Przyjechali, obcięli i pojechali
Jak trzeba odśnieżać to się nie można służb miejskich doczekać, a te drzewa, proszę, okaleczyli, choć nikt ich o to nie prosił - żali się Hubert Klima ze Skłodowskiej 65. Na co dzień pracuje za granicą. W piątek w nocy wrócił do domu. Dwa drzewa, które sadził jego ojciec, ktoś pozbawił gałęzi.
Świerk i modrzew posadził przed domem jego ojciec. Hubert Klima pielęgnował drzewa i był dumny, że się dobrze trzymają. Modrzew pryskał ostatnio preparatem przeciwko szkodnikom.
- Pracuję w Niemczech. Przyjechałem w piątek w nocy i myślałem, że serce mi pęknie - żali się pokazując nam drzewa, które straciły znaczną część gałęzi. Na całej Skłodowskiej tylko te nasadzenia tak potraktowano. Inne drzewa nie ruszono, w tym to przed pobliskim domem naczelniczki w magistracie.
- Poszedłem z tym na policję. Kazali pytać w Urzędzie Miasta - relacjonuje Klima. Jak się okazuje, to najprawdopodobniej właśnie ratusz zlecił cięcia. Firma, która je wykonała, pojawiła się w zeszły poniedziałek. Zlecenie nie zajęło jej dużo czasu. - Obcięli gałęzie, posprzątali i pojechali, a sąsiedzi myśleli potem, że to mnie coś odbiło - mówi Klima.
Naczelniczka sąsiadka, którą pytaliśmy o sprawę, powiedziała nam, że rzeczywiście drzewami opiekuje się Urząd Miasta, ale o cięcia przy domu Klimy trzeba pytać w odpowiedzialnym wydziale. - Nic więcej nie mogę powiedzieć - dodała.
- Zimą to się nie można pługu doczekać. Sam koszę trawę przy drodze, w tym wzdłuż ogródków po drugiej stronie drogi, choć to należy do miasta. To dziwne, że to tych drzew byli tacy szybcy - komentuje zbulwersowany mieszkaniec Skłodowskiej.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany