Prymas Stefan Wyszyński w Raciborzu [WSPOMNIENIE]
Dziś beatyfikacja kardynała Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Czackiej. Poniżej wspomnienie wizyty duchownego w Raciborzu, 13 listopada 1951 r. To fragment tekstu pióra dr. Janusza Nowaka z monografii parafii WNMP. Zdjęcia pochodzą z arch. Stefana Maślanki.
(...) Był ks. Hajda prawdziwym „obrońcą Maryi” („Polonus – unus defensor Mariae”), wzorującym się w swoim oddaniu Tej, „co Jasnej broni Częstochowy”, na Prymasie Tysiąclecia. Wizyta, jaką 13 listopada 1951 roku złożył w raciborskiej parafii arcybiskup gnieźnieński i warszawski Stefan Wyszyński (wówczas jeszcze nie kardynał), pozostawiła w umyśle i sercu ks. Jana Hajdy niezatarte znamię, a przede wszystkim podniosła raciborskiego duszpasterza na duchu po wyeksmitowaniu z Opola Administratora Apostolskiego ks. Bolesława Kominka przez władze komunistyczne. Ks. Hajda, przyjaciel ks. infułata Kominka, mógł się obawiać podobnego losu. To przecież przyszły kardynał wrocławski sprowadził go z diecezji katowickiej na Opolszczyznę. Teraz, w zupełnie nowej sytuacji politycznej, ks. Hajda czuł się osamotniony. Dlatego tak ważne było wsparcie, jakie otrzymał od najważniejszej osoby w Kościele polskim.
Prymas był przyjmowany w Raciborzu jak prawdziwy książę Kościoła. Żarliwe słowa powitania wypowiedział ks. Hajda, podczas kazania prymasowskiego. Ludzie płakali, a grupa młodzieńców pod wpływem entuzjazmu podniosła w górę samochód z siedzącym w nim arcybiskupem Wyszyńskim. Była to z całą pewnością jedna z najważniejszych chwil w powojennych dziejach Raciborza. Ksiądz Prymas, wzruszony przyjęciem zgotowanym mu przez raciborzan, wystosował wkrótce na ręce księdza Jana Hajdy list z gorącymi podziękowaniami. Korespondencja raciborskiego proboszcza z arcybiskupem Wyszyńskim miała zresztą swą kontynuację w następnych latach. Bardzo przeżył ksiądz Hajda aresztowanie Prymasa w 1953 roku. Modlił się w jego intencji podczas nabożeństw, chociaż groziło to szykanami. Po wypuszczeniu ks. Stefana Wyszyńskiego jesienią 1956 roku proboszcz odczuwał autentyczną radość, której wyraz, w imieniu całej parafii, dał w liście skierowanym do Prymasa.
(...)
W listopadzie 1951 roku, kiedy parafia, w związku z wizytą arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego, przeżywała jeden z największych dni w swojej historii, ksiądz Hajda przywitał Dostojnego Gościa wierszem napisanym specjalnie na tę okazję. Brzmiał on zaś tak:
„Kochany Księże Prymasie!
Gdy wejdziesz do kościoła – tam po prawej stronie,
W kaplicy polskiej, spoczywa Ofka w koronie.
Po lewej obraz wielki: to Jej obłóczyny!
To Pani Raciborza, która za swe czyny,
Za święte życie, zalety i cnoty liczne,
Zdobyła sobie tu prawo do czci publicznej.
Ta cześć świętobliwej Ofki od wieków znana,
Po dziś dzień tu w Raciborzu jest zachowana.
Dlatego prosimy, by Kościoła włodarze
Świętobliwą Ofkę wynieśli na ołtarze!
Ciebie jako Prymasa raciborskiej ziemi
Prosimy o beatyfikację Eufemii!”
Pomińmy wielkodusznie pewne niezręczności stylistyczne i wersyfikacyjne, a nawet merytoryczne („Prymas raciborskiej ziemi”), a skoncentrujmy się na przesłaniu tej rymowanki powitalnej. Została ona w całości poświęcona świątobliwej Ofce, jej raciborskiemu kultowi i prośbie do Prymasa o przyczynienie się do sfinalizowania starań o beatyfikację tej pobożnej dominikanki. Świadczy to wymownie o randze, jaką nadawał ksiądz Hajda kultowi Eufemii od początku swego proboszczowania w Raciborzu. Przy okazji trzeba poświęcić choćby kilka słów intrygującemu fragmentowi owego wiersza. Otóż słowa: „tam (...) spoczywa Ofka w koronie” sugerują, że doczesne szczątki Eufemii wciąż znajdowały się w Kaplicy Polskiej, a przecież ks. Hajda doskonale wiedział (napisał bowiem nawet o tym własnoręcznie w kronice parafialnej), że spłonęły one, wraz z kryjącym je pięknym sarkofagiem oraz niemal całym wyposażeniem Kaplicy, w kwietniu 1945 roku. Czy zatem przytoczona fraza jest jedynie przykładem zastosowania „licencji poetyckiej”, czy może kryje się w niej jakaś nierozwikłana do dzisiaj tajemnica?
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.