Wystawa Magdaleny Gogół w Gliwicach
4 marca odbyło się otwarcie wystawy "Własne i niczyje" malarstwa Magdaleny Gogół w Galerii Salon Art Arena w Gliwicach, mieszczącej się w parku handlowym Arena. Wystawa potrwa do 6 kwietnia i można ją zwiedzać codziennie w godzinach od 9.00 do 21.00.
Żyje w świecie nadmiaru, bombardowany kolorowymi obrazami, odgłosami mieszającymi się w kakofonię multimedialnego świata. Nie ma problemów z komunikacją, bezustannym pośpiechem, zadaniami do wykonania z codziennej i miesięcznej listy. Nikt nie nazwałby (go) introwertykiem, odludkiem. A jednak... Jednak tęskni... Tęskni za ciszą, ascezą, oderwaniem, samotnością. Szuka jej w prywatnych przestrzeniach wewnętrznego interioru, miejscach bez tożsamości i bezustannych interakcji.
To dlatego, to po to malarstwo. Obrazy o ciszy. I dla niej.
„Własne i niczyje” to tytuł wystawy odnoszący się do miejsc, w których żyjemy, przebywamy, mijamy na naszej drodze. Obrazy, z których się składa, pochodzą z dwóch moich cykli malarskich, które dziś wydają mi się dość spójne, pomimo że powstawały na przestrzeni aż 7 lat. Nie sposób było również nie skorzystać z możliwości wystawienniczych galerii Salonu Art Arena i przychylności właściciela Leszka Cepaka oraz kuratora wystawy Barbary Jonderko-Jagły. Duże formaty tu prezentowane pochodzą z cyklu doktorskiego z 2009 roku pt. "Fizykalność przestrzeni i metafizyka światła", którego promotorem był Prof. Ireneusz Walczak z katowickiej ASP. To obrazy pokaźnych rozmiarów i wymagają zwyczajnie dużych ścian, którymi ta galeria dysponuje. Właściwie poza prezentacją w Galerii Piętro Wyżej Katowickiego Centrum Kultury podczas obrony mojej dysertacji doktorskiej były wystawiane do tej pory prawie wyłącznie pojedynczo. Tu prezentuję większą część tego cyklu. Obrazy pozostałe, mniejsze to z kolei część jednego z moich najdłużej tworzonych cykli, o tytule "Miejsca pomiędzy".
Inspiracji do powstania prezentowanych prac było sporo, jednak jedną z kluczowych jest pozycja francuskiego antropologa Marca Auge, dotycząca rozważań związanych z koncepcją tzw. miejsc i nie-miejsc, gdzie pierwsze z nich są rozumiane jako przestrzenie z określoną tożsamością, historią, przesycone interakcjami różnego typu, kontaktami międzyludzkimi, w których szukamy swoich korzeni i zależności.
Oraz nie-miejsca, przestrzenie uniwersalne, o właściwym cywilizacjom rozwiniętym charakterze, anonimowe, podobne w każdej szerokości geograficznej, charakteryzujące się pewnym uniwersum znaczeniowym i formalnym. Parkingi, dworce, lotniska, przystanki... Miejsca przepływu, które mijamy na swojej trasie z punktu A do punktu B.Takie miejsca generują specyficzny sposób zachowania, jesteśmy w nich anonimowi, komunikacja zostaje ograniczona do minimum, taka samotność w tłumie, gdzie przez nikogo nie niepokojeni możemy przebywać przez dłuższy czas. W nie-miejscach możemy być każdym i nikim zarazem, bez konsekwencji. To wydaje się dość kuszące w czasach kiedy jakoś niezręcznie jest wyjść na indywidualny spacer, nie mając przy swym boku psa.
W prezentowanej wystawie wychodzę krok do przodu w moich rozważaniach. A mianowicie, rozpatruję znaczenie miejsc własnych , za które czujemy się odpowiedzialni, które są naszym bezpiecznym schronieniem, naszą prywatną twierdzą. I miejsc niczyich albo własności publicznej, co okazuje się oznaczać niemal to samo. W których czujemy się lepiej? Bezpieczniej? Czy jest tak zawsze? Czy było tak kiedyś? Czy tak będzie zawsze? Czy mamy prawo do jakiejkolwiek pewności w tym względzie?
To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, zachęcając do refleksji na ten temat, w różnej, bliższej i dalszej skali. Ale jako że to wernisaż mojego malarstwa, pozwolę sobie na małą prywatę. Obrazy dzisiaj prezentowane są odpowiedzią na moją nadpobudliwość, na brak przestrzeni i oddechu, nadmiar i multimedialność otaczającego świata, szybkość, często, powierzchowność życia.
Są pierwiastkiem eskapistycznym mojej natury. Powstają z potrzeby dystansu, spokoju, stąd ich statyczna kompozycja i moja decyzja o pozbawieniu ich nadmiaru elementów, dekoracji, nachalnej kolorystyki i dramatycznych kontrastów.
To specyficzne przesłanie (z łaciny) Festina lente, która to znana sentencja Oktawiana Augusta oznacza „Śpiesz się powoli”.
To apel do samej siebie i Państwa. Zwolnijmy w tym ekspresowym, nachalnym świecie, pozwólmy sobie na odrobinę ciszy.
To obrazy dla ciszy, i o niej.
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.