Derby Raciborza dla Brzezia

Mecz rozpoczął się od niemrawego rozgrywania piłki w środku pola. Zarówno gospodarze jak i goście próbowali przedostać się w okolice pola karnego. Udało się to jako pierwszym drużynie miejscowych, którzy w 6. minucie oddali pierwszy strzał na bramkę strzeżoną przez Rafała Malona. Strzał był niecelny. Gospodarze starali się rozgrywać piłkę szybko, przez co przyjezdni nie bardzo radzili sobie z ich atakami. Jedynym sposobem na zatrzymanie zawodników Brzezia były faule. Po jednym z nich w 8. minucie spotkania groźny strzał z rzutu wolnego oddał kapitan brzeskiej jedenastki Wojciech Kurocik. Piłka minęła jednak światło bramki.

Przyjezdni po raz pierwszy mogli zagrozić bramce Grzegorza Sekuły w 11. minucie, jednak zagranie gracza Markowic trudno nazwać strzałem. Było to raczej delikatne muśnięcie piłki na aut.  Miejscowi z kolei nie ustępowali. Przeprowadzali atak za atakiem, decydowali się także na strzały z drugiej linii, które w większości były blokowane przez defensywę Markowic, pozostałe szybowały nad lub obok bramki.

18. minuta meczu. Kontra gospodarzy. Pierwszy strzał został zablokowany przez Rafała Malona, jednak piłka trafiła do niepilnowanego Łukasza Niestroja, a ten z ostrego kąta, po dłoni bramkarza gości umieścił ją w siatce. Strata gola podziałała nieco deprymująco na przyjezdnych. Cofnęli się do obrony, co zostało skrzętnie wykorzystane przez graczy Brzezia. Atakowali i czekali na błąd przyjezdnych. Takowy przydarzył się w 22. minucie, kiedy to niepilnowany Maciej Kremzer w zamieszaniu podbramkowym umieścił piłkę w siatce.

Radość i spokojna gra gospodarzy nie trwała długo, gdyż już w minutę po ich drugim golu Markowiczanie zdobyli gola kontaktowego. Piłkę z najbliższej odległości do siatki wpakował Piotr Skaliński. Od tego momentu w grze obu zespołów pojawiło się sporo nerwowości. Widać było, że oba zespoły bardzo chciały zdobywać kolejne gole. Niestety wynik nie ulegał zmianie.

W 30. minucie spotkania gracze Brzezia przeprowadzili szybką akcję. Strzał ich zawodnika, mimo iż był kąśliwy i po ziemi, został sparowany przez bramkarza na rzut rożny, który chwilę potem został zmarnowany. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy oba zespoły wypracowały po jednej dogodnej okazji. Gospodarze oddali niebezpieczny strzał po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, przyjezdni z kolei wyprowadzili szybką kontrę zakończoną strzałem Matusza Fojcika.  W samej końcówce na strzał zdecydował się ponownie Mateusz Fojcik, jednak i tym razem jego strzał pozostawiał wiele do życzenia. Niemal natychmiast po tej sytuacji sędzia zakończył pierwszą połowę derbowego spotkania, która obfitowała w wiele sytuacji z obu stron.

Początek drugiej odsłony to próby ataków obu ekip. Niestety nadal ich gra była bardzo nerwowa. Gracze obu zespołów zaczęli grać nieco ostrzej, co skutkowało częstymi przerwami. Pierwszą dobrą okazję w drugiej połowie miał zespół Markowic. W 50. minucie gracze Marka Cyrana wywalczyli rzut wolny, jednak piłka po dośrodkowaniu została zablokowana przez zawodnika miejscowych. Chwilę później serię ataków udało się wyprowadzić zawodnikom Brzezia. Jednak żaden z nich nie przyniósł zmiany wyniku.

57. minuta. W polu karnym gości wywiązało się zamieszanie, w czasie którego jeden z miejscowych oddał strzał na bramkę Markowic. Bramkarz nie miał problemów z obroną, jednak dał szanse na dobitkę. Ta była niecelna. Od tego momentu częściej przy piłce utrzymywali się gracze gości. Brzezie ograniczało się jedynie do obrony, przerywania ataków przyjezdnych i prób kontr.  Gracze Markowic z kolei przeprowadzali szybkie ataki. Jeden z nich w 64. minucie mógł zakończyć się wyrównaniem, jednak strzały graczy gości były skutecznie blokowane. Akcję tę zapoczątkował Ariel Franica, który lewą flanką boiska dostał się aż w pole karne brzeskiego zespołu. Gracze gości nie ustępowali. Chwilę później mogli po raz kolejny doprowadzić do wyrównania, jednak sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej Piotra Skalińskiego. Brzeziu udało się podejść pod bramkę przeciwnika dopiero w 70. minucie, lecz ich akcja została zakończona niecelnym strzałem w kierunku dalszego słupka bramki Rafała Malona.

77. minuta. Idealna okazja dla gości. Ryszard Jasny podał idealnie do Piotra Skalińskiego, a ten z powodu nierówności boiska posłał piłkę ponad bramką. Brzezie ciągle broniło się przed stratą bramki. Przyjezdni bardzo chcieli doprowadzić do wyrównania, jednak jedynie na staraniach się kończyło. W 84. minucie Markowice miały kolejną okazję. Wywalczyły rzut rożny, jednak piłka zamiast do gracza gości trafiła do jednego z zawodników Brzezia, a ten pobiegł z piłką pod bramkę drużyny przeciwnej. Na szczęście na posterunku został Jacek Wilk, który odebrał piłkę zawodnikowi miejscowych.

W ostatnich minutach meczu przewaga Markowic jeszcze bardziej się uwidoczniła. Przestraszeni kibice Brzezia domagali się od sędziego zakończenia meczu okrzykami: -Sędzia! Patrz na czas! Arbiter jednak grę kontynuował. Dopiero po trzech minutach doliczonego czasu zakończył mecz, którego wynik został ustalony do przerwy. Goście doznali czwartej z rzędu porażki, przez co znajdują się na piętnastym miejscu w tabeli, jednak jak zapowiedzieli kibice LKS Markowice: - Wiosna będzie należała do Nas!

Protokół pomeczowy:  

LKS Brzezie – LKS 07 Markowice 2:1 (2:1)

Bramki dla Brzezia:

1:0 – Łukasz Niestrój
2:0 – Maciej Kremzer

Bramki dla Markowic:

2:1 – Piotr Skaliński

Składy:

Gospodarze:

Grzegorz Sekuła – Wojciech Kurocik (k), Dariusz Kulikowski, Marcin Stawinoga, Artur Szefler, Tomasz Gromala, Dariusz Kochanek, Daniel Gawełek, Łukasz Leks, Łukasz Niestrój, Maciej Kremzer
Rezerwa: Marek Zapotoczny, Mateusz Moneta, Błażej Solich, Daniel Korzec, Marek Juroszek
Trener: Tomasz Gromala
Kierownik drużyny: Piotr Figura
Masażysta: Janusz Konsek

Goście:

Rafał Malon – Szymon Malon, Jacek Wilk, Marek Bakaj, Rafał Koszela, Mateusz Fojcik, Jarosław Lewera (k), Paweł Dąbrowski, Ariel Franica, Piotr Skaliński, Adam Jasita
Rezerwa: Ryszard Jasny, Adam Bednorz, Andrzej Zawadzki, Bogusław Małek, Mikołaj Tapper
Trener: Marek Cyran
Kierownik drużyny: Hubert Gaszka
Masażysta: Marek Galiński    

Grzegorz Piszczan