W nocy doszło do trzęsienia ziemi w rejonie Ostrawy i Bohumina. Odczuli je mieszkańcy naszego powiatu
AKTUALIZACJA. Do wstrząsu doszło o godz. 3:52 (dane emsc.eu) w rejonie Ostrawy. Magnituda szacowana jest na 3,2 stopnie w skali Richtera. Wstrząs po pięciu sekundach odnotowała stacja sejsmologiczna w Raciborzu przy ul. Chłopskiej obok cmentarza Jeruzalem. Według Raciborza wstrząs szacowany jest na 3 stopnie, a jego centrum lokalizowane jest w rejonie Bohumina-Karwiny. Był odczuwalny w powiecie raciborskim, najmocniej w gminie Krzyżanowice, w pasie od Chałupek w stronę Krzyżanowic i Raciborza, ale również w powiatach wodzisławskim i rybnickim. Co mogło być jego przyczyną?
W opinii kierownika stacji PAN w Raciborzu, Wojciecha Wojtaka, był to prawdopodobnie wstrząs naturalny. Jego ognisko było głęboko (Czesi podają 10 km), miał ostre wejście i wysokie częstotliwości. To wyklucza tąpnięcie w kopalni. Wstrząsy o takiej sile zdarzają się w naszym regionie kilka razy w roku i są odczuwalne przez ludzi. Ten z dzisiejszej nocy wybudził wiele osób. Aktywne sejsmicznie jest dorzecze Opawicy w Czechach. Jak dodaje W. Wojtak, można się spodziewać wstrząsów następczych. Pełny opis zjawiska z 10 grudnia w nocy będzie znany około poniedziałku. Obraz trzęsienia dostępny [tutaj]
Z historii trzęsień ziemia na Śląsku
„Trzęsienie ziemi pospolicie po wielkich i długotrwałych kometach następuje, o czym historie świadczą. Ogniste obłoki albo miejsca na niebie, które się zdadzą, jakoby niebo gorzało, jest [to] znak trzęsienia ziemi. Ilekroć słońce smutne, czarne, bez obłoku, tylko samo w sobie, że się zda, jakoby podczas zaćmienie widać, albo kiedy kilka dni zachodząc po sobie długą, straszną chmurę zostawuje, trzęsienie ziemi znaczy po pewnych miejscach. Kiedy woda w studniach, w stawach, w sadzawkach, bez znacznej przyczyny, niepokojem stoi, tak jakoby nią kto ruszał, albo kiedy wody smak nad przyrodzenie słońszy i zapach przysmrodliwszy, potrzeba się obawiać trzęsienia ziemi w tych miejscach, w których się taka woda znajduje”. Te bałamutne porady zawarto w datowanym na 1781 r. Kluczu prognotykarskim. Sejsmolodzy tymczasem, mając w ręku najnowsze zdobycze techniki, do dziś łamią sobie jednak głowę, jak przewidzieć wstrząs i to na obszarze o niezwykle dużej aktywności sejsmicznej.
Do kilku znacznych trzęsień dochodziło w Raciborzu, a zjawiska te są obserwowane nawet współcześnie. „W środę przed Zielonymi Świątkami, 5 czerwca 1443 r., było trzęsienie ziemi wszędzie tak wielkie, że liczne kościoły, budynki miejskie i domostwa na Śląsku, w Polsce i na Węgrzech rozpadały się, dachy i wieże spadały, a w stawach rybnych woda wylewała się na pola, natomiast drzewa ruszały się i niektórzy ludzie padali. Dnia 16 czerwca 1443 r. było dwukrotne trzęsienie ziemi” – odnotował jeden z kanoników raciborskich w przytaczanym już bezcennym źródle zwanym Rocznikiem raciborskim II. Skryba z kolegiaty z pewnością nie konfabulował. Podobnie jak on, trzęsienie z 5 czerwca 1443 r. odnotowali inni kronikarze, donosząc przy tym zawsze o ogromnych stratach. We Wrocławiu legła w gruzach spora część zabudowy. W Brzegu spadła część sklepienia kościoła parafialnego, a w Krakowie zawaliło się sklepienie kościoła Św. Katarzyny.
W innym źródle odnotowano: „Roku 1443 5 czerwca o godzinie trzynastej, stało się wielkie drżenie ziemi w pośród strasznych grzmotów, tak że w mieście Krakowie wszystkie mury od trzęsienia jakby zwalić się miały i straszny sprawiały łoskot, a w wielu miejscach na murach i sklepieniach pokazały się niemałe szpary i pęknięcia, leciały cegły i kamienie. Przerażeni i ogłupieni tem niesłychanie od wieków w Polsce niebywałem zjawiskiem, mieszkańcy wypadali z domów na ulicę pytając jeden drugiego: co czynić”. Piszący swoje dzieje Polski Jan Długosz nie omieszkał wzmiankować: „wieże i gmachy waliły się na ziemię, rzeki powystępowały z łożysk a ludzie nagłym strachem zdjęci od zmysłów i rozumu odchodzili”.
Kataklizm z 1443 r. był największym z dotychczasowych, odnotowanych w Polsce. Miało siłę przekraczającą osiem stopni w skali Richtera. Współcześni badacze sądzą (1), że jego epicentrum znajdowało się na Przedgórzu Sudeckim bądź w okolicach samego Wrocławia. Skryba z raciborskiej kolegiaty poskąpił informacji o szkodach w Raciborzu. Najprawdopodobniej nie były tu aż tak znaczące, skoro odwołał się do strat, jakie odnotowano w innych regionach Śląska.
Raciborzanie nader często byli świadkami podobnych dramatycznych wydarzeń. Z przytaczanego już Rocznika Raciborskiego II wiemy, że 5 stycznia 1348 r. w piątek „było wielkie trzęsienie całej ziemi”. W wyjątkowo aktywnej sejsmicznie II połowie XVIII w. odnotowano dwa wstrząsy napawające ludzi strachem. Pierwszy wystąpił 22 sierpnia 1785 r. około godz. 7.00 rano, a drugi 27 lutego 1786 r. o godz. 4 rano. To drugie trzęsienie było w Raciborzu silniejsze, a „miejscami tak silne, iż wiele osób wypadło z łóżek, obrazki pospadały ze ścian, a śpiący na poddaszach pouciekali z mieszkań swych z obawy przed zawaleniem się domu”.
Dziś wiemy, że zjawisko z sierpnia 1785 r. miało swoje epicentrum w zachodnich Karpatach w obrębie Beskidu Śląskiego. Jego zasięg zamykały po okręgu miasta: Wodzisław, Miechów, Frydek, Racibórz i Orawa. Trzęsienie z 27 lutego 1786 r. poprzedziło kilka mniejszych wstrząsów: 3 stycznia w Szczecinie, 10 lutego w Mysłowicach, 13 lutego na Morawach, Słowacji i Dolnym Śląsku z epicentrum w okolicy Bruntala lub w Kotlinie Kłodzkiej, a 26 lutego słabe wstrząsy na przedpolu Beskidu Śląskiego. 27 lutego ziemia zadrżała dwukrotnie. Najpierw około godz. 1.00 w nocy na obszarze pogranicza śląsko-morawskiego (było to również odczuwalne w Raciborzu) oraz o godz. 4.00. Drugie trzęsienie było bardzo rozległe. Objęło Czechy, Słowację i Śląsk. Zaobserwowano je we Wiedniu, Sandomierzu i Piotrkowie. Największe szkody wystąpiły w pasie od Cieszyna do Opawy. O skali zjawiska świadczy fakt, iż w Bytomiu zaczęły samodzielnie bić dzwony na wieżach kościelnych. W Cieszynie pękały budynki, a w Polanicy źródła zaczęły nagle dawać więcej wody. Ludzie się wystraszyli: „W jakiejś wsi wytrwali tanecznicy uciekali z karczmy w pole, nie inaczej niż kleryk, który śpiewając przed świtem brewiarz w wawelskiej katedrze, skoro posłyszał trzeszczenie nastawy ołtarzowej, nie czekał już w stali na ciąg dalszy”.
Tylko w jednym przypadku mamy podejrzenie, iż trzęsienie ziemi mogło spowodować w Raciborzu straty w zabudowie. Wystąpiło na Śląsku w nocy z 26 na 27 stycznia 1774 r. W szeregu opracowań jako jego skutek przytaczane jest zawalenie się wieży obserwacyjnej przy kościele farnym w Raciborzu. Jakkolwiek fakt ten istotnie miał wówczas miejsce, to z racji fatalnego stanu technicznego budowli (zbudowano ja w 1588 r.), służącej podówczas za punkt obserwacyjny dla strażników miejskich, nie można wykluczyć, iż zawaliła się samoistnie bądź wstrząs przyśpieszył tylko jej agonię. Gdyby bowiem jego siła była na tyle duża, by móc niszczyć zabudowę, to odnotowano by zapewne znacznie więcej strat, choćby tylko pęknięcia na murze sąsiedniego kościoła farnego. Nic takiego jednak nie odnotowano.
Trzęsienie odczuwalne w Raciborzu zanotowano 5 stycznia 1858 r. pomiędzy godz. 8.20 a 8.30 wieczorem. „W wielu okolicach Górnego Śląska odczuto lekki wstrząs ziemi. Gazety donosiły o tym z Raciborza, Gliwic, Pszczyny, Bytomia, Lublińca, Opola, Toszka, Głubczyc, Rybnika i wielu innych miejscowości” - czytamy w Kronice czyli opisie topograficzno-historyczno-statystycznym miasta i wolnego mniejszego państwa stanowego Wodzisław na Górnym Śląsku Franza Ignatza Henke. W powiecie rybnickim trwało ono dwie sekundy i przeszło z południowego wschodu na zachód w dwóch następujących po sobie wstrząsach. Jedna z gazet pokusiła się o wskazanie epicentrum: „zdaje się, że wstrząsy zostały zauważone na przestrzeni kilku mil kwadratowych i wzięły swój początek od Karpat, skąd nadeszły”. Redaktor czasopisma dodał: „Nie zauważono niezwykłych objawów pogody w ostatnich dniach”. Nieliczni świadkowie donosili jedynie, że usłyszeli grzmot i widzieli błyskawice na zachodnim horyzoncie. Trzęsienie musiało zrobić mocne wrażenie na Górnym Śląsku, bo dzieci i starsi leżący w łóżkach „poczuli ruch z dołu do góry, jakby jakaś zewnętrzna siła miała ich wyrzucić”.
Jak się okazało epicentrum rzeczywiście znajdowało się w Karpatach w sąsiedztwie miasta Żylina na Słowacji, gdzie odnotowano duże zniszczenia. Konstanty Prus w swojej kronice Z przeszłości Mikołowa i jego okolicy pisze, iż trzęsienie to objęło analogiczny obszar, jak w 1786 r., ale było znacznie słabsze. Dołożono jednak wszelkich starań, by możliwie dokładnie zbadać je naukowo. „Rozchodziło się od swego ogniska pod Żyliną naokoło z szybkością 117,60 m na sekundę czyli 7056 m na minutę (...). Było krótkie, trwało 3 do 10 sekund; było naogół poziomo falujące, ale były między tem także wstrząśnienia pionowe i oscylujące; pierwsze wstrząśnienie było zwykle słabe, natomiast drugie lub trzecie bardzo silne, tak że głośno zadrżały szyby w oknach, szkła przechowywane w kredensach mocno zabrzęczały, niektóre drzwi się otwierały, meble zachwiały się i skrzypiały itd.”.
Ostatnie znaczące trzęsienie w Raciborzu miało miejsce 30 listopada 2004 r. Odnotowało je raciborskie Śląskie Obserwatorium Geofizyczne w Raciborzu. Miało siłę od 4,6 do 4,7 stopni w skali Richtera i dzieliło się na dwie fazy, które dzieliła 20-sekundowa przerwa. „Epicentrum znajdowało się w obrębie pienińskiego pasa skałkowego, zaś ognisko wstrząsu było głęboko, około 20 km pod powierzchnią ziemi. Fala sejsmiczna rozeszła się w promieniu około 200 km” – relacjonował na łamach „Nowin Raciborskich” (wydanie z 7.12.2004) kierownik Obserwatorium, Wojciech Wojtak. Dla sejsmologów trzęsienie na Podhalu to żadna nowość. Występuje w tym rejonie średnio co 30 lat. Wstrząs ten odczuły jednak nie tylko sejsmografy, ale i ludzie mieszkający w wieżowcach. „Wieżowce są podatne na falę. Pnie się ona w górę, wprawiając wyższe piętra w odczuwalne drgania. To tak jakbyśmy przymocowali jeden koniec pręta do stołu i uderzyli z dużą siłą w drugi. Każdy wie, jaki wywołuje to rezonans” - tłumaczył W. Wojtak.
Polska leży poza głównymi strefami aktywności sejsmicznej i duże trzęsienia zdarzają się u nas niezwykle rzadko. Wynika to z faktu, iż na obszarze naszego kraju dominują paleozoiczne i mezozoiczne skały osadowe zalegające na sztywnym podłożu platformy wschodnioeuropejskiej oraz w miarę ustabilizowanym fundamencie krystalicznym objętym paleozoicznymi ruchami orogenicznymi. Sądzi się, że ostatnie naprawdę duże trzęsienia ziemi miały u nas miejsce w okresie fałdowań alpejskich, czyli na przełomie ery mezozoicznej i kenozoicznej (ok. 150-20 mln lat temu). Wówczas to zostały zmienione tektonicznie głównie masywy górskie Sudetów i Gór Świętokrzyskich, w obrębie których powstały liczne uskoki, zręby i rowy tektoniczne. Liczne trzęsienia występowały wówczas również w okolicach Pienińskiego Pasa Skałkowego, który tworzy wyraźną granicę tektoniczną między Karpatami Wewnętrznymi a Karpatami Zewnętrznymi. Od czasu zakończenia orogenezy alpejskiej notowana jest w Polsce raczej „cisza” sejsmiczna.
W licznych opracowaniach naukowych wskazuje się, że najbardziej aktywne obecnie rejony sejsmiczne, to: Góry Kaczawskie, Przedgórze Sudeckie, Nizina Śląska, Wał Trzebnicki i Nizina Wielkopolska wzdłuż linii Jelenia Góra-Leszno oraz Kotlina Oświęcimska, Wyżyna Śląska i Wyżyna Krakowsko-Częstochowska wzdłuż linii Oświęcim-Herby. Trzęsienia ziemi w Polsce w niewielkim stopniu mają charakter typowych trzęsień tektonicznych wywołanych naprężeniami w skorupie ziemskiej. Są praktycznie nieodczuwalne przez ludzi.
Grzegorz Wawoczny
(1) Cataloque of earthquakes in Poland in 1000-1970 years. Katalog trzęsień ziemi w Polsce z lat 1000-1970, Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1972. Patrz też: Trzęsienia ziemi w Polsce, Zbigniew Zwoliński, Instytut Badań Czwartorzędu i Geoekologii, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznań oraz Trzęsienia ziemi w Polsce w latach 1000-2000, Maria Hojny-Kołoś Obserwatorium Sejsmiczne w Ojcowie, Instytut Geofizyki PAN, http://www.igf.edu.pl/~skand/trzesienia1000-2000.htm
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany