Wspólnoty dołują miejską kasę
Kiedyś miasto zachęcało wspólnoty do remontów budynków. Teraz wspólnoty przychodzą ze swoimi planami, a prezydent pokazuje puste kieszenie. Tylko jeden zarządca zgłosił inwestycje i remonty za ponad milion złotych. - Musimy ustalić na co się zgodzimy - słyszymy w ratuszu.
Wspólnoty to budynki, w których mieszkania są własnością osób prywatnych i gminy. Każdy, proporcjonalnie do swojego udziału zależnego od wielkości lokalu, płaci za koszty utrzymania i remonty. Większość decyduje na co wydać pieniądze zgromadzone na funduszu remontowym. Może też podjąć decyzję o dodatkowych wpłatach bądź zaciągnięciu kredytu. Miasto, jeśli we wspólnocie ma większość, może spać spokojnie, bo ma możliwość zablokowania inwestycji. Jeśli ma mniejszy udział od prywatnych właścicieli, wówczas to oni decydują co i za ile robić.
Kłopot w tym, że bardzo często są to zamożne osoby, chcące mieszkać w coraz lepszych warunkach. Forsują więc inwestycje, do których musi się dołożyć miasto, a nie najemcy miejskich mieszkań.
- No cóż, kiedyś zachęcaliśmy wspólnoty do remontów, a teraz sytuacja się odwróciła. To wspólnoty pukają do naszych drzwi. Nie ma się co czarować. Nie stać nas na udział we wszystkich przedsięwzięciach. Poleciłem więc zebrać przez MZB od wszystkich wspólnot plany remontowe na 2010. Potem usiądziemy i zdecydujemy, na co się zgodzimy, a na co nie - oświadcza prezydent Mirosław Lenk. Jest nieco przerażony, bo tylko jedna firma, która zarządza substancją z miejskimi mieszkaniami, zgłosiła plan inwestycji na ponad milion złotych.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany