Kubuś Puchatek z Sudoła

Młodzi wracają z Zachodu, zakładają rodziny i mają coraz więcej dzieci, jest więc dla kogo otwierać przedszkole. Z takiego założenia wyszli rodzice z dzielnicy Sudoł i przy miejscowej publicznej szkole założyli niepubliczne przedszkole im. Kubusia Puchatka.
2 stycznia dzieciaki z Sudoła dostały od rodziców nietypowy noworoczny prezent – własne przedszkole. – Wcześniej była tu filia przedszkola w Studziennej, ale ją zlikwidowano. Wraz z wyprowadzką dzieci odeszły też wszystkie zabawki i sprzęty. Gdy tu weszliśmy, to początkowo załamaliśmy ręce – opowiada Marcin Komor, wiceprezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Dzielnicy Sudół.Skoro jednak decyzja zapadła, nie było odwołania. – W październiku 2008 roku zrobiliśmy zebranie i zaczęliśmy omawiać szczegóły. Pierwsze pieniądze zdobyliśmy podczas listopadowej zabawy andrzejkowej. Ale to przedszkole, to głównie nasza praca. I sporo gotówki – opowiadają członkowie stowarzyszenia. – Bez naszej robocizny na pewno jest tu włożone więcej niż 50 tys. zł.
Mieszkańcy Sudoła dopięli jednak swego. 2 stycznia 18 dzieci z tej miejscowości poszło do własnego przedszkola. Na początek na 5 godzin. Trzeba było też przynosić własne wyżywienie. Ale od tego roku szkolnego to się zmieni. – Teraz placówka będzie otwarta 9 godzin, bo nasze dzieci nie chciały po 5 godzinach w przedszkolu wracać do domu. Ponadto wyremontowaliśmy kuchnię, dlatego teraz podopieczni będą jadać posiłki na miejscu - wyjaśnia dyrektorka placówki Janina Adamek. - Mamy już zapisanych 25 dzieci, a od rodziców 3 kolejnych czekamy na potwierdzenie.
Liczba dzieci uczęszczających do przedszkola ma znaczenie, bo od tego zależy dofinansowanie z gminy, konkretnie z subwencji oświatowej. W przypadku 5-godzinnej opieki jest to 40% dofinansowania, zaś w przypadku 9-godzinnej – 75%. – Nasze koszty są takie – wylicza Marcin Komor, który wraz z żoną Gabrielą jest mocno zaangażowany w działalność przedszkola, choć ich własne dzieci chodzą już do szkoły – 80 zł kosztuje miesięcznie wyżywienie, 50 zł to opłata stała, z tego musimy opłacić personel, kupiec środki czystości. Jak coś zostanie, przeznaczamy na inwestycje. Cały czas też zbieramy pieniądze na zabawach, festynach. No i szukamy sponsorów.
W czwartek przedszkole w Sudole odwiedził prezydent Raciborza Mirosław Lenk. – Ta placówka to niewątpliwie wielki sukces samych mieszkańców - przyznał. – I nietypowe skojarzenie publicznej szkoły z niepublicznym przedszkolem. Kierując się zasadami logiki, ta szkoła już dawno nie powinna istnieć. Można powiedzieć, że uratowało ją przedszkole. We wrześniu, w podstawówce w Sudole, kierowanej przez Edytę Marczinską, rozpocznie naukę zaledwie 30 uczniów.
Mieszkańcy Sudoła, zaangażowani w organizację przedszkola i zjednoczeni w Stowarzyszeniu na Rzecz Rozwoju dzielnicy Sudoł, są dobrej myśli. W przedszkole inwestują każdy grosz zarobiony na festynach i zabawach. Szukają nowych sponsorów, a włożoną tam robociznę przestali już liczyć. Mają wielką nadzieję, że już wkrótce w Sudole będzie się rodzić się więcej dzieci, a to umożliwi rozwój przedszkola, a szkołę uchroni przed likwidacją.
Jola Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany