Najlepsze za nami?
Obniżanie prognoz wzrostu gospodarczego dla Polski niechybnie stanie się widoczne w Raciborzu. Są już zresztą pierwsze sygnały przegrzania koniunktury.
Odczuwają to na razie samorządy, które zaczynają oszczędzać na inwestycjach – to znaczy oferowane w przetargach kwoty są niższe od robionych kilka miesięcy temu operatów szacunkowych. – Do przetargów staje coraz więcej przedsiębiorstw – mówi Tadeusz Prejs kierujący Referatem Zamówień Publicznych w Urzędzie Miasta Racibórz. O zlecenia w Raciborskiem zaczynają ubiegać się z firmy z Rybnika i Gliwic, obniżając ceny i sprawiając kłopot lokalnym przedsiębiorcom. Jak wielki, to widać po przetargu na RCK. Rybnicki oferent przebił najtańszego raciborskiego o milion złotych. Oszczędności w gminach są jednak tylko zyskiem krótkiej chwili.
Z powodu wkraczającego do Europy kryzysu nie można się spodziewać wzrostu zamówień na usługi budowlane, a to w perspektywie kilku miesięcy najprawdopodobniej doprowadzi do redukcji zatrudnienia w tym sektorze, być może nawet upadków firm. W większości nie będą miały wyboru, bo do mniejszego tortu będzie więcej chętnych. Na dodatek poważne kłopoty znaczenie bardziej rozwiniętych od polskiej gospodarek, szczególnie Niemiec, skłoni do powrotu w rodzinne strony niemałej rzeszy naszych krajanów z okolicznych wsi. Jeszcze kilka miesięcy temu niejeden przedsiębiorca biłby się o tych fachowców. Teraz to raczej oni będą się bić o pracę, choć na razie sytuacja na rynku zatrudnienia statystycznie wygląda dobrze. Na koniec sierpnia było w naszym powiecie 1867 bezrobotnych, na koniec września 1774. Statystycznie dobrze, przypomnijmy, jeszcze u progu wakacji wyglądały wyniki wielu amerykańskich i europejskich koncernów a także polskich developerów.
Kiepsko z nieruchomościami
Racibórz okazuje się rynkiem, na którym trudno żyć z branży developerskiej. Najprawdopodobniej na fali niedawnej koniunktury zaczęto u nas budować na potęgę i to z przeświadczeniem stosunkowo małych marż w porównaniu do dużych miast. Wystarczy wspomnieć budynek przy Solnej, City Center Racibórz Nowoczesnej, budynek na byłym małym targu, domki na Ocicach i w Brzeziu. Do tego może jeszcze dojść osiedle przy Bema. Kłopot w tym, że podaż, i to znacznie, przewyższa popyt mimo wspomnianych niskich marż. Nowe mieszkania i domy na pewno nie zejdą więc jak świeże bułki, ale pewnie znajdą w końcu nabywców, o ile zaostrzenie polityki kredytowej banków nie potrwa zbyt długo.
Warto zauważyć, że cena metra kw. nowego mieszkania, wraz z wykończeniem, może się zamknąć w kwocie około 4 tys. zł brutto, co jest z kolei nienajlepszą wiadomością dla tych, którzy chcą sprzedać mieszkanie używane. Kiedy kilkanaście miesięcy temu cena metra takiego lokalu oscylowała wokół 2 tys. zł, trudno było znaleźć coś ciekawego. Teraz, przy średnich cenach wywoławczych rzędu 3 tys. zł, można przebierać w ofertach, a i tak na witrynach pośredników niektóre mieszkania „wiszą” miesiącami. Wydaje się, że zapowiadany marazm na rynku obrotu nieruchomościami sprowadzi ceny transakcyjne w Raciborzu do średnio 2,5 tys. zł za metr, czyli kto dotąd drożej nie sprzedał, o udanej transakcji może już raczej zapomnieć.
Nieliczni zamożni, zdolni wyłożyć żywą gotówkę, w części tylko posiłkujący się kredytem, wybiorą raczej nowe mieszkania bądź domy. Biedniejsi wstrzymają się z przeprowadzką, bo na dotychczasowy wzrost wynagrodzeń liczyć raczej nie można. Skłoni to słabiej zarabiających do ograniczenia konsumpcji i przeczekania trudnych czasów. Jak można sądzić, na rynku pracy pojawi się wkrótce nadmiar siły roboczej, tej lokalnej, i tej powracającej z emigracji.
Gasnący uśmiech rolników i klientów
Na tegorocznych dożynkach w Raciborskiem można było zauważyć zadowolone twarze rolników, marudzących co prawda na zbyt niskie ceny skupu, ale generalnie szczęśliwych z racji egzystencji w UE, dopłat z Brukseli i głosów o nadwyżce popytu na żywność od podaży. Minął raptem miesiąc i obok cen ropy, spadają mocno ceny zbóż, a coraz głośniej mówi się o zmniejszeniu dopłat z budżetu UE. Podraciborska wieś musi się więc przygotować na trudniejsze niż dotąd czasy.
O świetlanych perspektywach nie mogą mówić niektóre duże firmy, dotąd flagowe okręty gospodarki. SGL (dawny ZEW) obsługuje światowy przemysł hutniczy, a recesja zawsze oznacza spadek zamówień w tej branży. Mieszko sprzedaje na rynku, na którym wiele zależy od tzw. wewnętrznej konsumpcji. Jeśli Polacy zarabiają dobrze, wówczas skłonni są wydawać pieniądze na luksusy, choćby na wyśmienite praliny z Raciborza. Kiedy przyjdzie zacisnąć pasa, słodkości mogą pójść w kąt.
Pogorszenie koniunktury na pewno odczują samorządy, bo to oznacza wzrost bezrobocia i spadek dochodów. Gminy i powiat uzyskują część swoich wpływów z podatków, jakie płacimy fiskusowi. Nasze mniejsze dochody oznaczają mniejsze podatki, a te z kolei mniejsze wpływy do kas samorządowych. To zaś ograniczy inwestycje, a więc pogłębi kłopoty sektora budowlanego. Sfera budżetowa nie będzie mogła się cieszyć ze wzrostu wynagrodzeń (co najwyżej o inflację), a opieka społeczna zgłosi większe zapotrzebowanie na wsparcie rosnącej grupy najmniej zaradnych, egzystujących na tzw. socjalu.
Uboższy konsument, to także mniejsze obroty w handlu i usługach. Oby tylko planowana budowa galerii handlowej na pl. Długosza załapała się jeszcze na ostatnie tchnienie minionych dobrych czasów.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany