Racibórz Brzezie - liturgia Męki Pańskiej przy grobie Oblubienicy Krzyża, która przepowiedziała wojnę
- Popłynie bardzo wiele krwi, dlatego trzeba się dużo modlić o pokutować (…). Przez karę, którą Bóg ześle, całe obszary ziemi zostaną zniszczone tak, że nigdy więcej, aż do końca świata, nie będą zamieszkane przez ludzi - tak zakonnica z Brzezia nad Odrą w 1934 r. przepowiadała drugą wojnę światową.
- Nie uciekajcie stąd. Straszna wojna, która nadchodzi, oszczędzi Brzezie – mówiła Helena Dulcissima Hoffmann, charyzmatyczka i mistyczka z darem jasnowidzenia, mniszka o łagodnych oczach i uśmiechu dziecka. Przy kościele w Brzeziu znajduje się jej grób. Proces beatyfikacyjny toczy się już w Rzymie. Będzie najprawdopodobniej pierwszą rodowitą Górnoślązaczką wyniesioną na ołtarze w Kościele katolickim.
O życiu świątobliwej Dulcissimy czytaj na dulcissima.pl
– Bucza, Boradianka, Irpień, Chersoń, Mariupol…wielu tego nie wytrzymuje. Pytają rozpaczliwie: gdzie jest Bóg? Jak pytano po Auschwitz, po Srebrenicy i po każdym jednym ludobójczym bestialstwie! Gdzie jest Bóg? Czemu nie reaguje, czemu nic z tym nie zrobi! – pytał dziś podczas liturgii wielkopiątkowej w katowickiej katedrze Chrystusa Króla arcybiskup koadiutor metropolii górnośląskiej abp Adrian Galbas. Parafia Brzezie jako jedyna należy do archidiecezji katowickiej.
Powiedział, że inni już nie pytają, bo już w Boga nie wierzą. – A jeśli jest to nie jest Wszechmocny, łaskawy, miłosierny, bliski i dobry! Bo jakby taki był, to by tego nie było! – dodawał przytaczając ludzkie wypowiedzi. – Rozumiem, mówią, że na wojnie żołnierz walczy z żołnierzem, ale co są winne te kobiety, dzieci, bezbronni ludzie. Jedyną ich winą według mordujących jest to, że istnieli – wskazywał arcybiskup.
Apelował, by nie potępiać tak myślących, by nawet się temu nie dziwić. Zachęcał do zrozumienia takiej postawy. Przypominał – za Katechizmem Kościoła Katolickiego, że wiara w Boga może być wystawiona na próbę przez doświadczenie zła i cierpienia. Przywoływał tu postać Hioba, a także proroka Habakuka, którzy ufali Bogu całkowicie. Zauważał, że nie każdy z nas tak potrafi.
– A jednak Kościół w ten Wielki Piątek nie ma innej odpowiedzi na pytanie: gdzie jest Bóg, niż ta, którą daje od pierwszego Wielkiego Piątku. Pokornie, po cichu, jakby bezbronnie pokazuje na krzyż i na Ukrzyżowanego: Tu jest Bóg! – wskazywał abp Galbas dodając, że to jest jedyna odpowiedź Kościoła na pytania zaczynające się od słowa „dlaczego”? I od słowa „gdzie”? Gdzie jest Bóg?
Bóg jest na krzyżu i nam współczuje. – To współczucie Chrystusa nie jest tanim sentymentalizmem, jest konkretem Jego miłosierdzia. On, samoobarczony naszym i każdym cierpieniem, dźwigający nasze i każde boleści – podkreślał.
Zachęcał, byśmy podchodząc dziś do krzyża powierzali Ukrzyżowanemu te nasze boleści, boleść tej wojny i te osobiste boleści: raki, depresje, samotności, nieudane związki, niespłacone kredyty, nieprzesypiane noce, niedogadania, przepracowania, poszarpane nerwy, rozwiedzione małżeństwa, nieszczęśliwe kapłaństwa, alkoholizmy. Ile jest tych boleści. Bolących boleści życia… Powierzmy Mu je wszystkie! – wzywał arcybiskup koadiutor.
Zachęcał też, byśmy powierzali Mu boleści innych, a także nasze pytania, te na które mamy odpowiedź i te, z którymi musimy żyć.
Hierarcha dziękował też tym, którzy "podzielili się z przybyszami z Ukrainy łazienką, lodówką i stołem, którzy nie szczędzili im grosza i czasu, którzy nie przestają się modlić o pokorę dla pysznych i o opamiętanie." Dziękował wszystkim, którzy okazują jakiekolwiek współczucie tym, których gnębią wieloimienne boleści życia. – Wam: Maryjom, Janom, Weronikom, Szymonom z Cyreny, Józefom z Arymatei… Ludziom ogrodu. Dostawcom nadziei… – wyliczał.
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.