Babiny, koszule i kalesony. Czy wrócą raciborskie targi z dawnych lat
Projekt uchwały w sprawie wyznaczenia miejsc do prowadzenia handlu w piątki i soboty przez rolników i ich domowników wywołał dyskusję o raciborskich targowiskach.
Ustawa z października 2021 r. o ułatwieniach w prowadzeniu handlu w piątki i soboty przez rolników i ich domowników zobowiązuje radę gminy do wyznaczenia miejsc do sprzedaży oraz uchwalenia regulaminu. Ma do tego dojść na styczniowej sesji. Prezydent proponuje cały plac Targowy, a sprzedawca ma ponosić jedynie koszty opłaty rezerwacyjnej za stoiska.
- Co z targowiskiem na Eichendorffa? Cieszy się ono dużym zainteresowaniem, można kupić, pogadać, a przy okazji zjeść dobre pierogi. Ale co z budynkiem po starej rzeźni? Brudny, obskurny, odchodzi tynk. To niebezpieczne. Czy można jakoś wpłynąć na właściciela? – pytał radny i przewodniczący komisji Piotr Klima.
– Panie przewodniczący, uchwała dotyczy targowiska miejskiego przy placu Dominikańskim. Miasto nie zarządza targowiskiem przy Eichendorffa – odparł naczelnik Wydziału Komunalnego, Piotr Glapa.
- Czy my mamy jakiś kontakt z właścicielem i zarządcą? – dopytał Klima. – Ja mam – odparł żartobliwie radny Henryk Mainusz. – Aha, czyli to Twoje? – upewniał się z uśmiechem przewodniczący.
Piotr Klima dociekał także, czy miasto jest przygotowane na umożliwienie dojazdu rolnikom z ościennych, celem sprzedaży warzyw. – One są niejednokrotnie świeższe niż w markecie. A z pewnością taka babina z Brzezia czy Miedoni chętnie by przyjechała zarobić trochę grosza – powiedział przewodniczący, prosząc o rozpatrzenie prośby.
- Pozwól Piotrze, że odniosę się do stwierdzenia „babina z Miedoni”. To obraz naszej młodości. Teraz handel warzywami jest mocno skomercjalizowany. Teraz jeździ się na giełdy, gdzie sprzedaje się wielkie ilości, a nie drobnicę z przydomowego ogródka. Dziś na targu mamy dwa stoiska, nie licząc soboty, gdy w sezonie pojawia się więcej dostawców. To już dawno nie jest targ rolno-spożywczy. Wydaje mi się, że poszło to w dobrym kierunku, że dajemy te dwa dni, choć to samorząd za to zapłaci – stwierdził radny Mirosław Lenk.
- Masz rację Mirku, handel się teraz rozwija w innym kierunku. Sprzedają sery, jajka. Często jeżdżą po domach i sprzedają. A wolałbym, by stał na targu i miał tam więcej osób – powiedział przewodniczący komisji.
Radny Marian Czerner dociekał z kolei, co z handlem na samym rynku, praktycznie pod drzwiami kościoła. – Jeśli mamy dużo zasobów na terenie targowiska, po co wchodzić na teren Rynku i schody kościoła – mówił. – Uchwała dotyczy tylko terenu targowiska – odparł Piotr Glapa.
- Ja już sobie trochę pożyłem na tym świecie i co nieco mogę powiedzieć. Dziś na wsi nie uświadczy się gospodarstw pięcio- czy dziesięciohektarowych. Osoby, które dysponują areałem 100, 200 czy 400 hektarów nie pojadą na targ ich sprzedać. Więcej kosztować będzie to, że osoba sprzedająca będzie tam stała osiem godzin. Tak samo nie pojedzie tam ktoś, kto zechce sprzedać dziesięć główek czosnku. Tego już nie wskrzesimy, a targowisko jest zdominowane przez sprzedawców koszul, kalesonów, majtek, w zasadzie wszystkiego, tylko nie płodów rolnych – mówił radny Henryk Mainusz.
Uchwałę poddano pod głosowanie. Uchwała została jednogłośnie zaopiniowana pozytywnie. Ośmiu radnych głosowało za.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz