Liga juniorów: Disco-polo Pietrowice
To był najciekawiej zapowiadający się mecz drugiej kolejki klasy A juniorów. Ale mile wspominać go będą tylko goście z Pszowa. Pietrowiczanie zachowywali się na boisku skandalicznie, a ich zegar dziwnie odliczał czas.
TS Górnik Pszów jak do tej pory jeszcze nie zdobył punktów na boisku w Pietrowicach. O szansach swojego zespołu rozważnie wypowiadał się trener Górnika, Sebastian Mańka. Jednak w swoim zespole miał kilku zawodników, na których bardzo liczył. I oni go nie zawiedli. Już po przyjeździe do Pietrowic wiadomo było, że miejscowi grają dzisiaj mecz. Muzykę disco–polo było słychać chyba nawet wśród wiernych, którzy znajdowali się nieopodal w kościele. Wydawali się być tym faktem mocno zdegustowani. Na rozgrzewce, oprócz głośnej muzyki, zawodnikom towarzyszył pies, który jest chyba najoryginalniejszym kibicem w regionie. Sympatyczny psiak sprawiał jeszcze problemy na samym początku meczu, kiedy to chciał pomoc obrońcom „swojej” drużyny, jakby wiedziony psim instynktem, że Pszów ma bardzo wartościowych zawodników. Jednym z tych zawodników był Grzegorz Sitko. Zawodnik ten ma już za sobą występ w pierwszym zespole Górnika, który występuje w czwartej lidze.
Środkowy pomocnik Sitko był najlepszym zawodnikiem tego meczu. Wyróżniał się doskonałym panowaniem nad piłką i wysoką techniką użytkową. Od pierwszych minut reżyserował grę swojego zespołu a obrońcy Pietrowic zupełnie nie radzili sobie z jego zagraniami. Jednym z nich Sitko znalazł się po lewej stronie Rafała Robakowskiego. Ten w pełnym biegu wpadł w pole karne przeciwników. Aby go zatrzymać, obrońca gospodarzy musiał uciec się do faulu. Prowadzący te spotkanie sędzia Pytlik wskazał na białą plamę wapna na jedenastym metrze. Do piłki podszedł Sitko. Po jego strzale wszystkim na boisku i na ławce rezerwowych zadrżało serce - piłka odbiła się od słupka i potoczyła wzdłuż linii. Do bramki wpadła dopiero przy uderzeniu o drugi słupek. Była jedenasta minuta zawodów. Już w dwunastej Robakowski uderzył z narożnika pola karnego. Efekt? Goście prowadzili 2:0.
Tego w Pietrowicach jeszcze nie było. Goście grali swoje i spokojnie realizowali założenia trenera. Byli świadomi, że przeciwnik jest wymagający, dlatego skupiali się na każdej kolejnej akcji, a nie na wyniku. Bardzo aktywny był prawy pomocnik, Grzegorz Tosta. Miał okazję na podwyższenie wyniku, lecz sędzia dopatrzył się zagrania ręką podczas przyjmowania piłki. Wyrównana gra przyniosła pod koniec pierwszej połowy bramkę kontaktową. Piłkę z boku w pole karne zagrał pomocnik Pietrowic i do siatki skierował ją z pięciu metrów napastnik gospodarzy. Pierwsza połowa to niestety pokaz braku postawy fair-play gospodarzy, którzy prowokowali i odnosili się wulgarnie w stosunku co do swoich przeciwników. Za takie niesportowe zachowanie gospodarze przez dziesięć minut musieli grać w dziesiątkę (w rozgrywkach juniorów karami są czasowe usunięcia z boiska).
Na drugą połowę zawodnicy obu drużyn wyszli z bardziej bojowym nastawieniem. Pietrowice czekały, jaką taktykę zaprezentują zawodnicy z Pszowa, zaś Górnik widząc to i mając komfort w postaci prowadzenia, spokojnie prowadził grę. Piłkarze z Pszowa cofali się na swoją połowę i tam przejmowali piłkę, korzystając z dobrej postawy swoich obrońców. W tej formacji najlepiej prezentował się stoper (także mający debiut w czwartej lidze) Wojciech Hetmaniak. Imponował dobrym ustawieniem i skutecznością w pojedynkach jeden na jeden, lewy obrońca Patryk Gutner. Po każdym przejęciu piłki uruchamiani byli dobrze dysponowani tego dnia boczni pomocnicy. I kiedy gospodarze zorientowali się, że ich statyczna gra odpowiada przeciwnikowi, zabrali się ostro do gry. I to dosłownie. Raz po raz na ziemi leżał któryś z zawodników Górnika. W 61. i 65. minucie meczu Pietrowice nie wykorzystały dwóch sytuacji sam na sam. Mecz zbliżał się ku końcowi a wynik nie ulegał zmianie. Pszów bronił się mądrze, a kiedy był w posiadaniu piłki, spokojnie rozgrywał ją pomiędzy liniami pomocy i obrony. W końcowych minutach goście wiedzieli już, że po raz pierwszy wywiozą z tego trudnego terenu punkty i to od razu komplet. Kierownik drużyny Górnika, który reagował żywiej na wydarzenia na boisku aniżeli trener, sugerował przestawienie czasu na tablicy świetlnej. W trakcie meczu można było zauważyć, że miał rację. Na przykład, kiedy była minuta 49, następną była 51, po 51. 50., a po 50. znów 51. Dopiero wtedy czas biegł już normalnie. I tak po każdej dziesiątce. Słysząc to gospodarz Pietrowic nazwał go „ormowcem”. Jednak już nic ani nikt nie wpłynął na wynik meczu. Sędzia zakończył go po upływie regualminowego czasy gry (w lidze juniorów jest to 80 minut). W ten sposób Górnik Pszów został nowym liderem. Pietrowicom nie pomogła ani muzyka disco-polo, ani pies, ani też wadliwy zegar.
Grzegorz Zuber
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany