Przy Bosackiej znaleziono krzyż pokutny
Unikalny zabytek odnaleziono w wykopie na wysokości skrzyżowania Bosackiej - Cygarowej. Podobne zachowały się w Lekartowie, Rudyszwałdzie czy Grzegorzowicach. Stawiali je sprawcy zbrodni. Niewykluczone, że krzyż ma związek z istniejącym niegdyś na Bosaczu klasztorem franciszkanów.
O znalezisku poinformował redakcję i służby konserwatorskie Grzegorz Pierchała z PTTK. Ten rejon miasta nazywał się dawniej Bosacz i stanowił odrębną osadę. Na przełomie XV i XVI wieku krótko funkcjonował tu klasztor franciszkanów zwanych bosakami. Być może krzyż wskazuje miejsce lokalizacji ich klauzury.
Z zachowanymi do naszych czasów tzw. krzyżami pokutnymi związane są dwa wyroki sądowe w sprawach o zabójstwo z końca XVI wieku. W prawie sasko-magdeburskim zapisano: "kto zabije umyślnie, wedle prawa ma być karany. Kto zabije przygodnie, że jawne to będzie, gardła tracić nie powinien, tylko zapłacić". Zabójca mógł uniknąć kary śmierci, jeżeli zawarto ugodę z krewnymi zabitego. Pierwszy wyrok nie pochodzi z "Czarnej Księgi Gliwic", a odnotowany został w aktach zamku w Głogówku. Dokument, ugoda kompozycyjna, jest znany tylko z artykułu J. Vavry z 1927 roku - "Andenken an einen Doppelmord bei Ober Glogau" (por. D. Wojtunicki, "Ugoda kompozycyjna z Głogówka z roku 1599"). Jako że dotyczy osoby z raciborskiego, warto się zapoznać z tą sprawą.
Rycerz Johann der Juengere Reiswitz von Kandrzin, pan na wsi Strzybnik koło Raciborza, w święto Piotra i Pawła 29 czerwca 1599 roku napotkał na przedmieściu Głogówka we wsi Oracze, obok karczmy przy drodze do wsi Kazimierz, dwóch synów sołtysa Nikolausa Scholza z Kazimierza, Hansa i Georga. Reiswitz zbeształ ich za to, że pozdrawiając go, zbyt mało okazali mu szacunku. Doszło do sprzeczki, bijatyki, w której Reiswitz zastrzelił obydwu synów sołtysa. Ojciec zabitych złożył skargę na ręce pana tych ziem i starosty księstw opolskiego i raciborskiego, Jerzego von Oppersdorffa (Jerzy II von Oppersdorff był właścicielem Głogówka i Polskiej Cerekwi, starostą w latach 1591-1606, w 1601 r. otrzymał tytuł szlachecki wolnego pana - Freiherr, pol. baron). Starosta Jerzy von Oppersdorff wniósł oskarżenie przeciwko Johannowi Reiswitzowi. Do rozprawy karnej nie doszło. Rodzina Reiswitzów zawarła ugodę z rodziną zamordowanych braci. Rozprawa mająca ustalić postanowienia tej ugody odbyła się 15 grudnia 1599 roku na zamku w Głogówku. Przeprowadzili ją komisarze: rycerz Wenzel Schelika (Szelicha) i rycerz Baltazar Betsch. Za zbrodnię młody Reiswitz został skazany na ukorzenie się przed rodziną ofiar, pięć miesięcy więzienia w Opolu, zapłacenie kary w wysokości 1000 talarów oraz ufundowanie krzyża pokutnego. Krzyż pokutny Reiswitza zachował się i stoi obecnie pod wschodnim murem zamku w Głogówku, gdzie został przeniesiony z miejsca zbrodni w 1931 roku. Kara pieniężna w wysokości 1000 talarów miała być przeznaczona na cele charytatywne. Czy rodzina Scholzów dostała jakieś odszkodowanie - tego nie wiadomo. Co ciekawe, zabójca był synem Johanna Reiswitza von Kandrzin (właściciel Raszczyc, Pietrowic Wielkich i Strzybnika), który był w latach 1583-1598 sędzią zwierzchnim księstw opolskiego i raciborskiego.
Drugi wyrok związany jest z krzyżem pokutnym znajdującym się w Grzegorzowicach i odnotowany został w "Czarnej księdze Gliwic". Krzyż wykonany z piaskowca ma wysokość ok. 80 cm, ramiona mają ok. 60 cm szerokości. Ma formę krzyża łacińskiego. Ustawiony jest wysoko na skarpie, po prawej stronie drogi z przeprawy promowej, przed płotem, przy ulicy Powstańców Śląskich. Został tu przeniesiony z miejsca popełnienia zbrodni. Wcześniej znajdował się za ostatnimi domami przy szosie Nędza - Łubowice.
Rozprawa odbyła się we wtorek po wspomnieniu św. Zuzanny (11 sierpnia) 1582 roku w Sławikowie (Gross Slawikau). Zapis wyroku i treści sprawy jest dosyć obszerny. Do przeprowadzenia rozprawy starosta wyznaczył z Raciborza: wójta Raciborza Mateusza Lapsę i Walentego Malwę; z Gliwic: Marcina Grzonkę i Wincentego Kaliwodę; z Krapkowic: Jakuba Strzodę i Urbana Jastrząba. Skarżącym był Ignatz Petrowitz von Wiecze, pan na Miedoni, w imieniu swojego poddanego Filipa z Brzeźnicy. Oskarżonym o pobicie i zamordowanie Adalberta, syna Filipa z Brzeźnicy był Adam Piskala, poddany Doroty Dobschuetz von Plaw, pani na Sławikowie, która też reprezentowała oskarżonego (chyba poprzez adwokata; kobiety nie miały prawa występowania przed sądem). Sąd rozstrzygnął, że Adalbert z Brzeźnicy ponosi częściową winę za zatarg i bójkę, w której został zabity i dlatego sąd nie może skazać na śmierć Adama Piskaly. Adam Piskala za nieumyślne zabójstwo skazany został na wypłacenie Filipowi z Brzeźnicy i jego dzieciom 45 marek (po 45 białych groszy śląskich każda marka). 15 marek miało być wypłaconych do święta św. Jerzego (23 kwietnia) w domu Ignatza Petrowitza w Miedoni i po 10 marek każdego roku aż do wypłacenia całej sumy. Ponadto Adam Piskala musiał opłacić koszty procesu i pogrzebu zabitego. Zobowiązany został do publicznego proszenia rodziny zabitego o wybaczenie. Po uzyskaniu przebaczenia miał się udać w niedzielę do kościoła i po spowiedzi przez trzy miesiące podczas mszy musiał stać i klęczeć przed ołtarzem. W ciągu roku na miejscu zbrodni miał postawić kamienny krzyż. Przez rok zabroniono mu noszenia broni, a jeżeli złamałby ten zakaz, zmuszony byłby do wpłacenia 200 marek do cesarskiej Kamery.
Sprawa ta jest przykładem zastosowania w orzekaniu nie prawa karnego obowiązującego w kodeksie karnym, a prawa zwyczajowego znanego z "Sachsenspiegel". Cały artykuł Christopha Sottora można przeczytać TUTAJ.
fot. Damian Mika
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany