Fergie na planecie Śląsk. Księżna Yorku w Rudach

W szkole pytała dzieci o hobby, a potem urządziła sobie przejażdżkę parowozem, zjadła śląski kołocz i wzruszyła się na widok prezentu od dyrektora stacji w Rudach, któremu wręczyła bukiet kwiatów dla żony. Zrobiła sobie zdjęcia z królem, a do kolacji zasiadła w hotelu Spa Laskowo. Obowiązywał strój semi formal-black tie. Księżna Yorku, była synowa królowej Elżbiety II, odwiedziła dziś Rudy.
Jak dotąd głośno było o pobycie w Rudach w 1866 r. księżnej Wiktorii, późniejszej cesarzowej Prus, córki królowej Wiktorii Hanowerskiej. Po tamtej wizycie w rudzkim uroczysku Buk pozostał kamień z pamiątkową inskrypcją. Po księżnej Yorku pozostaną tysiące zdjęć, filmów i dobre wspomnienie. – Wszystko się udało – cieszy się burmistrz Paweł Macha. Było swojsko, śląsko, bez zbędnego patosu i polityków.
62-letnia dziś Sarah Margaret Ferguson tryska energią, uśmiechem, łatwo nawiązuje kontakty i chętnie pozuje do selfie. Jest ciekawska. Pisze powieści. Zagrała w filmie. Nierzadko jest bohaterką portali plotkarskich. Zmarły niedawno książę Filip nie był w stanie ścierpieć jej obecności. W 2011 r. nie otrzymała zaproszenia na ślub księcia Williama i Kate Middleton.
Ma arystokratyczne pochodzenie. To najmłodsza córka majora Ronalda Ivora Fergusona i jego pierwszej żony – Susan Mary Wright. W 1986 r. wyszła za mąż za Andrzeja, drugiego syna królowej Elżbiety, księcia Zjednoczonego Królestwa z dynastii Windsorów. Przyjęła wtedy tytuł Jej Królewskiej Wysokości Księżnej Yorku. Kiedy po skandalu (w 1992 r. brytyjskie tabloidy opublikowały zdjęcie księżnej w niedwuznacznej sytuacji z jej amerykańskim doradcą finansowym, Johnem Bryanem) w 1996 r. para wzięła rozwód, Sarze pozostał tytuł Księżnej Yorku, który straci jeśli wyjdzie za mąż. Z Andrzejem utrzymuje przyjacielskie kontakty. Mają dwie córki.
Księżna rankiem odwiedziła Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Wspominała, jak na początku lat 90. babcia udzieliła jej rady: jeśli ciężko ci żyć, idź i zrób coś pożytecznego. Pojechała do Polski i odwiedzała szpital w Zabrzu.
- Usłyszałam tam bardzo głośno płaczące dziecko. To była Ania. Nigdy jej nie zapomnę. Dziewczynka płakała z bólu. Pielęgniarka powiedziała mi, że nie są w stanie skutecznie pomóc wszystkim dzieciom, bo nie mają leków i narzędzi. Przez wzgląd na moją babcię i na Anię zdecydowałam, że muszę wesprzeć ten zespół i dzieci z Polski, założyłam fundację Children in Crisis. W pewnym sensie Polacy uratowali mi wtedy życie. Jeżdżę teraz po świecie i staram się być głosem tych, którzy tego potrzebują - opowiadała księżna Yorku.
Pielęgniarką o której mowa była dr Gabriela Mercik, Polka ze Śląska. Panie się zaprzyjaźniły. To na jej zaproszenie – spełniając swoją obietnicę sprzed blisko 30 lat - księżna przyleciała dziś do Polski. To pierwsza jej zagraniczna wizyta od wybuchu epidemii.
Dr Gabriela Mercik wprowadziła Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu, gdzie pracowała prawie 10 lat, w sieć szpitali promujących zdrowie. Jest lekarzem od 23 lat. Choroba nowotworowa spowodowała zwrot jej kariery zawodowej. Jest założycielką – w 2010 r. w Wielkiej Brytanii - Kliniki Medycyny Estetycznej „Dr. Gabriela Clinic” (pierwszą otwarto w Londynie, a dziś w Rudach Białym Dworze kolejną filię) oraz Fundacji MukoHelp, wspierającej dzieci chore na mukowiscydozę. Jej kosmetyki używają celebryci oraz członkowie rodzin królewskich. Księżna rekomenduje klinikę, wspierając działalność charytatywną.
- O przyjeździe księżnej rozmawialiśmy z dr Mercik około miesiąc temu. Z początku myśleliśmy, że to żart – mówi burmistrz Paweł Macha. Przez cały dzień towarzyszył arystokratce, dziś jako polski samorządowiec, choć zanim objął funkcję w administracji pływał na tankowcach, pod brytyjską barierą. – Byłem królewskim urzędnikiem, mogłem dawać śluby i rozwody – śmieje się Macha.
Rychło okazało się, że wizyta to jednak nie żart. Rozpoczęły się przygotowania. Musiano podać nazwiska wszystkich osób, które znajdą się otoczeniu księżnej. Żadnych polityków. – Oni naprawdę chcą być neutralni, a nie tłumaczyć się potem ze zdjęć – tłumaczy burmistrz. Listę przyjęto bez zastrzeżeń.
Początkowo księżna miała odwiedzić klinikę w Białym Dworze oraz rudzką wąskotorówkę. Kilka dni temu poprosiła o możliwość spotkania z dziećmi w szkole. Dyrektor Adrian Plura postawił wszystkich na nogi. W placówce powstała zielona pracownia „Leśna kraina wokół nas”, dofinansowana z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Plan otwarcia był co prawda inny, ale wstęgę przecięła księżna. Łatwo nawiązała kontakt z dziećmi. W prezencie otrzymała swój portret pędzla Miłosza Nosiadka (z datą 28.08.2021), zabawkową kolejkę dla wnuka Augusta (księżna została babcią w tym roku), kosz ze śląskim miodem i filiżanki z logiem gminy do angielskiej herbatki, album o Rudach i – od burmistrza - miniaturę taksówki mercedesa. – To też dla wnuka Augusta – tłumaczy Macha. Zaśpiewano jej sto lat z okazji zbliżających się urodzin (15.10.).
W bibliotece rudzkiej szkoły księżna nagrała wywiad dla TVN, a potem odwiedziła stację kolejki wąskotorowej. Specjalnie dla niej – cztery godziny wcześniej - uruchomiono parowóz Las, jeden z dwóch w Polsce. – Taki sam model jest w Wielkiej Brytanii, u prywatnego kolekcjonera – tłumaczył dyrektor Krzysztof Kopeć.
Była też nieplanowana przejażdżka z dziećmi, do wyjazdu ze stacji i z powrotem. Był wystrzał z armaty raciborskich braci kurkowych. Ci wręczyli księżnej album o swojej historii i wytłumaczyli czym się zajmują. – Spotykacie się w pubie? – zapytała Sara. Hetman Józef Pluta wyjaśnił uprzejmie, że wspólne biesiadowanie znajduje się dopiero na trzecim miejscu brackich powinności. Wśród braci był Bogdan Marian Pająk, król kurkowy z Raciborza AD 2021. Sara stanęła z nim do zdjęcia.
Księżnej – córce brytyjskiego majora – spodobał się mundur dyrektora Kopcia. – To replika przedwojennego – tłumaczył. Na koniec wizyty wręczył gościowi swoją pierwszą służbową kolejową czapkę. Księżna z początku nie chciała przyjąć prezentu ze względu na jego osobisty charakter, ale ostatecznie podziękowała, jak zapewniła, od serca. – Może być trochę brudna od smaru – ostrzegł Kopeć, a Sara postanowiła przymierzyć podarek. Nie pozwoliła jednak mediom i osobom towarzyszącym zrobić zdjęć. – To nie jest na instagrama – tłumaczyła.
Wcześniej, w śląskiej izbie rudzkiego skansenu pozwoliła się ugościć przez gospodynie z Turza. Przygotowały placki i kołocz. Była też kawa zbożowa. Księżna zasiadła do stołu i skosztowała śląskich smakołyków, interesując się zabytkowym wyposażeniem domów. Zaintrygowało ją wąskie łóżko. – Gdzie spały kobiety – zapytała.
Ze stacji pojechała na krótki spacer po parku wokół rudzkiego opactwa. W części nieoficjalnej księżna zjadła dziś kolację w hotelu Spa Laskowo. Obowiązywał strój semi formal-black tie.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany