Pożar w czasie I Komunii św. w Markowicach ugasił obecny na mszy naczelnik OSP. Przeczytaj informacje z pierwszej ręki
- Ministrant przyszedł po mnie, że coś się dzieje na rusztowaniu. Wszedłem na chór sprawdzić, czy coś się nie pali, już z gaśnicą, ale stamtąd nie było niczego widać, nie można też było dostać się na rusztowanie. Musiałem zejść na dół i wejść na górę drabinkami. To jakieś 12-14 metrów. Pierwszy raz wszedłem tam bez gaśnicy, by zorientować się, czy coś się nie pali. Rzeczywiście, paliło się. Wtedy zdecydowałem, że trzeba zawiadomić straż pożarną. Znów wszedłem na górę i ugasiłem pożar - relacjonuje Adam Kłosek, naczelnik OSP Racibórz-Markowice. Zanim strażak zaczął gasić, zgłosił proboszczowi, że należy natychmiast zakończyć uroczystość. Msza święta już się zakończyła, zatem planowane podziękowania i wierszyki musiały odbyć się później. Uczestnicy uroczystości zdawali sobie sprawę, że dzieje się coś niedobrego, zatem kościół opustoszał sprawnie i szybko.
Po opuszczeniu kościoła przez wiernych, strażacy zrzucili z góry nadpalone deski. Dym wraz z pięcioma kilogramami proszku gaśniczego przykryły cały ustrojony kościół warstwą szarego pyłu. Kilka nadpalonych desek leży teraz przed wejściem. Kościół w Markowicach przechodzi właśnie remont. Na połowie głównej nawy rozłożone jest rusztowanie aż po sam sufit, spod niego usunięto ławki, zatem pod samymi płonącymi deskami nikogo nie było.
- Dobrze, że to się tak stało, bo gdyby to było np. godzinę później, gdy już wszyscy poszli do domu, nie byłoby co ratować - podsumowuje Adam Kłosek. - Już się paliło żywym ogniem, widoczny był jęzor ognia. Nawet iskry spadały z góry. Zapaliło się od lampy pod sufitem. Godzinę później - nie ma co ratować - zaznaczył strażak. Nawet, gdyby zgaszono światło, ogień już by nie zniknął.
Przybyłe na miejsce jednostki straży pożarnej zastały już zadymiony, ale pusty kościół, przystąpiono zatem do oddymiania. Swąd było czuć już na wcześniejszej mszy świętej, jednak jej uczestnicy tłumaczyli dziwny zapach środkami chemicznymi, jakimi być może nasączono deski rusztowań.
Nabożeństwo popołudniowe dla dzieci uczestniczących w I Komunii św. odbyło się w farskich ogrodach, na świeżym powietrzu. - Zapach dymu na ubraniu pozostanie na nim chyba na zawsze. Takiej komunii na pewno w Markowicach nikt nie zapomni - mówią rodzice pierwszokomunijnych dzieci.
Posłuchaj wypowiedzi Adama Kłoska
Th
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany