Sytuacja podbramkowa. Do samorządów puka kryzys [OPINIA]
Inflacja, żądania płacowe i koszty energii zaczynają coraz mocniej ciążyć na samorządach. Jeśli kryzys potrwa kilka lat, rządzenie w gminach i powiatach będzie sporym wyzwaniem.
Przez minione cztery lata samorządowcy grzali się w cieple programów unijnych i rządowych z Polskim Ładem na czele. W Polsce rosło PKB i zamożność mieszkańców. Rozwijano front inwestycyjny. Wszystko – mimo epidemii – układało się dobrze, tak jak programy jarmarków, festynów i zabaw wszelakich.
Trwającą od lutego wojnę na Ukrainie najpierw postrzegano jako zjawisko geopolityczne, dziś problemem są zjawiska ekonomiczne, w które wpisał się konflikt. Rosnąca inflacja a z nią koszty prowadzenia działalności gospodarczej wpędziły już w problemy tysiące firm. Samorządy odczuły to na razie w cenach uzyskiwanych w przetargach. Do Polskiego Ładu trzeba było dołożyć miliony – na przykład w Krzyżanowicach do nowego basenu w Tworkowie, w powiecie do muzeum multimedialnego w zamkowej słodowni. Sporo przetargów unieważniono, bo zarezerwowane kwoty były mniejsze od ofert w procedurze zamówień publicznych.
Optymizm jednak nie gasł, wszak na początku epidemii wieszczono katastrofę, co nie nastąpiło. - Skoro wyszliśmy z COViD-19, wyjdziemy i z tego – założono, wsłuchując się w rządowe zapewnienia, że damy radę.
Na razie jednak drogi wyjścia z trudnej sytuacji nie widać, a kryzys nie dotyka już tylko tych, co produkują i płacą podatki, ale puka do drzwi sfery budżetowej, która jedynie konsumuje, nie wytwarzając niczego poza dokumentami. Źródełka finansowego wsparcia zaczynają wysychać. Wciąż nie wiadomo, co z kolejnymi środkami z Brukseli. Rząd spóźnia się z płatnościami za podręczniki, opiekę nad uchodźcami, wciąż wiele osób nie dostało dodatku węglowego, a w gminach i powiatach zastanawiają się z czego pokryć dziurę budżetową w oświacie. W raciborskim Starostwie to kwota 6-8 mln zł, na tyle duża, by wstrzymać nowe inwestycje.
Końcówka kadencji będzie więc trudna, początek kolejnej nie lepszy. Jeśli kryzys się pogłębi, a inflacja dalej pójdzie w górę, problemem nie będzie tylko to, w co inwestować, ale jak zbilansować wydatki z przychodami. Niewykluczone, że pojawi się bezrobocie.
Włodarze chcieliby budować i przecinać wstęgi tuż przed wyborcami, ale nie da się uciec od kwestii urealnienia wynagrodzeń w sferze samorządowej (urzędnicy, pracownicy samorządowych jednostek). Katowice już zdecydowały się na 1000 zł podwyżki. Taki wskaźnik w raciborskich realiach spowoduje wypłukanie wolnych środków. Wątpliwe, by rząd przekazał na to pieniądze. Na razie znacząco podniósł uposażenia radnym i decydentom.
Żądania płacowe płyną ze strony nauczycieli, a podwyżki w oświacie zawsze odbywały się kosztem samorządów. To będzie kolejne uszczuplenie puli na wydatki inwestycyjne i to niemałe. W szpitalu wzrost pensji wymusił korektę planu finansowego. Strata brutto na całokształcie działalności wzrośnie z 4,36 do 9,7 mln zł. Z problemem zostawiono starostwo.
W 2023 r. w pełnej skali objawią się podwyżki cen energii elektrycznej, ciepła i gazu. Raciborski OSiR już teraz potrzebował dodatkowego zastrzyku w kwocie 750 tys. zł. Wyższe ceny biletów to dziś często spadek liczby gości i klientów, a zatem przychodów. Koszty stałe jednak zostają. Ktoś musi za nie zapłacić. Ten "ktoś" w realiach samorządów, to nie prezydent czy radni, ale podatnik. Zapłacimy My.
Na samorządowym sygnalizatorze zgasło zielone światło. Świeci pomarańczowe. Na wójtach, burmistrzach i prezydentach wymusi to zmianę postrzegania zjawisk, mniej będzie polityki i PR, a więcej zarządzania w realiach zaciskania pasa. Niezręcznie też będzie łożyć pieniądze na zabawę, jeśli pracownikom sfery samorządowej trudno będzie związać koniec z końcem.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz