SS-Scharfuehrer K. z Raciborza
Lwowskie getto powstało we wrześniu 1941 r. i funkcjonowało do czerwca 1943, kiedy to władze niemieckie ogłosiły, że Lwów jest Judenfrei – wolny od Żydów. Przez getto przeszło 120 tys. osób, z czego ocalało kilkaset. W pamięci dwóch ocalonych zachował się okrutny i zbrodniczy SS-Scharführer z Ratibor.
Powszechnie wiadomo, że podczas wojny wielu Górnoślązaków służyło w Wehrmachcie. Najczęściej zastrzega się jednak, że wówczas mieliśmy do czynienia z przymusowym wcielaniem do niemieckich formacji wojskowych, czego świadectwem miała być liczba dezercji Ślązaków z armii niemieckiej do wojsk polskich.
I rzeczywiście, w przeważającej większości mężczyźni ze Śląska nie chcieli służyć w Wehrmachcie. - Dla większości mieszkańców Śląska sytuacja była zerojedynkowa: albo pójdą do armii, albo ich rodziny czekają surowe represje, zostaną wysiedlone do Generalnego Gubernatorstwa lub wysłane do obozów koncentracyjnych. Po 1943 roku, po klęsce pod Stalingradem, Niemcy z pełną determinacją rozkręcili pobór, by uzupełnić straty w jednostkach na froncie wschodnim. Groźba represji wobec rodzin żołnierzy miała zapobiec dezercjom – powiedział dla „Gazety Wyborczej” profesor Ryszard Kaczmarek, historyk z UŚ, autor książki „Polacy w Wehrmachcie”. Niemniej zdarzało się, że Ślązacy zgłaszali się na ochotnika do służby w armii niemieckiej, a nawet w SS. Były to przypadki rzadkie, tak jak akces do NSDAP, którego dokonało około 8 tys. osób ze Śląska, głównie rodowitych Niemców.
W Raciborzu hasło „dziadek w Whrmachcie” nie budzi specjalnych emocji - ot, wspomnienie trudnej historii Górnego Śląska. Było – minęło i w zasadzie nie ma się czego wstydzić. Dorzućmy do tego przekonanie o „dobrym” Wehrmachcie i „złym” SS, już dawno temu poddane krytyce przez samych niemieckich historyków. Dodatkowo w pamięci najstarszych raciborzan najgorzej zapisała się Armia Czerwona, a nie wojska niemieckie, które przecież Raciborza przed „azjatyckimi hordami” broniły. Inaczej przedstawia się sprawa przynależności do SS – w zgodnej opinii formacji zbrodniczej. Natrafiliśmy na ślad raciborzanina, który służył w SS.
Nie wdając się w historyczne szczegóły przypomnijmy, że SS było formacją ochotniczą, która zapisała się w pamięci narodów okupowanej przez III Rzeszę Europy w jak najgorszy sposób. SS odpowiadało m.in. za realizację tzw. Endlösung – ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Raciborzanin K. służył w stopniu SS-Scharführera (stopień podoficerski) w jednostce SS wyznaczonej m. in. do likwidacji getta we Lwowie. Lwowskie getto powstało we wrześniu 1941 r. i funkcjonowało do czerwca 1943, kiedy to władze niemieckie ogłosiły, że Lwów jest Judenfrei – wolny od Żydów. Przez getto przeszło 120 tys. osób, z czego ocalało kilkaset. Reszta zginęła od chorób, głodu, w ulicznych egzekucjach lub została wywieziona do obozów zagłady. Nazwisko K. pojawia się w relacjach dwóch świadków, którzy przeżyli likwidację lwowskiego getta.
Pierwsza wzmianka o K. znajduje się w broszurze autorstwa dr Filipa Friedmana, wydanej w 1945 pod tytułem „Zagłada Żydów lwowskich”. W publikacji tej SS-Scharführer K. wymieniony jest wśród nazwisk najbardziej „okrutnych i zbrodniczych oprawców” getta. Friedman wyraźnie zaznacza, że K. pochodził z Raciborza.
Drugi ślad wiedzie do relacji Stiepana Jakimowicza Szenfelda, zachowanej w Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej, dotyczącej jego przeżyć w obozie pracy na terenie getta w roku 1943. SS-Scharführer K. jest tam wspomniany dwukrotnie – jako prowadzący ciągnące się wiele godzin mordercze apele, oraz jako jeden z Niemców „zabawiających się” katowaniem żydowskich więźniów obozu pracy.
Być może znajdą się badacze, którym historia esesmana z Raciborza, chociaż znana tylko szczątkowo, przyda się do opisania tematu, który jest chyba w dalszym ciągu pewnym tabu – ochotniczego udziału Ślązaków w nazistowskich formacjach takich jak SS i ich zbrodniczej działalności.
Leszek Pietrzkiewicz
źródło fotografii: http://www.holocaustresearchproject.org/ghettos/lvov.html
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany