Oświata w Raciborzu po reformie. Małe jest piękne - ale drogie
O zbliżających się ciężkich czasach dla raciborskiej oświaty mówił prezydent Mirosław Lenk w czasie sesji rady miasta. Co prawda opozycja w swoim stanowisku dotyczącym budżetu cieszy się z obniżenia wydatków, jednak to tylko skutek ograniczenia inwestycji, a miasto nadal dopłaca drugie tyle, ile na oświatę dostaje w ramach subwencji. Reforma nie polepszy sytuacji szkół, tylko ją pogorszy.
Problemem raciborskiej oświaty stanie się rozproszona sieć małych szkół, w których będą się uczyły mało liczne klasy. To będzie dużo kosztowało i znacznie odbije się na raciborskich finansach. Dużo małych klas generuje koszty nie tylko związane z utrzymaniem budynków, ale także zatrudnieniem nauczycieli – co prawda wygodniej uczyć klasę 10-, 15-osobową niż złożoną z 25 uczniów, ale pieniądze otrzymuje się takie same.
- Małe jest piękne, ale z małymi szkołami będzie duży problem – oświadczył prezydent Mirosław Lenk. – To będzie bardzo kosztowne – podkreślił. Kosztowne są też zabiegi o zatrudnienie wszystkich nauczycieli. Jak na razie miasto zaprzestało dużych inwestycji w oświatę, wyjątkiem jest boisko przy SP 13.
Od września wszystkie raciborskie podstawówki staną się ośmioklasowe. Cztery z nich przejmą sąsiadujące gimnazja – z uczniami i większością nauczycieli. Powstaną duże placówki, w których uczniowie będą mieli komfortowe warunki do nauki – w SP 1, SP 15 czy SP 18 miejsca dla wszystkich wystarczy z nawiązką. SP 4 docelowo przeprowadzi się na Kasprowicza. Problemem stanie się zapewnienie odpowiednich warunków do nauki w mniejszych szkołach (w Markowicach od roku mówi się o ciasnocie). Już od września będzie tam o jeden rocznik więcej, w 2018 - o dwa. Nie ma także pracowni przedmiotowych, przygotowanych do zajęć z fizyki, chemii czy biologii i na razie nie słychać, by było za co je stworzyć.
Th
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany