Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia5 listopada 201315:38

Ihor Karabin. Przez Racibórz na szczyty świata

Ihor Karabin. Przez Racibórz na szczyty świata - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Zagranica:

Ma 33 lata. Pochodzi z małej wioski pod Lwowem. Jest człowiekiem szlachetnym i uważnym, a jednocześnie ma w sobie pierwotną dzikość. Jego twarz jest wysmagana górskim wiatrem. Wspina na się na szczyty gór, wciąż przekraczając granice swoich możliwości. W Raciborzu ma jednego z najbliższych przyjaciół. Alpinista Ihor Karabin zanim wyrusza w wysokie góry, wpada z wizytą do Raciborza. Na pytanie, którą z wypraw uważa za swoją najlepszą, odpowiada: wszystkie były dobre, oprócz Nanga Parbat.

Od siódmego roku życia mieszkał we Lwowie. Pierwsze wyjazdy Ihora w góry miały miejsce w 1991 roku, kiedy trafił do organizacji harcerskiej. Wyprawy w wysokie góry zaczął od Kaukazu. Od Elbrusa i szczytów z nim sąsiadujących. - Co ciągnie mnie w góry? Widoki, przeżycia, ludzie, których tam spotykam - mówi. - W górach przeżywasz stany, o jakie trudno w innych miejscach, innych sytuacjach: na dole, w pracy, gdziekolwiek indziej...

Obecnie dla Ihora góry to sposób na życie i praca. Współpracuje z kilkoma organizacjami, które parają się przygotowywaniem wypraw w wysokie góry: Asia Mountain, Wild Russia oraz Polskim Klubem Alpejskim z Katowic.

W górach nawiązał wiele kontaktów z Polakami. - Tam tworzą się więzi tak silne, że zostają już na zawsze - mówi. - Pierwszymi moimi poważnymi partnerami na szczyt Uszba, zwany Matterhornem Kaukazu, byli Polacy z Bielska-Białej, których poznałem w ukraińskich Karpatach. Do dziś się przyjaźnimy, spotykamy, organizujemy wspólne wyprawy.  

Co najmniej raz w roku jest na Mont Blanc. Kiedy pytam go o pasma i szczyty, jakie zdobył, wymienia niemal jednym tchnem: Alpy, Kaukaz, Tien-Szan, Pamir, Himalaje, Ameryka Południowa, Andy, Azja Zachodnia: Iran, najwyższe szczyty Wietnamu, Tajlandii, Alaska i McKinley. W tym roku był po raz pierwszy w Hindukuszu, gdzie zdobywał pasmo Karakorum.

Realizuje wiele projektów w Kirigistanie, Tadżyskistanie, Stanach Zjednoczonych, Francji. Na pytanie, o to, która wyprawa była dla niego najlepsza, odpowiada: wszystkie były dobre, oprócz Nanga Parbat.

Ihor Karabin w czerwcu tego roku jako członek międzynarodowej ekspedycji, którą dowodziła Aleksandra Dzik, wyruszył, by zdobyć ośmiotysięcznik położony w zachodniej części Himalajów Wysokich w północno-wschodnim Pakistanie. W sobotę, 22 czerwca doszło tam do tragedii: przed północą kilkunastu terrorystów ubranych w uniformy miejscowej policji zaatakowało bazę pod Nanga Parbat. Jedenastu alpinistów zabito strzałami w głowy i inne części ciała. Po zabraniu m.in. pieniędzy i dokumentów ofiar, napastnicy opuścili bazę.

Na wspomnienie tego dramatu twarz Ihora zastyga w kamiennym milczeniu. - Tam góry mnie uratowaly - o tej ekspedycji mówi z ogromnym trudem. Powoli. Urywa zdania, słowa. - To tragedia, o której ciężko mówić. Ona dalej trwa. Już wiele o tym powiedziano. Niedawno miałem spotkanie z kolegą z Katowic, z Klubu Alpejskiego. To dalej stoi nad nami. Niech to zostanie z nami. My to wytrzymamy i na pewno wrócimy tam, aby postawić tablicę pamięci osobom, które zostały zamordowane pod Nanga Parbat.  

Ihor długo milczy, nim zaczynamy rozmawiać o mieście, które cyklicznie odwiedza przed swoimi ekspedycjami. W końcu gotów jest wrócić do naszej rozmowy. Kiedy pytam go o jego związki z Raciborzem, znowu się uśmiecha, a w jego głosie pojawia się radość. - Racibórz to miejsce pozytywnej energii, jaka dla mnie kumuluje się w osobie mojego najlepszego kolegi, Krzysztofa - odpowiada. - Poznaliśmy się 10 lat temu podczas Sylwestra zorganizowanego przez moich przyjaciół z kręgów alpinistycznych. Zaprosił mnie do Raciborza, poznałem jego rodzinę, teraz jesteśmy jak bracia. Myślę, że ta przyjaźń pozostanie na długo. Racibórz to dla mnie obecnie pierwsze miejsce po drodze do Europy, do Alp i dobre miejsce na relaks, by spędzić dobrze czas. Jestem wdzięczny Krzysiowi i jego kolegom za tę energię, którą mi dają - uśmiecha się.

W Raciborzu najbardziej lubi Stare Miasto. - Jest takie komfortne, rodzinne i ciekawe z wyglądu. Ja nie lubię dużych miast - mówi z ukraińskim zaśpiewem.

Podoba mu się Zamek Piastowski, jego okolice i spływy Odrą. - Dziękuję Pawłowi Żółcińskiemu, dzięki któremu kilka razy spłynąłem kajakiem Odrę i Kanał Ulgi. Bardzo mi się podoba: tu miasto, a z drugiej strony dzikie okolice i nietknięte ręką ludzką miejsca.

Jego najlbliższe plany? Zdobyć z Polskim Klubem Alpejskim Mount Everest w wyprawie zaplanowanej na przełom maja i kwietnia 2014 roku. A w lecie na 100% będzie Pakistan. - Trudno powiedzieć, czy będzie to górska wyprawa, czy wyprawa pamięci w rok po śmierci kolegów z ustanowieniem tablicy memorialnej pod Nanga Parbat.

Wyprawy w góry są nieprzewidywalne. Najdotkliwej odczuł to w czerwcu. - Trudno powiedzieć, która wyprawa będzie najlepsza. Oprócz Nanga Parbat były inne wyprawy, trudne momenty, straceni koledzy. Wszyscy wiemy, na co się decydujemy, na co idziemy, co nas tam czeka. Każdy rozumie, że może nie wrócić.

Bardzo ciepło wspomina Argentynę, Alaskę i wyprawę na Denali, Azję Centralną, Iran, Turcję. - Wszystkie wyprawy są dobre - mówi.

Ihor jest Ukraińcem, ale ze strony mamy ma polskie korzenie. - Polskę traktuję jak swoją drugą ojczyznę, choć na granicy czasem zdarza się, że nie traktują mnie zbyt dobrze. Ale liczę na to, że to się zmieni - dodaje.

Jeszcze w tym roku odwiedzi Racibórz. Już w ten weekend będzie można się z nim spotkać w Karpaczu, gdzie od 9 do 11 będą trwały XIV Dni Lajtowe. To święto ludzi gór, cykliczne spotkanie wszystkich członków i sympatyków Polskiego Klubu Alpejskiego. - To czas, kiedy można pooglądać filmy górskie, posłuchać wykładów, porozmawiać z najsłynniejszymi alpinistami świata. To na pewno ciekawe wydarzenie - mówi.

Jego dusza i ciało są ukształtowane przez góry. W górach zawiera się przyjaźnie na całe życie. - Później piszemy do siebie, kilka razy w tygodniu, w miesiącu, w roku. Coraz rzadziej, ale nawet jeśli się nie widzimy przez kilka lat, to wiem, że mogę na nich liczyć. Czasami bardzo brakuje ich w życiu, ale wiem, że oni są i w końcu spotkamy się na górze i... i będzie jedna wielka impreza - śmieje się.

Kamila Besz

foto: Yulya Fistashka, Dmitry Mamontov, Chris Jansson

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Sport4 września 202423:20

Puchar Polski. Zagrali równo. Unia ma awans, a Markowice...

Puchar Polski. Zagrali równo. Unia ma awans, a Markowice... - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

W środę, 04.09., na boisku przy ulicy Jordana w Markowicach rozegrano spotkanie II rundy Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Racibórz. Naprzeciw siebie stanęły ekipy LKS 07 Markowice i Unii Racibórz. Mecz ten wydawał się formalnością dla Unii, jednakże zarówno gospodarze jak i goście nie zdołali zdobyć gola w regulaminowym czasie gry. Warto zaznaczyć, że oba zespoły zagrały naprawdę dobre spotkanie. Niestety, zwycięzca mógł być tylko jeden.

(greh)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Regionalny Informator Ekologiczny
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 30.08.2024
29 sierpnia 202420:28

Nasz Racibórz 30.08.2024

Nasz Racibórz 23.08.2024
22 sierpnia 202421:35

Nasz Racibórz 23.08.2024

Nasz Racibórz 16.08.2024
16 sierpnia 202410:42

Nasz Racibórz 16.08.2024

Nasz Racibórz 09.08.2024
8 sierpnia 202422:14

Nasz Racibórz 09.08.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.