Dlaczego ukrywana jest prawda o sierpniu 88?
I znowu zaczął Manifest Lipcowy. To ta zadziorna i niepokorna kopalnia wraz z załogą, którą miała buntowniczą naturę. 15 sierpnia 1988 r. dała znak, że nadeszła najwyższa pora, aby przypomnieć, że Solidarność żyje, że trzeba walczyć o swoje prawa. Wspomnienia Jana Golca, cz. 1
W ciągu paru dni poszły w jej ślady inne kopalnie i zakłady Śląska. To właśnie Śląsk poderwał cały kraj do akcji strajkowej. To miasto Jastrzębie stanęło na czele górniczego protestu.
Dwie siły: milicja i ZOMO miały za zadanie spotęgowanie strachu i przypomnienie górnikom jak kończy się opór przeciwko czerwonemu terroryzmowi. I tu trafiła kosa na kamień. Gdy bowiem uciszono prawie cały kraj na placu boju pozostał tylko "Manifest Lipcowy", ostatnia redutą broniona przez kilkuset gotowych na wszystko górników. Tego oporu żadne groźby ani wznawiane ataki nie mogły zmusić do kapitulacji. To tu górnicy zdawali sobie sprawę, że tu się wszystko zaczęło i tu musi być koniec komuny.
Dyrekcja próbowała przekupić tych, którzy nie mieli odwagi być wewnątrz zakładu, ale duchowo i czynnie (odmawiając zdecydowanie propozycjom przekupstwa i zdrady) wspierali tych za bramą.
Nie daliśmy się również nabrać na oferowane gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących, gdyż wiedzieliśmy, że nie zostaną one dotrzymane. Już na samym początku prokurator powiedział nam, że jako przywódcy strajku mamy wyroki od ręki - 5 do 7 lat odsiadki. Determinacja górników zaskoczyła władze, przekonały się ze strachem i pewną dozą bezradności, że to nie przelewki.
I wówczas ówczesne władze podjęły decyzję o rozmowach z opozycją, ale cóż, pierwszy strażak Polski zaczął gasić strajki wraz z działaczami opozycji. Wałęsa, bo o nim mowa, po przybyciu na kopalnię został powitany prawie milcząco. Po jego słowach, „…że czas zakończyć strajk…”, została przygotowana taczka, aby strażaka wywieź za bramę, lecz akcja ta została powstrzymana na prośbę znajdujących się wśród nas duchownych. Ale do podjętej decyzji podchodziliśmy z dużymi oporami. Gdybyśmy go wywieźli, tak to odczuwaliśmy, byłby to koniec strażaka.
Po tym wydarzeniu czuliśmy wewnętrznie, że strajk zakończy się w pewnym sensie porażką, nie zdobędziemy wszystkiego, a było to wówczas możliwe. Górnicy nie po to postawili na szali życie czy zdrowie, nie po to ryzykowali utratę wolności, aby zapewnić stołki tym, którym pachniała władza i rządzenie. Nam chodziło o wolność kraju i godne życie. W konsekwencji, niestety tak to interpretuję, zdradą przy okrągłym stole wyprowadzono społeczeństwo na manowce. Targowica zrobiła podział - co komu się należy. Tadziu zaproponował czerwoną kreskę, czyli to, by nie rozliczać zbrodniarzy PRL. A pierwszy strażak Wałęsa dostał tak jak w "Weselu" Wyspiańskiego - złoty róg, a dziś jest pytanie co z tego ma naród? Wolność owszem - życie w kraju, którego obywatele są niejako pariasami Europy. Nasze dzieci wysyłamy za chlebem, muszą wyjeżdżać za granicę, gdzie niejednokrotnie pracują jako niewolnicy. W czasie ostatnich wyborów Donald Tusk obiecywał drugą Irlandię, ale my mamy coraz biedniejszą Tuskolandię.
Strajkom w kopalniach przewodzili również Raciborzanie, w skład komitetów strajkowych wchodzili: Jan Golec, Edward Jarek, Janusz Małek, Bolesław Olewiński, Antoni Derkacz, Stanisław Trzeciak, Adam Mokanek, Józef Niemiec. Ta grupa, wraz z grupą Sokół z Jastrzębia, poprowadziła w naszym regionie walkę, aż do upadku Komuny. Oczywiście drżeliśmy o los naszych bliskich i nas samych, ale załogi zakładów Śląska nam zaufały, nie było więc odwrotu. Niestety, ugodowcy i różnorodni strażacy zatracili swój honor i szczytny cel 80 roku i porozumieli się z komuną, a skutki tegoż porozumienia są bolesne i widoczne do dzisiaj.
Jan Golec
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany