Nowe boisko szczęśliwe dla Brzezia
Gracze LKS Brzezie wybiegli w świąteczne popołudnie na pierwszy oficjalny mecz w B klasie na swym nowym boisku. Jak okazało się po 90. minutach, nowa płyta przyniosła miejscowym wiele szczęścia, gdyż wygrali oni dosyć łatwo z beniaminkiem B klasy i sąsiadami zza miedzy, Płomieniem Kobyla.
Od początku meczu Brzezie ruszyło do ataku. Po chwili gracze Kobyli zostali zepchnięci do defensywy, lecz mimo dobrej sytuacji w 2. minucie gola dla gospodarzy nie padł. Dobrą okazję miał Tomasz Gromala, lecz jego strzał choć mocny, nie sprawił problemów bramkarzowi Kobyli.
Miejscowi nie rezygnowali z objęcia prowadzenia. Dobrą okazję do zdobycia gola miał Łukasz Leks, który otrzymał bardzo dobre podanie z głębi pola, lecz po wejściu w pole karne w asyście jednego z graczy gości posłał piłkę obok bramki.
W początkowych fragmentach meczu dobre okazje mieli także gracze Kobyli, lecz i oni nie potrafili ich wykorzystać. Dośrodkowanie trafiło do Łukasza Urbasa, który próbował uderzyć na bramkę z pierwszej piłki. Niestety gracz ten nie trafił czysto w piłkę, przez co akcja zakończyła się posłaniem piłki obok bramki LKS Brzezie. Mimo to przyjezdni nie poddawali się. Po chwili kolejną akcję wypracował Zbigniew Kocjan, lecz i jego strzał został obroniony, a podyktowany rzut rożny gracze Kobyli zmarnowali.
Brzezie, które wydawało się być faworytem tego spotkania miało momentami problem z opuszczeniem własnej połowy. Lecz gdy już im się to udało, wtedy tworzyli akcje, które mogły zakończyć się zdobyciem gola. Tutaj warto wspomnieć o rajdzie lewą flanką Krzysztofa Gadżały, który jednakże został wyrzucony za bardzo na bok, po czym nie był w stanie efektywnie dograć piłki do partnerów. Zdecydował się więc na strzał, lecz był on zbyt słaby, przez co Stanisław Cyfka nie miał problemów z jego obroną. Goście odpowiedzieli natychmiast, wyprowadzając akcję zakończoną strzałem. Niestety dla nich piłka po ich strzale minęła bramkę Grzegorza Sekuły.
Starania gospodarzy opłaciły im się w 28. minucie, kiedy to dobrą akcję zdobyciem gola sfinalizował Adam Nowakowski. Nie minęło wiele czasu, a kibice miejscowych mogli po raz kolejny wznieść ręce w geście radości. Jeden z graczy Kobyli zagrał w polu karnym w sposób, którego nie powstydziłby się niejeden z naszych siatkarzy. Arbitrowi nie pozostało nic innego, jak wskazać na wapno. Gola z jedenastu metrów zdobył Krzysztof Gadżała.
Płomień po stracie dwóch goli nieco przygasł, lecz w graczach z Kobyli ciągle tliła się iskierka nadziei. Próbowali atakować, lecz na niewiele się to zdawało. Nawet strzały z rzutów wolnych nie bardzo zespołowi gości wychodziły. Mimo to przyjezdni nie składali broni. Nadal starali się zdobyć gola kontaktowego. Najbliżej tego w pierwszej połowie był Michał Piątek, lecz jego strzał Grzegorz Sekuła koniuszkami palców wybił ponad bramką. Chwilę później arbiter zakończył pierwszą połowę spotkania, zapraszając oba zespoły na kwadrans zasłużonego odpoczynku.
Gdy zespoły wybiegły na drugą połowę, zdawać by się mogło, że ekipa Kobyli, przynajmniej duchem została jeszcze w szatni. Chwilę po wznowieniu gry piłkę w siatce tuż obok bezradnie interweniującego Stanisława Cyfki posłał Krzysztof Gadżała. Było to drugie trafienie tego zawodnika w środowym meczu. Nie minęło wiele czasu, a pod bramką Kobyli po raz kolejny zrobiło się gorąco. Tym razem za sprawą Łukasza Leksa, który indywidualną akcję zakończył jedynie strzałem w słupek.
Po kilku minutach potwierdzenie znalazło stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Kobyla, za sprawą dobrego wykończenia akcji przez Patryka Pytlika zdobyła gola. Bramka ta jedynie podrażniła ambicję ekipy z Brzezia. Nie minęło wiele czasu, a padła kolejna bramka dla gospodarzy. Dobre dośrodkowanie trafiło wprost na głowę Adama Nowakowskiego. Gdy wszystkim zgromadzonym wydawało się, że piłka poszybuje ponad poprzeczką, ta postanowiła zrobić psikusa bramkarzowi i w ostatniej chwili wpadła do bramki. Było to typowe trafienie „za kołnierz”.
66. minuta meczu. Druga bramka dla Kobyli. Tym razem piłkę w siatce umieścił kapitan Płomienia, Michał Piątek, dając tym samym sygnał do ataku. Chwilę wcześniej boisko z czerwonymi kartkami opuścili Łukasz Leks oraz Jerzy Pytlik. Goście od tego momentu starali się atakować. Gospodarze natomiast bronili się umiejętnie licząc na wyprowadzenie kontry. Ta jednak się nie nadarzyła.
Dopiero w 87. minucie meczu Mateusz Burakowski, mocnym strzałem z rzutu wolnego pokonał bramkarza Kobyli. Piłka po rękach Stanisława Cyfki wpadła pod poprzeczkę. Mimo usilnych starań obu zespołów kolejne bramki nie padały.
Kobyla choć starała się jak mogła nie wygrała meczu na Brzeziu. Nie zdobyła nawet jednego punktu, a odniosła za to drugą, podobnie wysoką porażkę. Optymizmem może napawać za to fakt, że w liczbie zdobytych przez Kobyle bramek widać lekka tendencję wzrostową. Brzezie z kolei urasta powoli do roli faworyta B klasy, lecz to jak ostatecznie zakończy się sezon w ich wykonaniu pozostaje nadal sprawą otwartą.
LKS Brzezie – LKS Płomień Kobyla 5:2 (2:0)
28’ 1:0 Adam Nowakowski
31’ 2:0 Krzysztof Gadżała (k)
48’ 3:0 Krzysztof Gadżała
58’ 3:1 Patryk Pytlik
60’ 4:1 Adam Nowakowski
66’ 4:2 Michał Piątek
87’ 5:2 Mateusz Burakowski
LKS Brzezie: Grzegorz Sekuła – Roman Kołoczek, Dariusz Kulikowski (kpt.), Tomasz Gromala, Łukasz Franiczek, Mateusz Burakowski, Adam Nowakowski, Maciej Kremzer, Raingsei Ran (75. Adrian Gatnar), Łukasz Leks, Krzysztof Gadżała (50. Łukasz Niestrój)
Rezerwowi: Marek Zapotoczny, Marek Juroszek
TRENER: Tomasz Gromala
LKS Płomień Kobyla: Stanisław Cyfka – Bartosz Bochynek, Łukasz Urbas, Kamil Kubala (46. Arkadiusz Jasny), Michał Piątek (kpt.), Andrzej Zapotoczny, Jerzy Pytlik, Mateusz Baszczok, Zbigniew Kocjan, Patryk Pytlik, Kamil Knura
Rezerwa: Rafał Mandera, Wojciech Nowak, Dawid Jacek, Grzegorz Scheithauer
TRENER: Bogusław Koczy
Żółte kartki: Dariusz Kulikowski (Brzezie); Jerzy Pytlik x2 (Kobyla)
Czerwone kartki: Łukasz Leks (Brzezie); Jerzy Pytlik – za dwie żółte (Kobyla)
Spotkanie sędziowali: Krzysztof Ganita (sędzia główny); Błażej Wieczorek, Krzysztof Kurzydym (sędziowie liniowi)
Grzegorz Piszczan
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany