Zwyrodnialec nie uniknie kary. Celowo wjechał w psa
Sekcja zwłok wykazała, ze pies był totalnie zmiażdżony, organy wewnętrzne to była miazga - opisuje zdarzenie Fundacja Jestem głosem tych, co nie mówią.
Sprawa dotyczy Pilchowic w powiecie gliwickim. - 18 lutego br. nasza Fundacja otrzymała zgłoszenie o znalezionych w lesie zwłokach czarnego labradora. Zgłaszającą zaniepokoiło ułożenie zwłok oraz miejsce odnalezienia (lasek przy polu uprawnym). Nie wiedzieliśmy wówczas, czy pies komuś uciekł i wpadł pod samochód, czy tez został przez kogoś zamordowany, a ciało postanowiono porzucić. Udaliśmy się więc na miejsce wskazane przez zgaszającą. Na miejscu wykonaliśmy dokumentację fotograficzną oraz dokonaliśmy wstępnych oględzin ciała psa. Wystająca kość biodrowa, liczne złamania otwarte, uszkodzona czaszka i otarcia wskazywały na wypadek komunikacyjny.
Postanowiliśmy wezwać na miejsce patrol policji i w tzw. międzyczasie zrobić rozpytanie wśród lokalnych mieszkańców (mała wieś, z serii - wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich). Niestety, nikt nie rozpoznawał psa. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Po przybyciu patrolu policji z Komisariatu w Knurowie podjęliśmy wspólną decyzję o wezwaniu na miejsce powiatowego lekarza weterynarii. Nie będziemy jednak komentować, ani oceniać kompletnego braku profesjonalizmu tegoż mężczyzny. Zwłoki psa zostały zabezpieczone przez lekarza (w worku po karmie). Sprawa została wstępnie zakończona przez organy ścigania ze względu na brak jakichkolwiek informacji.
Postanowiliśmy jednak wziąć sprawy we własne ręce i dzięki niezłomności naszej Pani Inspektor, pomimo patowości całej sytuacji - zamieściliśmy ogłoszenie ze zdjęciami psa na naszym Fanpage. Następnego dnia zgłosili się do nas świadkowie zdarzenia drogowego, jakie miało miejsce kilka dni wcześniej około 6 km od miejsca odnalezienia zwłok. Meczyzna i kobieta będąc naocznymi świadkami widzieli samochód zwalniający przed dużym, czarnym psem, który znajdował się na jezdni. Kierowca samochodu zwolnił, po czym przyspieszył, kierując samochód wprost na psa, przyspieszając i hamując uderzył psa samochodem kilka razy. Brutalnie i z premedytacja chciał zabić błąkającego się psa, który poszukiwał swojego domu. Pies w wyniku uderzenia, znajdując się w stanie silnego wzburzenia, amoku uciekł z miejsca wypadku. Nie wiemy, czy skonał tuż obok, a jego zwłoki zostały przewiezione w miejsce ich znalezienia, czy pod wpływem adrenaliny udało mu się przebyć taką odległość o własnych siłach.
Świadkowie zdarzenia okazali się być bohaterami - uniemożliwili ucieczkę sprawcy i wezwali na miejsce patrol policji. Patrol drogówki uznał jednak, że takie wypadki się zdarzają i zakończył postępowanie na miejscu. Po wykonaniu czynności formalnych, świadkowie rozpoczęli poszukiwania psa na własną rękę, jednak nie przyniosły one skutku.
Z pomocą policji odnaleźliśmy sprawcę tego zdarzenia i doprowadziliśmy go przed sąd! Sekcja zwłok wykazała, ze pies był totalnie zmiażdżony, organy wewnętrzne to była miazga. Oskarżonemu grozi do 3 lat więzienia. Jesteśmy oskarżycielem posiłkowym.
Trzymajcie kciuki i udostepniajcie!
Zdjęcia można obejrzeć na profilu Fundacji - uwaga drastyczne ujęcia!
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany