Rowerem do Budapesztu
Trzech młodych mieszkańców gminy Krzyżanowice wybrało się na rowerach do stolicy Węgier.
„Szczęśliwej rajzy” życzył ksiądz Henryk Wycisk, żegnając 12 lipca, przed remizą OSP w Bieńkowicach, trzech rowerzystów udających się do Budapesztu. Każdy z nich otrzymał medalik z Matka Boską Szkaplerzną, aby się nimi opiekowała. W tak długą trasę rowerami jadą po raz pierwszy. - Znudziło się nam jeżdżenie po okolicy – mówi Tomasz Koczy, 28-letni inżynier z Bolesławia. – Chcemy szybko wrócić, bo zbliżają się żniwa – wyjaśnia Tomasz Cwik (29 lat), rolnik z Bieńkowic. Trzecim rowerzystą jest Sebastian Plura, 24-letni handlowiec z Bolesławia. Bagaż stanowiły dwa namioty – jeden do spania, drugi na rowery, poza tym śpiwory, karimaty, prowiant. Podróżnicy sami sobie gotowali śniadania i kolacje.
(tb, KGW)
Krótki dziennik z podróży
Nie wykonaliśmy planu, przerósł nas, był zbyt ambitny – w 4 dni 800 km to zbyt wiele. Wyjechaliśmy o ósmej rano w sobotę, 12 lipca, po pożegnaniu i błogosławieństwie ks. Henryka Wyciska, proboszcza z Bolesławia. Pogoda nam sprzyjała. Trasa pierwszego dnia przebiegała przez Bogumin, Karwinę, Czeski Cieszyn, potem była Cadca i Żilina, dojechaliśmy aż do 185 kilometra w połowie drogi między miastem Martin a Banską Bystrzycą na Słowacji – tam przenocowaliśmy. Trasa drugiego dnia wiodła przez Zwolen do Sahy na granicy węgierskiej i dalej przez Vac do Budapesztu, w tym dniu zrobiliśmy 215 km. W Budapeszcie zostaliśmy cały dzień i noc. Nocleg w Budapeszcie udało się załatwić w zaprzyjaźnionej parafii Św. Anny nad Dunajem, po drugiej stronie słynnego parlamentu. Poniedziałek przeznaczyliśmy na zwiedzanie Budapesztu, oczywiście na rowerach.
Tempo jazdy było szybkie, bo podczas dwóch dni zrobiliśmy 400 km, co daje nam wiele osobistej satysfakcji. Z wielu powodów nie byliśmy w stanie wrócić na rowerach do domu (kontuzje, sprawy prywatne), a przede wszystkim czas, jaki potrzebowalibyśmy na powrót, to co najmniej 3 dni w trudnym terenie, a zależało nam na tym, by nie przedłużać pobytu na Węgrzech i szybko wrócić do domu.
We wtorek rano, 15 lipca, wyruszyliśmy pociągiem z Budapesztu do Masonmagarodovar, stamtąd do Bratysławy przejechaliśmy rowerami 50 km i po 4-godzinnym zwiedzaniu Bratysławy, późnym wieczorem wróciliśmy pociągiem do Bogumina, wykręcając w sumie 509 km. Co najważniejsze, wróciliśmy bezpiecznie i zadowoleni z naszej podróży. Nie wiadomo, kiedy znowu uda się coś podobnego zorganizować, choć powinno być łatwiej, bo mamy już pierwsze doświadczenia. Podczas wyprawy nie mieliśmy żadnych problemów z rowerami, jedyną awarią był złamany dzwonek, który zepsuł się podczas ostrzegania przechodniów w Budapeszcie, a zapasowego nie było.
Budapeszt jest piękny latem!
Wiele osób dokonało większych i ciekawszych wyczynów. Dla nas to była przygoda, której rozgłoszenie nie było naszym celem. Jeśli jednak ktoś uważa, że taka wyprawa to małe piwo to proszę się wybrać.
Tomasz Koczy
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany