List do redakcji. Sąsiedzi dają nam w kość!

Późnym wieczorem, tj. koło godziny 23 (gdy Straż Miejska już nie pracuje) owi sąsiedzi spalają coś co strasznie śmierdzi, przez co nie da się otworzyć okien, bo ma się wrażenie, że palą się kable w mieszkaniu. Dym jest ciemny, szczypie w oczy i niemiłosiernie drażni drogi oddechowe. Sprawę niejednokrotnie zgłaszałam zarówno na Straż Miejską jak i na Policję, jednak sytuacja nadal się potwarza. Straż Miejska jest bezradna, ponieważ zgłaszam to po fakcie, natomiast Policja... no cóż ostatnim razem patrol podjechał po 30 minutach, gdy nic już się nie działo i policjanci nawet nie sprawdzili, co się działo. Całą sytuację obserwowałam z balkonu. Proszę sobie wyobrazić jak to jest nie móc otworzyć okna na 9 piętrze prz 25 stopniach temperatury na zewnątrz, w mieszkaniu jest o wiele wyższa. Proszę o pomoc lub chociaż wskazówkę co można z tym incydentem dalej zrobić - napisała do nas Czytelniczka, podsyłając zdjęcia dymiących kominów z domów przy Opawskiej (wzdłuż bloków przy Katowickiej).

O komentarz poprosiliśmy rzecznika magistratu. Oto odpowiedź:

Dzielnicowy Straży Miejskiej udał się pod wskazany adres i przeprowadził rozmowę z właścicielką nieruchomości, którą poinformował o skardze mieszkańca pobliskiego budynku wielorodzinnego na wydobywanie się z komina duszącego dymu, którego woń może wskazywać na spalanie odpadów. Właścicielka okazała kotłownię, w której znajdował opał dopuszczony do spalania tj. węgiel i drzewo. Została pouczona o prawidłowym gospodarowaniu odpadami i kategorycznym zakazie ich spalania w piecu grzewczym.

Zauważone nieprawidłowości należy niezwłocznie zgłaszać do Straży Miejskiej w godzinach pracy, a po godz. 21:30 dyżurnemu Policji.