzin biologicznych. Obecnie w ośrodku mieszka 24 wychowanków: 16 chłopców i 8 dziewcząt. Najmłodszy ma 7 lat, najstarsi po 18. - W placówce można przebywać do pełnoletności. Gdy osiąga się wiek 18 lat, trzeba ją opuścić. Robimy wyjątki, gdy nasi podopieczni uczą się - mogą wtedy mieszkać, póki nie skończą szkoły. Mamy w tej chwili dwie takie osoby - wyjaśniła siostra, która nie ukrywała, że są problemy z usamodzielnianiem się podopiecznych.
- Warto podkreślić, że 38 dzieci powróciło do rodzin biologicznych. To duży sukces waszej pracy, a praca z rodzinami nie jest prosta - zauważył radny Władysław Gumieniak.
- Podejmujemy pracę z rodzinami. Są specjalnie przygotowane zajęcia. Dążymy też do tego, by rodzice chodzili na wywiadówki, szli z nami i z dzieckiem do lekarza. W większości rodzice są otwarci na współpracę, starają się poprawić swoją sytuację rodzinną i dlatego powroty dzieci do domów są możliwe - mówiła siostra. - My te rodziny dobrze znamy, oni tu przyjeżdżają, my też ich odwiedzamy. A gdy udaje się doprowadzić do sytuacji, w której dzieci wracają do domów, zdarza się, że nasi wychowankowie mówią nam, że szkoda im stąd odchodzić. Oni wiedzą, że jest to ich drugi dom i mogą tu przyjść, jak mają jakiś problem - zakończyła siostra Rozalia.
JaGA
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany