Durdyń wyłożył radnym kawę na ławę
- Cztery kadencje rządził, zawsze wiedział swoje, żadnego inwestora nie ściągnął, a jak zatrudnił ludzi od promocji to kupił im tylko komputer - takich samorządowców spotkał w swojej karierze Andrzej Durdyń, członek zarządu firmy IFM Ecolink z Opola. Durdyń ma korzenie w powiecie raciborskim, ale fabryki stawia w innych regionach. Dziś objaśniał radnym powiatowym jak skutecznie się promować. Wniosek: trzeba szybko zakasać rękawy.
Durdynia ściągnął na komisję promocji i rozwoju gospodarczego przewodniczący Leonard Malcharczyk, jego krajan. Gość pochodzi bowiem z Krowiarek, a Malcharczyk z Makowa. Durdyń dwie dekady temu wyjechał do Niemiec. Tam został menedżerem. Dziś stawia nowe fabryki dla swojego pracodawcy - szuka miejsc pod lokalizację i organizuje produkcję. Ma już na koncie trzy zakłady. Ostatni powstał w Opolu, w specjalnej strefie. Zatrudnia ponad 200 osób. Docelowo ma tam pracować tysiąc. IFM Ecolink płaci lepiej od średniej na rynku. Chce w ten sposób uchronić się przed rotacją pracowników i spadkiem efektywności. Po Niemcach do Opola garną się inni inwestorzy. - Jestem pewien, że Opole ma teraz swój czas - przekonywał naszych radnych powiatowych. IFM Ecolink pokazał, że warto inwestować w Opolu i dzięki temu zaczął się ruch w opolskiej strefie.
Dwa lata temu Durdyń brał pod uwagę Racibórz, ale wówczas - mimo wcześniejszych apeli opozycji - nasze władze dopiero raczkowały z terenami w specjalnej strefie gospodarczej. Strefa na Ostrogu funkcjonuje od zeszłego roku i jak przekonywał członek zarządu IFM Ecolink to na pewno spory atut, ale wymaga odpowiedniego otoczenia no i przekonania inwestorów, że nie zagrozi im tu powódź.
Co rozumieć przez to otoczenie? - Cztery kadencje rządził, zawsze wiedział swoje, żadnego inwestora nie ściągnął, a jak zatrudnił ludzi od promocji to kupił im tylko komputer - tak gość opisał jednego z samorządowców, którego spotkał w swojej karierze. Zalecał, by zacząć od mapy drogowej, czyli określenia, w jakiej branży Racibórz jest mocny, co i jak chcemy osiągnąć. Potem wskazał na grono obeznanych z tematem urzędników. Takie kompetentne osoby, znające języki obce, ma w swoim otoczeniu prezydent Opola i przynosi to efekt. - Pomagają nie tylko na etapie realizacji inwestycji, ale i po jej uruchomieniu, bo pojawia się szereg problemów. Znają wszystko od podszewki - przekonywał Durdyń. Inwestor musi otrzymać wszystkie informacje o dostępności wykwalifikowanej kadry, szkół, w tym wyższych, sytuacji na rynku pracy, średnich wynagrodzeń i połączeń komunikacyjnych. Te ostatnie wcale nie determinują autostrady. Są ważne dla tych firm, które muszą szybko zbywać swoje towary. Mitem jest też, że inwestorzy kierują się tylko tanią siłą roboczą. - Teraz inwestycje są oceniane w perspektywie rozwoju. Na przykład Niemcy są konserwatywni, długoterminowi, nastawiają się na rozwój, tworzą centra badawcze - usłyszeli radni powiatowi. Członek zarządu IFM Ecolink zalecał, by unikać tych inwestorów, dla których najważniejsze są tylko koszty produkcji. - Jeśli trzeba będzie zejść z tych kosztów, to nie będą mieli żadnych skrupułów, by z dnia na dzień poszukać nowej lokalizacji. Znam firmy, o których inwestycjach w Polsce było głośno, a dziś ich już nie ma. Dziś na topie jest Maroko i Tunezja. W Dubaju, w co trudno uwierzyć, pracują za dolara za godzinę - dodał.
Istotna jest też cena nieruchomości. IFM Ecolink kupił pod Opolem w pełni uzbrojoną działkę za 50 zł za metr kw. Ponadto miasto na swój koszt wykonało połączenia komunikacyjne. - U nas spotkałem działki pod biznes po 53 zł za metr kw. i to nieuzbrojone - wtrącił Malcharczyk.
Wreszcie promocja. Durdyń nie ma wątpliwości, że liczą się wszystkie działania, choćby wymiana wizytówek na targach, każdy kontakt, każde dotarcie poprzez lokalne firmy czy osobistości. - Jak będę słyszał, że ktoś szuka terenu pod działalności, na pewno wspomnę Racibórz - zapewnił.
Przekonywał też, że strefa to miejsce dla dużych firm, które stać na skomplikowaną sprawozdawczość. A trzeba też tworzyć klimat dla mniejszych inwestorów, którzy do strefy nigdy nie wejdą. No i ostrzegł przed konkurencją. - Jak rozmawiałem z szefem katowickiej strefy o Żorach, to mówił, że to dobra lokalizacja, ale potem przekonywał, że Katowice są jednak lepsze. Musicie pilnować swojego interesu - stwierdził.
Radni powiatowi byli wyraźnie skonfundowani słowami Durdynia. Prezydenta Lenka, burmistrzów i wójtów nie było na sali obrad. - To już kolejne takie spotkanie, a na wcześniejsze, mimo zaproszeń, nikt nie przychodził - tak Malcharczyk tłumaczył dlaczego tym razem to on "wypiął" się na samorządowych włodarzy, choć to oni wynieśliby najwięcej ze spotkania. Oni też - jak uznali radni powiatowi - muszą w końcu opracować mapę drogową i złożyć się na zespół wykwalifikowanych osób, które zaczną na poważnie zabiegać o inwestorów. - Mimo że jestem radnym powiatowym to rok załatwiałem sprawę, która powinna urzędnikom zająć trzy miesiące - poskarżył się radny Ryszard Winiarski. Jego zdaniem w urzędach wciąż kładzie się kłody pod nogi biznesmenów.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany