55 lat w zdrowiu i w chorobie…

20 września 1954 roku na ślubnym kobiercu w Raciborzu stanęli Maria i Paweł Kowolowie. On miał 22 lata, ona 18. - Jesteście jeszcze młodzi, ale możecie się żenić. We wrześniu - te słowa usłyszałem od teścia, wspomina dzisiaj Paweł Kowol, który wraz z żoną obchodził niedawno 55 rocznicę ślubu.
Maria (73 lata) i Paweł (77 lat) Kowolowie mieszkają w Raciborzu przy ulicy, o której istnieniu niewiele osób słyszało. Z okien widać drzewa w sadzie, nie widać natomiast oddalonych ledwie o sto metrów wieżowców. Istna oaza zieleni w sercu miasta. - Ale nie zawsze jest tu bezpiecznie, czasami w nasze okna lecą kamienie - mówi z niepokojem Paweł Kowol. - Nawet pisałem już o tym do prezydenta - przyznaje.
Od razu widać, że w tym związku to pan Paweł gra pierwsze skrzypce. Choć tak naprawdę to gra na akordeonie i na pianinie. Podczas uroczystości z okazji jubileuszu 55-lecia zawarcia związku małżeńskiego, na którą przyszły z prezentami wiceprezydent Raciborza Ludmiła Nowacka i kierownik USC Katarzyna Kalus, zagrał dla żony na stojącym w kącie pokoju pianinie 3 utwory: marsz Mendhelsona, serenadę i Polonez A-Dur Chopina. Zagrał pięknie, pomimo, iż ledwie 2 miesiące temu miał udar. Jego skutkiem był paraliż części ciała. - Nawet mój lekarz jest zdziwiony, że tak szybko wróciłem do takiej formy, że mogę grać, chociaż czasami to mam takie zatrzymania, bo ciągle biorę lekarstwa - wyznaje jubilat.
Dla mieszkańców Raciborza, mających cokolwiek do czynienia z kulturą i muzyką, pan Paweł to postać znana. Grał w orkiestrze w Rafako, w kościele NSPJ, pracował w Strzesze, w szkole muzycznej prowadził orkiestrę symfoniczną, przygrywał w USC podczas ślubów, a to tylko wąski wyrywek jego muzycznej działalności. - Zaaranżowałem co najmniej 3 tysiące utworów, 130 skomponowałem w tym, po powodzi w 1997 roku, hymn Raciborza - wylicza Paweł Kowol. Muzyk ma też na swoim koncie 3 publikacje: Pieśni śląskie z Pietrowic, 33 kolędy i 55 tańców starodawnych.
Urodzony w Krzyżkowicach koło Pszowa Paweł często jeździł z kolegami na rowerze do Raciborza. A to na basen, a to w inne rozrywkowe miejsca. Podczas jednej z takich wizyt wypatrzył i poznał swoją przyszłą żonę Marię. Bardzo szybko wszedł w komitywę z przyszłymi szwagrami, którzy też byli muzykalni: jeden grał na skrzypcach a drugi na akordeonie. Z czasem Paweł nabrał śmiałości, by poprosić o rękę 18-letniej Marii. Usłyszał wtedy od przyszłego teścia - Jesteście jeszcze młodzi, ale możecie się żenić. We wrześniu. Tak też się stało. 20 września Maria i Paweł powiedzieli sobie sakramentalne Tak. I jak wtedy przyrzekali, trwają w tym związku do dziś. Dochowali się dwójki dzieci, syna Edwarda i córki Ewy. To Ewa poszła w ślady uzdolnionego ojca. Gra na skrzypcach w filharmonii we Wrocławiu i odnosi coraz większe sukcesy.
Pan Paweł, mimo emerytury i zbliżającej się 80-tki, chce być dalej czynny zawodowo. - Całe życie to robiłem - wspomina. - Ile to godzin siedzieliśmy z panią Aldoną Krupą, przygotowując aranżacje do różnych utworów, na przykład kapeli raciborzanie. Czasami do późnej nocy. Kawał dobrej roboty zrobiłem w Raciborzu. A tak naprawdę koncerty robi się za bukiet kwiatów. Ale nie narzekam%u2026
Rzeczywiście nie narzeka, choć przyszło mu zajmować się domem, lekko już niedomagającą żoną i chorym synem. Bo tak właśnie rozumie tę, składaną przed laty przysięgę: w zdrowiu i w chorobie%u2026
Jola Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany