36-latka z Owsiszcz oskarża raciborskich policjantów o pobicie
Do zdarzenia miało dojść późnym wieczorem 22 czerwca na komendzie przy Bosackiej. Kobietę przywieziono tu z Owsiszcz w gminie Krzyżanowice. Pijana miała opiekować się 3-letnim synem. - Święta nie jestem, ale to, co mi zrobiono, przechodzi ludzkie pojęcie - uważa 36-letnia Dagmara T. i zapowiada złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa w Prokuraturze Rejonowej.
- Pijana matka, która opiekowała się swoim trzyletnim synkiem, już wkrótce będzie tłumaczyć się przed sądem w Raciborzu. W chwili interwencji policjantów kobieta miała w swoim organizmie prawie 3 promile alkoholu. Za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo może grozić jej nawet do 5 lat więzienia. 22 czerwca wieczorem około godz. 21.00 raciborscy policjanci zostali zaalarmowani przez zaniepokojonego świadka o tym, że w jednym z domów w Owsiszczach pijana matka sprawuje opiekę nad małym dzieckiem. Mundurowi z krzyżanowickiego komisariatu pojechali pod wskazany adres, aby sprawdzić zgłoszenie. Przeprowadzone na miejscu badanie wskazało, że nieodpowiedzialna matka ma w organizmie prawie 3 promile alkoholu. Chłopczyk trafił pod opiekę rodziny. Jeżeli zebrane przez śledczych materiały potwierdzą fakt, że matka naraziła dziecko na niebezpieczeństwo, 36-letnia mieszkanka Owsiszcz będzie musiała liczyć się z konsekwencjami prawnymi. O sytuacji malucha zostanie powiadomiony sąd rodzinny. Obowiązujące w Polsce przepisy prawa karnego oraz prawa wykroczeń przewidują możliwość pociągnięcia rodziców lub opiekunów do odpowiedzialności za brak należytej opieki nad dzieckiem, którego skutkiem może być narażenie go na niebezpieczeństwo. Prawo w takich przypadkach przewiduje karę nawet do 5 lat więzienia - tyle oficjalny komunikat rzecznika raciborskiej KPP.
Dziś, 26 czerwca, wspomniana w nim Dagmara T. (kobieta godzi się na ujawnienie wizerunku oraz nazwiska, ale uznaliśmy, że względu na dzieci zachowamy je do naszej wiadomości) przyszła do naszej redakcji. W Owsiszczach mieszka od 4 lat. Przeprowadziła się tu z Bytomia. Ma trójkę dzieci - 19-letniego i 3-letniego syna oraz 12-letnią córkę. Mąż pracuje za granicą. - Przyznaję, że się ostatnio pogubiłam, mąż za granicą, wszystko na mojej głowie, córka dobrze się uczy, 19-letni miał problemy, ale wyszedł na prostą, skończył szkołę, jest kucharzem, radzi sobie - mówi Dagmara T. 34-latka ma problem alkoholowy. Chce się leczyć. Ma wyższe wykształcenie, wieloletni staż pracy w jednym z banków oraz pracę na Zachodzie z uchodźcami. Obecnie nie pracuje. 3-letni syn jest schludnie ubrany, uśmiechnięty, przywiązany do matki.
Co stało się 22 czerwca? Kobieta pojechała z dziećmi na basen do Czech. Tam spożyła trzy mocne piwa. Potem jeszcze dwa w domu. Wieczorem poszła do sklepu po papierosy. To wtedy, jak relacjonuje, ktoś zadzwonił, że jej 3-letni syn jest bez opieki. Przyjechała policja. Dagmarę T. skuto kajdankami i zatrzymano, przewieziono najpierw do lekarza (nie wie, gdzie, bo przyznaje, że była nietrzeźwa), który uznał, że jest zdrowa, a potem na komendę. Z najmłodszym dzieckiem został pełnoletni brat. Zaprzecza, by miała aż 3 promile. - Musiałabym na czworaka chodzić - komentuje. Do KPP w Raciborzu sprowadzono funkcjonariuszkę. Ta przed osadzeniem kobiety w policyjnym areszcie przeszukała 36-latkę z Owsiszcz. Potem miało dojść do dramatycznych wydarzeń. Dagmara T. relacjonuje, że została pobita. Ma skręcenie kręgów szyjnych, liczne zasinienia na rękach i nogach, siniaka nad okiem. Pamięta, że była kopana i uderzona w twarz. Policjanci mieli użyć gazu.
Po wyjściu 23 czerwca z aresztów źle się czuła. Z zagranicy przyjechał mąż. Dziś chce dokonać obdukcji i zgłosić sprawę Prokuraturze Rejonowej. - Mówię to wszem i wobec, mam problem alkoholowy, nie radzę sobie z tym, ale tak nie można traktować ludzi - oświadcza. Miała wielokrotnie prosić policjantów, by nie zatrzymywali jej w aresztach. Bezskutecznie.
- W chwili zatrzymania pani była agresywna i stąd konieczność zastosowania środków przymusu bezpośredniego, między innymi chwytów czy kajdanek - mówi rzecznik raciborskiej KPP, kom. Mirosław Szymański. Reszty sprawy nie komentuje. - Od tego jest postępowanie, by to wyjaśnić - kończy.
(waw)
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.