Reklama

Najnowsze wiadomości

Kultura i edukacja13 listopada 201609:20

Racibórz z intrygą i sensacją w tle. Oto Ela

Racibórz z intrygą i sensacją w tle. Oto Ela - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz: Prezentujemy pracę Łukasza Lachowskiego pt. Oto Ela, która zdobyła II miejsce w konkursie Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej pt. "Racibórz prozą zaczarowany". Jury brało pod uwagę lekkie pióro oraz pomysł na oryginalną fabułę, tym razem zawierającą intrygę kryminalną lub sensacyjną zlokalizowaną oczywiście w Raciborzu.

Łukasz Lachowski Oto Ela

Łopata wchodzi w ziemię jak w masło. Dobrze to zaplanowałem, lubię mieć wszystko odpowiednio poukładane. Gleba w Oborze jest zawsze wilgotna. Byle tylko nie trafić na korzenie, jak ostatnio. Szpadel mam całkiem nowy, kupiłem przedwczoraj, w Castoramie. Nigdzie nie jesteś tak anonimowy, jak w supermarkecie. Nie zapamięta cię żaden sprzedawca ani kasjerka. Pracowałem w ochronie, wiem, że nagrania z kamer to fikcja, nadpisują się co kilka godzin. Byle nie płacić kartą. Po zakupach poszedłem na spacer, żeby zostawić narzędzia w lesie.

Zmachałem się trochę. Kondycja już nie ta, zaniedbałem ostatnio siłownię, bieganie. Jeszcze dziesięć lat temu, w Leeds, potrafiłem machać łopatą przez cały dzień. Ale wróciłem, nie będę całe życie pracował przy kopaniu rowów. Tyle co teraz, od czasu do czasu. I też nie dla przyjemności, ale z obowiązku. Siadam na pniaku, wyciągam świeżą ćwiartkę z kieszeni, pociągam kilka łyków. Jeszcze zimna, dobra jak zawsze. Do świtu jest trochę czasu, mogę sobie pozwolić na przerwę, zapalić. Porządnie się przygotowałem.

Oto Ela. Moja bogini. Złapałem ją za nogi. Najdłuższe nogi świata. Tak mi się wydawało, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją w klubie Ozon na Reymonta. Fajna dyskoteka była, szkoda, że ją zamknęli. Ale długie nogi to nie wszystko. Najważniejsze, żeby dziewczyna była uśmiechnięta. A ona śmiała się bez przerwy.
Łatwo było do niej zagadać. Schody zaczęły się później. Nie chciała mi dać numeru komórki. Nie dała się odprowadzić do domu. Podobała mi się, taka niedostępna. Ubłagałem, wzięła mój numer. Obiecała, że zadzwoni.

Nie zadzwoniła w niedzielę. Ani w poniedziałek. Nie wytrzymałem, we wtorek musiałem się trochę napić. Żeby odreagować, w środę pojechałem już z chłopakami całkiem zdrowo. Nie umiałem się pogodzić z tym, że taka laska pewnie kogoś ma. Zadzwoniła trzy dni później.

Umówiłem się z nią na wieczór. Nie chciałem iść do knajpy, rozmawiać przy piwie czy drinkach. Było gorąco, to zaprosiłem ją na mrożoną kawę do Piotrusia. Ja przyszedłem pół godziny przed. Dziesięć po byłem pewien, że ona się już nie pojawi. Może coś jej wypadło. Różne rzeczy zdarzają się ludziom. Mogła się spóźnić na autobus, mógł jej się wyładować telefon i nie miała jak dać znać. Normalna sprawa. Przyszła dwadzieścia po, jak już byłem w drzwiach. Spędziliśmy zajebisty wieczór. Spacerowaliśmy, siedzieliśmy na ławce pod pomnikiem, rozmawialiśmy. Była pierwszą osobą, która mówiła do mnie Cezary. To brzmiało poważnie. A nie jak wszyscy, Czarek, Czarek. Jak do psa.

Nawet jej wtedy nie pocałowałem. Pozwoliła mi się odprowadzić i dała mi swój numer. Zaczęliśmy do siebie pisać.

Ciało leży parę metrów dalej, na trawie. Zawinąłem w dwa worki, takie do wynoszenia gruzu. Mocne, pisało na opakowaniu, że udźwig do sześćdziesięciu kilo. W sumie powinny wytrzymać dwa razy więcej, bo jeden na głowę, a drugi na nogi. Nawet mi sprzedawca doradził wziąć droższe i życzył powodzenia w rozwalaniu ściany. Skąd miał wiedzieć, że będę rozwalał coś innego.

Przypomina trochę jajko niespodziankę. Tylko że czarne i lekko rozciągnięte. Różnica taka, że zabawki ze środka już nikt nie poskłada do kupy. Nikt się nią nie będzie bawił ani jej przytulał. Ogólnie mówiąc, trochę się popsuła.

Zakochałem się jak dzieciak. Pisałem do niej codziennie. Spotykaliśmy się raz, dwa razy w tygodniu. Dla mnie za mało. Wieczory dzieliłem na te z nią i bez niej. Te drugie zwykle spędzałem nad kuflem, w domu albo gdzieś przy rynku. Zastanawiałem się, co wtedy robi, z kim się spotyka.

Starałem się. Kupowałem kwiaty i wiśnie w likierze, oczywiście tylko Cherissimo z Mieszka. Szukałem fajnych imprez w innych miastach. Ela nigdy nie odmawiała. W końcu zaprosiła mnie do siebie. Mieszkała w kamienicy na Długiej, w mieszkaniu po babci. Ugotowała pyszną kolację. Roladę z kluskami, jak u matki. Wino przyniosłem, białe i czerwone. Nie chciała za bardzo pić, to sam wypiłem obydwa. Nie pozwoliła mi zostać na noc. W drodze powrotnej wpadłem jeszcze knajpy na jednego, spotkałem paru kumpli.

Niby dobrze, że tak od razu nie chciała. Znaczy, że porządna. Może nawet mógłbym spędzić z nią całe życie. Tak myślałem.

Dopiąłem swego kilka miesięcy później. Pojechaliśmy do Wisły, wynająłem pokój w Gołębiewskim. Na basenie pękałem z dumy, oglądali się za nią wszyscy faceci. Chciałem dać jednemu po mordzie, bo gapił się za długo na jej dekolt. Ale trzeba przyznać, że było na czym oko zawiesić. Potem zabiegi, kolacja, wino, jacuzzi. Powiedziała mi, że mnie kocha. Ja jej, oczywiście, też.

W niejednym piecu chleb piekłem, ale chyba specjalnego wrażenia na niej nie zrobiłem. I ona nie wyglądała na nowicjuszkę. Po wszystkim zasnęła spokojnie. Ja nie mogłem spać do rana. Paliłem i myślałem. Ilu było przede mną. Czy byli lepsi. Jakby mi nie zależało, to bym nie myślał przecież. Na poprawę humoru wypiłem wszystko, co było w hotelowym minibarze.

Trzaska gałąź. Dół już prawie po kolana, wyłączam czołówkę, przestaję kopać, schylam się. Ktoś idzie. Jednak mnie znaleźli. Musiałem gdzieś popełnić błąd. Przestaję oddychać. Krew pulsuje w skroniach. Chyba zaraz pęknie mi łeb. Nie mogą mnie zauważyć. Cisza. Pewnie też wstrzymał oddech i wypatruje. Mija kilka minut, może kilkanaście? Czekam. Żadnych świateł. To chyba jakieś zwierzę. Albo wiatr. Kurwa, co za stres z tą robotą. Szperam po kieszeniach nowych bojówek. Demobil szwajcarski, kupiłem specjalnie razem z resztą ciuchów w lumpeksie na Ogrodowej. Potem wszystko pójdzie do pieca. Nie może zostać śladu, ani włoska nawet. Nie zdążę się nauczyć, gdzie są kieszenie w tych gaciach. Wreszcie jest, znalazłem butelkę. Na szczęście jeszcze nie pusta. Mały łyk. I drugi. Jest spokój, trzeba kopać dalej.

Układało nam się coraz lepiej, i w życiu, i w sypialni. Ela zgodziła się ze mną zamieszkać. Właściwie to ja zamieszkałem u niej, miała więcej miejsca i do tego własne, niewynajmowane.

Najbardziej lubiłem wspólne wieczory. Kino domowe, winko albo drink, mecz i parę piw do tego. Trochę marudziła, że często i dużo kupuję alkoholu, ale niewiele sobie z tego robiłem. Mówiłem jej, że gdyby cofnęła się w czasie, żeby zobaczyć, ile pił mój ojciec, całowałaby mnie po rękach z wdzięczności, zaraz po wyjściu z wehikułu czasu.

Nie lubiłem, kiedy wychodziła. Tu jakieś zakupy, tam wizyta u koleżanki. Uważałem zawsze, że kobieta powinna siedzieć w domu ze swoim facetem, ewentualnie z nim wychodzić. Chętnie wybierałem się z nią do Galerii Młyńskiej, bo blisko. Najlepiej po coś z bielizny. Miała pełną szufladę takich skąpych fatałaszków, ale nie wszystkie ode mnie. Nie lubiłem, kiedy nosiła te inne, zawsze się zastanawiałem, czy nie dostała tego wcześniej od innego faceta.

Czasem wracała później i strasznie mnie irytowało, kiedy nie odbierała telefonu. Z nudów zacząłem przeglądać jej rzeczy. Próbowałem znaleźć jakiś pamiętnik albo dziennik, żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Przejrzałem jej wszystkie albumy. Miała sporo zdjęć z różnych wyjazdów, ale na wszystkich była sama. Musiała usunąć te z facetami, przecież w końcu ktoś jej te zdjęcia robił. Na jednym siedziała uśmiechnięta na wielkim łóżku w pokoju hotelowym, ubrana tylko w skąpe bikini. Ciekawe, co i z kim tam robiła. I skąd w ogóle miała na to wszystko kasę? Zwykle po przejrzeniu tych zdjęć brała mnie taka złość, że musiałem się napić.

Znów jakiś szelest. Chyba worek się ruszył. To nie może być wiatr, dobrze owinąłem folię taśmą do pakowania. Patrzę żółtym okiem czołówki i czekam, czy poruszy się jeszcze raz. Nie powinno być żadnych problemów, w środku też zawinąłem szczelnie. Rzucam okiem na telefon, czasu jest sporo. Mogę odpocząć, zapalić kolejnego papierosa. Zgniatam niedopałek między palcami rękawic i wkładam go do kieszeni. Pójdzie do pieca razem ze spodniami.

Nie istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Zawsze któraś strona będzie chciała czegoś więcej. Facet – wiadomo czego. A kobieta wcześniej czy później się zadurzy. Rozumiem, że kobieta może mieć koleżanki, umawiać się z nimi na kawę i pogaduchy, ale ileż można tak tracić czas?

Próbowaliśmy parę razy spotykać się ze znajomymi Eli, ale nic ciekawego z tego nie wyszło. Większość z tych mężów czy facetów jej koleżanek nie chciała, nie mogła albo – co najgorsze – zwyczajnie nie potrafiła się ze mną porządnie napić. Z jej siostrą widzieliśmy się tylko raz. Po tym jak szwagier zaliczył zgon przy pierwszej butelce, nie dostałem drugiej szansy na zrobienie pierwszego dobrego wrażenia.

Muszę przyznać szczerze, że ze wszystkich koleżanek mojej dziewczyny polubiłem tak naprawdę tylko Krystiana. To wprawdzie formalnie facet, ale gej, więc się nie liczy. Znali się jeszcze z liceum i – jak to gej – był jej najlepszym przyjacielem. Wpadliśmy kiedyś na niego przypadkiem w sklepie z ciuchami. Zupełne przeciwieństwo mnie, zawsze ogolony, opalony dwanaście miesięcy w roku, na koszuli ani jednej zmarszczki. Cross fit, maratony i takie tam. Ale jak chce, potrafi wypić, nie powiem.

Krystian naprawdę przypadł mi do gustu. Zaczął nas częściej odwiedzać, a właściwie to mnie, bo Ela w tym czasie wybywała z domu. Próbowałem go podpytać o tego jej poprzedniego faceta, ale nie chciał mówić. Zaimponował mi, niby gej, a lojalny jak prawdziwy mężczyzna.

Jednak worek się rusza. Podchodzę i zasadzam kopa w środek, tam, gdzie powinien być brzuch. Ciało zgina się w pół, słychać jęk. Rusz się, kurwo, jeszcze raz, to pozaklejam dziury. Dla pewności sprawdzam. Dostęp powietrza jest, zrobiłem otwory w taśmie na ustach i w samym worku. I dwa dodatkowe na oczy, niech sobie popatrzy na swoje ostatnie chwile dla wzmocnienia doznań. Czemu na zabiłem od razu? Nie byłoby zabawy. Zabić i zakopać, to za proste. Jak kara śmierci dla pedofila. Zemsta musi boleć, a żeby bolało, trzeba to przeciągnąć. Jak to mawiają, jakość rodzi się z czasem. Będziesz mieć czas, żeby przemyśleć swoje czyny. Pożałować, poskamleć o litość. Nałykasz się wilgotnej ziemi, tak jak ja łykałem twoje kłamstwa.

Zawsze sobie wyobrażałem, jak zareaguję, kiedy moja kobieta mnie zdradzi. Że wpadnę w szał, rozerwę delikwenta na pół, i tak dalej. A potem, kiedy miałem już pewność, zupełnie nie wiedziałem, jak powinienem się zachować. Na początek musiałem się dowiedzieć, kto to jest.

Zaczęło się jak zwykle. Ela zaczęła coś bełkotać, że ją ograniczam. Że piję ostatnio więcej, śmierdzę rzekomo alkoholem i mniej o siebie dbam. Co to za gadka. Jakoś moja kaska co miesiąc jej nie śmierdziała, a ja to już tak? Zacząłem dostrzegać drobne szczegóły. Coraz rzadziej między nami do czegoś dochodziło. Pewnie wystarczyło jej z tamtym. Nigdy wcześniej nie spędzała tyle czasu przed lustrem, zanim gdzieś wyszła. Bywało, że brała prysznic w ciągu dnia i wybywała na godzinę albo dwie. Sprawdziłem jej telefon i udało mi się podejrzeć maila, ale nic nie znalazłem.

Poszedłem na piwo z Krystianem i opowiedziałem mu o naszych problemach. Nie olał mnie, ale przyznał, że sprawa jest poważna. Powiedział, że on na moim miejscu by nie odpuścił i chodził za nią tak długo, aż dowiedziałby się, co to za gość. Jak powiedział, tak zrobiłem.

W końcu złapałem ją za rękę, jak wychodziła od tego faceta. Okazało się, że chodziła tak często do ginekologa coś tam podleczyć. Nie chciała mi mówić, żebym się nie martwił. Niby jej uwierzyłem i trochę wyszedłem na ciula. Tylko dlaczego chodziła rozkładać nogi przed facetem, kiedy wkoło tyle jest kobiet lekarzy?

Skończyłem kopać. Dół już na tyle głęboki, że niełatwo z niego wyjść. Zasłużyłem na nagrodę, mogę dopić do końca i jeszcze raz zapalić. Zgasiłem czołówkę już jakiś czas temu, teraz widzi tylko pewnie żar mojego papierosa. Nie rusza się już, ale słyszę, jak oddycha.

Po tej sprawie z lekarzem popsuło się między nami jeszcze bardziej. W ogóle przestaliśmy ze sobą sypiać. Byłem pewien, że Ela kogoś ma, tylko nie udawało mi się go jeszcze namierzyć. Krystian powiedział mi w tajemnicy: to może być jej nowy kolega z pracy, który niedawno rozstał się ze swoją dziewczyną. Zaraz mi się przypomniało, że zawsze trajkotała o tym gościu, a Grzesiu to, a Grzesiu tamto.

Pracowała w biurze rachunkowym i ostatnio spędzała tam coraz więcej czasu. Często ktoś ją odwoził wieczorem i zawsze był to ten sam samochód. Przynosiła też robotę do domu.
Zawsze się zastanawiałem, jaki motyw ma pozornie niezainteresowany facet, żeby wozić koleżankę z pracy do domu. Rozumiem, raz czy dwa, bo pada deszcz albo jechał akurat na zakupy w tę samą stronę. Ale nie codziennie!

Zamontowałem ukrytą kamerę nad drzwiami. Zażądałem od Eli, żeby pokazywała mi bilety autobusowe albo paragon z taksówki. Zrobiła awanturę i pierwszy raz zagroziła, że mnie wyrzuci z mieszkania, jeśli nie przestanę bredzić. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że ten facet to coś poważniejszego, skoro aż tak go broniła. Może planowała już zrobić miejsce dla niego. Nie udało mi się go nagrać, ale kilka razy padło w kamerce zasilanie. Wtedy na pewno mógł się pojawić.

Zaprosiłem Krystiana na wódkę. Zwierzyłem mu się, że zamierzam koledze Grzesiowi dać porządnie po mordzie, to może się odczepi. Wtedy Krystian mnie totalnie zaskoczył. Powiedział tylko, że jeśli mi zależy, to powinienem to rozegrać inaczej. Po cichu i tak, żeby Grzesia już nigdy nie znaleźli.

Zacząłem układać swój plan.

Więzienia się nie boję. A nawet jakby, to nie będę miał daleko. Kiedy byłem dzieckiem, mieszkaliśmy w Wodzisławiu. Mój stary, jak popił, to zawsze mówił matce, żeby siedziała cicho, bo on się do Raciborza iść nie boi. Ela powiedziała mi raz, że ja to się nadaję raczej do Rybnika. Niedoczekanie, nikt nie zrobi ze mnie świra. Zresztą, nigdy mi nic nie udowodnią. Nie ma ciała, nie ma przestępstwa. Dlatego zawsze kopię dół głębokina metr co najmniej, żeby w razie czego nie wyszło nic na radarze geotermicznym.

Nigdy nie uderzyłbym kobiety. Bez powodu. Ale kobieta powinna się szanować. Jeśli o tym zapomni, to tak, jakby przestała być kobietą. Zresztą, z dziewczynami, jak z dziećmi. Zwykle się je przytula, ale czasem trzeba przypierdolić, żeby znały swoje miejsce.

Miałem już dość tego, że wodziła mnie ciągle za nos. Przyszedł taki wieczór, że musiałem się napić więcej niż zwykle, jedna flaszka nie dała rady. Kiedy Ela znów zaczęła marudzić, że za dużo piję, ustawiłem ją we właściwym miejscu. Po wódce już tak trochę mam, że rozwiązuje mi się język i jestem chętniejszy do rozmowy. Ale i cierpliwość mam krótszą. Wtedy się przyznała i opowiedziała mi wszystko.

No to koniec imprezy. Wyciągam nóż do tapet, rozcinam worek na wysokości twarzy. Zahaczam ostrzem lekko o policzek, niby przez przypadek. Ale przecież u mnie wszystko jest dokładnie zaplanowane. Zaglądam jeszcze raz w te czujne oczy i chwytam za brodę. Dobrze wie, co się stanie i widzi w moich oczach śmierć. A ja widzę jej odbicie w tych oczach, w które wielokrotnie wcześniej patrzyłem z zaufaniem.

Opowiedziała mi wszystko, nie musiałem nawet zaciskać pięści po raz drugi. To był ten frajer, ta ciotunia, kurwa mać, jak śpiewał Fisz. Płakała i przepraszała. Tak, ona i Krystian byli parą, ale to ona odeszła. Potem zostali przyjaciółmi, jeszcze zanim mnie poznała. Teraz tylko ja się liczę. Wprawdzie spotkali się kilka razy już potem, jak była ze mną, ale naprawdę, do niczego nie doszło. A z tym gejem to on, Krystian, wymyślił, a ona bała się, że wpadnę w szał, jak się dowiem jak jest naprawdę. I to on ciągle chciał, ciągle miał nadzieję, choć mówiła mu tyle razy, że teraz jest ze mną.

Zrywam mu taśmę z ust. Trzęsie się z zimna i ze strachu, ale nie poddaje się do końca.

– Czarek, wypuść mnie. To nie jest tak, jak myślisz – jęczy, dzwoniąc zębami. – To ona sama chciała. Gdyby nie to, nic by nie było.
Podnoszę z trawy siekierę i podsuwam mu pod nos.

– Czarek, zostaw mnie, błagam cię! Przecież nie musisz mnie zabijać.

– Oczywiście, że cię nie zabiję – widzę w jego oczach zdziwienie, nie mniejsze niż kilka godzin wcześniej, kiedy pakowałem go do bagażnika.– Nie potrafiłbym zabić człowieka. I wiesz Krystian, co to znaczy dla ciebie? Że będę musiał zakopać cię żywcem.

Coś tam jeszcze krzyczał, ale wilgotna ziemia szybko zagłuszyła wszelkie dźwięki.

Oto Ela. Moja bogini. Złapałem ją za nogi, najdłuższe nogi świata. Jest moja i nikomu jej nie oddam. Zazdrość to tylko oznaka miłości. Niedługo oświadczę się jej. A potem pobierzemy się, najlepiej u św. Jakuba. Będę jej ślubował miłość, wierność i uczciwość małżeńską.

I że jej nigdy nie opuszczę. Naprawdę nigdy. Aż do śmierci.

Autor: ,

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności7 listopada 202422:27

Raciborski Zamek Piastowski udostępnił już komfortowe pokoje gościnne w odnowionej słodowni [FOTO]

Raciborski Zamek Piastowski udostępnił już komfortowe pokoje gościnne w odnowionej słodowni [FOTO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
10
Racibórz:

Jeśli szukasz wyjątkowego miejsca na relaksujący weekend, Zamek Piastowski w Raciborzu to doskonały wybór. Oferuje już 30 komfortowych miejsc noclegowych w klimatycznych pokojach z łazienkami, które znajdują się w XIX-wiecznej słodowni, zbudowanej przez książąt von Ratibor.

Zamek Piastowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności8 listopada 202407:00

Co? Gdzie? Kiedy? Nawigator weekendowy

Co? Gdzie? Kiedy? Nawigator weekendowy - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Powiat:

W najbliższy weekend, nieco dłuższy niż zwykle, nie zabraknie ciekawych wydarzeń, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Sprawdź, co będzie się działo w Raciborzu i okolicy.

red.
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności8 listopada 202410:06

Pożar butli gazowej w Pietrowicach Wielkich

Pożar butli gazowej w Pietrowicach Wielkich - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
red., fot. poglądowe/arch. portalu - Katarzyna Kubik
Reklama
Aktualności6 listopada 202409:51

Pożar sadzy w kominie w Nędzy

Pożar sadzy w kominie w Nędzy - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
red., fot. Oskar Tomeczek
Aktualności6 listopada 202417:10

II edycja raciborskiego konkursu Bezpieczne dzieci – znam, wiem, umiem [FOTO i WIDEO]

II edycja raciborskiego konkursu Bezpieczne dzieci – znam, wiem, umiem [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

6 listopada 2024 r. w Sali Powiatowego Centrum Sportowego w Raciborzu odbyła się druga edycja konkursu „Bezpieczne dzieci – znam, wiem, umiem,” organizowanego przez Przedszkole nr 11, Przedszkole nr 15 oraz Powiatowe Centrum Sportowe w Raciborzu. Wydarzenie to ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa wśród dzieci poprzez popularyzację wiedzy o zasadach bezpieczeństwa oraz kształcenie właściwych reakcji na zagrożenia.

red.
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Materiały RTK
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Sport6 listopada 202422:40

Koszykarski dreszczowiec na inaugurację sezonu [FOTO i WIDEO]

Koszykarski dreszczowiec na inaugurację sezonu [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

W hali OSiR Racibórz przy ul. Łąkowej rozegrano dziś, 6 listopada, mecz inaugurujący sezon koszykówki U17 dziewcząt. W I kolejce RKK AZS Racibórz zmierzył się z zespołem RMKS Rybnik, a emocji nie brakowało od pierwszych minut.

(greh)
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 08.11.2024
7 listopada 202421:28

Nasz Racibórz 08.11.2024

Nasz Racibórz 01.11.2024
30 października 202418:13

Nasz Racibórz 01.11.2024

Nasz Racibórz 25.10.2024
24 października 202421:18

Nasz Racibórz 25.10.2024

Nasz Racibórz 19.10.2024
17 października 202422:07

Nasz Racibórz 19.10.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.