Rudnik kontra Jankowice, czyli arbiter i kury w roli głównej
Festiwal nieskuteczności w wykonaniu piłkarzy LKS Jankowice był bezpośrednią przyczyną wczorajszej porażki z Rudnikiem na podmokłym po ostatnich nawałnicach boisku rywala. Pomimo szybkiego objęcia prowadzenia już w 6 minucie meczu całe spotkanie przegrali w stosunku 4:2.
Po zaskakującym golu Łukasza Procka w 6 minucie (arbiter zaliczył błędnie bramkę innemu piłkarzowi) gospodarze wyrównali 29 minut później po silnym i precyzyjnym strzale Patryka Twaroga. Już po przerwie w 48 minucie gry na 2:1 podwyższył Marcin Procek, ale to wszystko, na co było stać zawodników gości w tym spotkaniu. W 56 minucie obrońca Jankowic wybił piłkę zmierzającą do bramki ręką i za to przewinienie ujrzał czerwony kartonik. Sędzia podyktował też rzut karny, którego na gola zamienił Marek Fojcik. Gospodarze trafiali jeszcze w 65 i 87 minucie pozbawiając złudzeń rywala, który dziś był po prostu drużyną słabszą, nieskuteczną. I gdyby się tak dobrze przyjrzeć to również drużyną nielubianą chyba przez arbitra głównego. Dzisiejsza sędziowska ekwilibrystyka pana Zdzisława Małysa każe się poważnie zastanowić nad sensem pracy w klubach sportowych na tym szczeblu rozgrywek. Pracy polegającej na wolontariacie, która nieraz pochłania działaczom cały wolny czas i powinna przynosić przynajmniej jakąś satysfakcję. A na koniec w trakcie meczu oglądamy taki oto obrazek: zawodnik gospodarzy podbiega do kapitana gości z pięściami krzycząc, że zaraz go zaj….. Mówi to głośno w obecności arbitra. Ten nawet nie zwraca mu na to żadnej uwagi. Ze strachu by samemu nie oberwać? Nie dyktuje też dwóch oczywistych rzutów karnych, za faul na piłkarzu Jankowic gwiżdże rzut wolny przeciwko tej drużynie. Swoimi wielce dyskusyjnymi decyzjami spowodowanymi być może faktem, że arbiter nie nadąża za akcjami, prowokuje działaczy gości. Kiedy ci głośno zwracają mu uwagę na niestosowność podejmowanych decyzji podbiega do linii bocznej i w odwecie wyrzuca, z tzw. „strefy” wiceprezesa klubu. Tego, który jako jedyny nie komentował dziwacznych wyroków sędziego. Arbiter twierdził, że wiceprezes niewpisany do protokołu nie mógł przebywać w tzw. strefie. Jedyny problem w tej decyzji sędziego Małysa polegał na tym, że przy budce zawodników rezerwowych gości (gospodarzy również) nie było wyznaczonej żadnej strefy. Działacz stał kilka metrów od budki gdzie przez ponad 60 minut robił zdjęcia. I wcześniej panu Zdzisiowi jakoś nie przeszkadzał. Arbiter chcąc dyskutować o strefie powinien ją najpierw kazać wyznaczyć gospodarzom. Może nie wiedział? Dla świętego spokoju działacz gości poszedł jednak na drugą stronę gdzie przez ponad połowę meczu między zawodnikami plątały się dwie sympatyczne kury. Kury nie przeszkadzały jednak Zdzisławowi Małysowi. A powinny bo przeszkadzały zawodnikom…
h.mac
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany