Raciborzanie w biznesie: urok Glamour
Glamour znaczy urok, blask, czar... Taką nazwę przyjął jeden z raciborskich salonów kosmetycznych. Czy z dbania o urodę da się zrobić biznes? Na pewno tak, czego przykład daje młoda i zaradna raciborzanka, która podjęła się prowadzenia działalności gospodarczej w niełatwej branży usług kosmetycznych.
Anna Gładkowska najpierw studiowała zarządzanie i marketing na Politechnice Opolskiej, dopiero później postanowiła zrealizować się w swojej prawdziwej pasji – kosmetologii. Ukończyła odpowiednią szkołę i przy wsparciu oraz pomocy męża wystartowała z gabinetem kosmetycznym w Raciborzu.
Już jako kosmetyczka z papierami postanowiła najpierw praktycznie udoskonalić wiedzę i umiejętności, dlatego zatrudniła się w jednym z opolskich salonów kosmetycznych. – Moja branża wymaga dużej wiedzy, a tą najlepiej zdobyć w praktyce, przyglądając się bardziej doświadczonym osobom, równocześnie podpatrując, jak funkcjonuje ten biznes – mówi Anna.
I rzeczywiście, kosmetologia to nie tylko stylizacja paznokci czy depilacja, ale również cała gama zabiegów o charakterze paramedycznym, takich jak mikrodermabrazja, peeling kawitacyjny czy mezoterapia. Tutaj nie może być miejsca na nonszalancję: wszelki błąd w sztuce może zaszkodzić nie tylko urodzie, ale i zdrowiu klientki, nie mówiąc o reputacji salonu.
– Nie mogę sobie pozwolić na stosowanie niewłaściwych lub tańszych specyfików czy narzędzi, nie mówiąc już o lekceważeniu standardów higienicznych – mówi Anna. – Uroda to bardzo delikatny temat, dlatego trzeba podchodzić do tej pracy z całym zaangażowaniem i profesjonalizmem – dodaje.
Salon Glamour rozpoczął funkcjonowanie w lutym 2010, minął więc już rok pracy w tej niełatwej branży. Jak było na początku? – Kiedy już zdecydowałam się otworzyć własny salon, pojawił się problem finansowania. Mieliśmy z mężem trochę oszczędności z pracy za granicą, otrzymałam też środki z Urzędu Pracy. Nie chciałam zaczynać biznesu z kredytami. Miałam też szczęście do lokalu: właścicielowi zależało na rewitalizacji tego miejsca i pomógł mi w remoncie – mówi Anna.
W biznesie pomagał i pomaga Annie mąż Michał, również absolwent Politechniki, który skądinąd prowadzi własny interes w zupełnie innej branży. – Biznes żony to salon kosmetyczny, ale w jego prowadzeniu bardzo przydaje się wiedza z zarządzania i marketingu, więc lata studiów na politechnice nie poszły na marne – mówi Michał. – Na pewno trzeba umieć wykorzystywać wszystkie swoje talenty, wiedzę i umiejętności. Dla mnie mój salon to całe moje życie, dlatego jestem zaangażowana na 100% i mam nadzieję, że efekty tego są widoczne – dodaje Anna.
Anna, podobnie jak wielu innych przedsiębiorców, narzeka na biurokratyczną papierologię oraz inne niespodziewane kłopoty – Nie ukrywam, były momenty zwątpienia, wszystko się przeciągało, co krok pojawiały się nowe problemy, dlatego działalność rozpoczęłam z kilkumiesięcznym opóźnieniem – mówi właścicielka salonu. – Na początku nie miałam zadowalających dochodów, musiałam więc zadbać o promocję salonu. Udało mi się na szczęście przekonać wiele osób do moich usług. Teraz mam już liczną grupę stałych klientów; są to przeważnie kobiety, ale coraz śmielej zaglądają do nas panowie. Anna nie ma zamiaru spocząć na laurach, dlatego cały czas uczy się, poznaje nowe techniki i wprowadza nowoczesne zabiegi. – W mojej branży nowość goni nowość, dlatego muszę być na bieżąco ze wszystkimi trendami – dodaje Anna.
W salonie „Glamour” pracują trzy osoby wliczając właścicielkę. Niewykluczone, że potrzebni będą nowi pracownicy, ponieważ Anna chce poszerzyć ofertę zabiegów kosmetycznych. – Praca w salonie zajmuje mi w zasadzie cały czas, odkąd prowadzę ten biznes nie mam wolnego a i tak wydaje mi się, że jest jeszcze coś do zrobienia. Dla właściciela prowadzenie gabinetu to nie tylko sama kosmetologia, ale cały szereg spraw finansowych, księgowych, podatkowych i jeszcze wielu innych. Ale nie mogę stracić tego, co osiągnęłam i dlatego jestem nastawiona na rozwój mojej firmy – kończy Anna.
LP
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.