Gdzie zniknęła iluzja?
Iluzjoniści od dawna cieszyli się ogromną popularnością. Wieki temu bawili publiczność w czasie jarmarków i festynów. Potem trafili na salony arystokratów i bogatego mieszczaństwa, a wreszcie na stałe zagościli na ekranach telewizorów. Niesłabnąca moda załamała się dopiero stosunkowo niedawno. Ale czy na pewno? Czy iluzja rzeczywiście zniknęła i przestała być atrakcyjną rozrywką?
Faktem jest, że iluzja nie budzi dziś takich emocji jak jeszcze niewiele ponad dwadzieścia lat temu. Wtedy to, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, David Copperfield dokonywał swych najbardziej spektakularnych sztuczek. Kto nie słyszał o tym, że dzięki niemu zniknęła na pewien czas Statua Wolności albo Jumbo Jet. Dość głośno było też o jego przeniknięciu przez Wielki Mur a także lewitacji nad Wielkim Kanionem.
Rzecz jasna Copperfield nie był jedynym słynnym iluzjonistą w tamtym czasie. Wymienić tu można choćby Davida Blaine’a, bardzo utalentowanego amerykańskiego iluzjonisty, który szokował swymi ekstremalnymi, kaskaderskimi wręcz popisami, jak choćby wówczas, gdy dał się zakopać na siedem dni w plastikowym pojemniku umieszczonym pod trzytonowym zbiornikiem z wodą. Słynny był też jego występ z blokiem lodu, w którym artysta został umieszczony w na 63 godziny i 42 minuty. Oczywiście Blaine wykonywał też bardziej klasyczne triki. Miał chociażby swój własny program telewizyjny, w którym pokazywał sztuczki uliczne (np. karciane). W tego typu trikach specjalizował się także Cyril Takayama (choć jego popularność wzrosła gwałtowanie już po 2000 roku). Zaskakiwał przechodniów m.in. opadającą z ramion głową, wyczarowywaniem hamburgera z tablicy z menu i różnymi sztuczkami karcianymi. Oprócz nich głośno było też o duecie Penn & Teller, o Crisie Angelu, Derrenie Brownie, Siegfriedzie i Royu. Ogromną międzynarodową karierę zrobił również duet The Pendragons, a to oczywiście tylko kilka przykładów. Gdzie się podziała cała rzesza tych artystów, których wszak w pewnym momencie było pełno w różnego rodzaju telewizjach?
Trudno powiedzieć. Być może po prostu masowa publiczność trochę się nimi znudziła. Nadmierna eksploatacja iluzjonistów, wciskanie ich do każdego programu na siłę i powtarzalność trików mogły mieć ogromny wpływ na rozwój wypadków. Być może też sama iluzja się zmieniła, przenosząc się z telewizji na ulice i sceny – między ludzi, tam, gdzie jest bliski kontakt z żywą publicznością. Nie jest jednak prawdą, że sztuka iluzji przestała nas bawić. Najlepszym na to dowodem może być chociażby nasz, polski artysta Marcin Muszyński. To iluzjonista, który zdobył ogromną popularność, występując w jednej z edycji programu „Mam Talent”. Szybko się okazało, że publiczność jest zachwycona jego trikami i w efekcie dostał się do ścisłego finału, ostatecznie zajmując w nim czwarte miejsce. Biorąc pod uwagę silną konkurencję i dominację w tamtym okresie artystów śpiewających, trudno tego nie uznać jako wielki sukces. Muszyński był pierwszym iluzjonistą, któremu udało się dotrzeć do tego etapu w polskiej edycji tego programu. Potem zresztą wystąpił w nim w roli gwiazdy i również zrobił ogromne wrażenie na widzach, wykonując numer z lewitującym fortepianem.
Jak więc widać zapotrzebowanie na popisy iluzjonistów nadal istnieje. Wciąż lubimy porwać się magii i uwierzyć na chwilę, że niemożliwe jest możliwe. Kontaktu z iluzją musimy jednak szukać bardziej aktywnie. W telewizji już jej nie zobaczymy równie często co kiedyś. Teraz, aby cieszyć się iluzją, trzeba wybrać się na spektakl artysty na żywo. Ale warto – pełne sale w czasie występów np. właśnie Muszyńskiego mogą być tego najlepszym dowodem.
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.