Klasa B: Komedia w Studziennej
Goście z Olzy przyjechali w dziewięcioosobowym składzie, a do końca pierwszej połowy pozostało ich siedmiu. Druga już się nie odbyła.
Trener Olzy Jan Twardzik tłumaczył, że dwóch zawodników ma nogę w gipsie, resztę wyeliminowały studia. W efekcie na boisko wybiegło tylko dziewięciu jego piłkarzy. Na pierwszą bramkę kibice nie musieli czekać długo. Zza pola karnego lekko po ziemi uderzył Adrian Szymiczek, jak się okazało za mocno dla golkipera Olzy, który po raz pierwszy musiał wyciągać piłkę z siatki. Nie minęło pięć minut, a z płasko dośrodkowaną piłką w pole karne minęli się obrońcy przyjezdnych i zawodnicy Studziennej mogli się cieszyć z drugiej bramki. Potem były już sytuacje kuriozalne. W pole karne wpadł Arnold Matuszek i został sfaulowany przez bramkarza. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł bramkarz gospodarzy, Rafał Koczwara. Pewnym strzałem pokonał golkipera gości. Kontuzji doznał kolejny zawodnik Olzy. Leżał za boiskiem w stercie liści, zwijając się z bólu. Nikt się nim nie zainteresował, prócz jednego z kibiców, który przyniósł mu… krówkę. Wstał dopiero po 15 minutach i o własnych siłach musiał dojść do ławki rezerwowych. Na boisko już nie wrócił.
Po tym zajściu przed szansą zdobycia kolejnej bramki stanęli podopieczni Piotra Urbańczyka. Matuszek po minięciu bramkarza zlekceważył piłkę i uderzył tak lekko, że zdążył ją wybić obrońca z linii bramkowej. Chwilę później w roli głównej wystąpił Psota. Razem z Matuszkiem pojawili się przed osamotnionym Płońskim. Tylko egoizm tego pierwszego uchronił Olzę od utraty bramki. Nie zmieniło to jednak faktu, że kibice z poczynań swoich piłkarzy mieli niezły ubaw. Ci z kolei regularnie dostarczali swoim fanom rozrywki, w sposób komiczny nie wykorzystując kolejnych sytuacji. Kolegę z zespołu krótko skomentował bramkarz: - trzy sytuacje stuprocentowe, ja miałem jedną i wykorzystałem. Słowa bramkarza jeszcze bardziej rozśmieszyły kibiców, a piłkarze robili dalej swoje. Tym razem postanowili wyjść we trzech na bramkarza przeciwnika. Efekt? Adam Piechaczek tak długo holował piłkę, że zdążyli mu ją zabrać obrońcy. Na piętnaście minut przed końcem pierwszej połowy na murawę padł kolejny piłkarz Olzy. Goście grali już tylko w siedmiu. Matuszek patrząc na nieudolność swoich kolegów, sam postanowił strzelić bramkę. Po raz kolejny przejął piłkę i nie podając już nikomu, zdobył czwartą bramkę. Wtedy dopiero z atakiem ruszyli piłkarze z Olzy. Gdy jeden z zawodników biegł z piłką, bramkarz Studziennej znów postarał się o komentarz w stronę jednego ze swoich kolegów: - nie fauluj go, bo ich jest już i tak mało.
Na drugą połowę piłkarze obu ekip już nie wyszli. Powodem przerwania spotkania było zdekompletowanie zespołu Olzy. Kolejny jej zawodnik kontuzji doznał…w szatni. W myśl przepisów, mecz nie może trwać dalej i sędzia spotkania słusznie przerwał zawody. Jednak kiedy przebrani zawodnicy chcieli opuścić teren boiska, sędzia odgwizdał II połowę. Piłkarze na szybko założyli na swoje kurtki koszulki i ustawili się na swojej połowie. Gości z Olzy już nie było. Wtedy sędzia zagwizdał koniec spotkania i odesłał zawodników do szatni. Wszyscy kibice przyglądali się temu w zadziwieniu. Nikt nie wiedział, o co chodzi. - Takiego czegoś jeszcze nie widziałem. Ani w karierze zawodniczej, ani trenerskiej - krótko skomentował sobotnie popołudnie Piotr Urbańczyk, trener LKS Studzienna. - Kontuzje, panowie, nic nie poradzę - tłumaczył Jan Twardzik.
LKS Studzienna- LKS Olza 4-0
Bramki: Adrian Szymiczek, Arnold Matuszek, Rafał Koczwara, Adam Piechaczek
LKS Studzienna: R.Koczwara- J.Koloch, P.Tumulka, M.Adamczyk, P. Tchórz- M.Cyranek, A.Szymiczek, A.Piechaczek, Psota-M.Jendrzejczyk,A. Matuszek
LKS Olza: Płoński- Słomka, G.Kozioł, D.Wacławczyk, M.Ryszka, M.Ganita, A.Nielaba, Pioch, Ł.Ryszka
Grzegorz Zuber
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany