Bywało, że zima trzymała do końca kwietnia...
Przedłużająca się tegoroczna zima to nic nadzwyczajnego, o ile oczywiście spojrzymy na nią z perspektywy kilkuset lat. Wiosną 1315 r. roku śnieg leżał tak długo na zasiewach, że zboże nie mogło rosnąć, co miało smutne następstwa. Zima roku 1469/1470 trwała do 30 kwietnia. 12 lutego 1472 roku zapanowała letnia aura. W 1493 r. już w styczniu drzewa wypuszczały pąki, ale za to w 1514 roku Odra była skuta lodem do 17 marca. Dla otuchy przypominamy nasz tekst o zimach, który publikowaliśmy w 2009 r.
- Wiosną 1315 r. roku śnieg leżał tak długo na zasiewach, że zboże nie mogło rosnąć, co miało smutne następstwa. Nie było nadziei nawet na skromne żniwa. Zapanował straszny głód i trwał aż do trzeciego roku (1318), tak że ludzie, aby zaspokoić okropne męki głodu, nie widzieli innego wyjścia, jak żywić się rzeczami najbardziej obrzydliwymi. Zdarzały się wypadki niesłychane w kraju chrześcijańskim. Kiedy jedzono już na pół zgniłe mięso padniętych zwierząt, a nadal nie było widać końca okropnej klęski głodowej, żywiono się mięsem co dopiero zmarłych ludzi. Wykopywano trupy z grobów. Rodzice zjadali swe martwe dzieci, dzieci zmarłych rodziców. Odcinano złoczyńców od szubienicy i zabierano z miejsca egzekucji, żeby ich mięsem zaspokoić szalejącą mękę głodu - pisał Franz Ignatz Henke w opublikowanej w latach 1860-1864 Kronice, czyli opisie topograficzno-historyczno-statystycznym miasta i wolnego mniejszego państwa stanowego Wodzisław na Górnym Śląsku. Autor, redagując monografię, podaje, iż hojnie zaczerpnął z Annales Silesiae in des Bistums Breslau I Heneliusza (Henel von Hennenfeld Nicolaus 1582-1656).
Ten makabryczny opis, któremu dramatu dodały niekoniecznie zmyślone wiadomości o kanibalizmie śląskich ofiar zimy z 1315 r., nawiązuje do wydarzenia poświadczonego i w innych źródłach. Słynny kanonik krakowski Jan Długosz pisał w Rocznikach, czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego pod datą 1315: „Kiedy (…) ucichły nieco wojny zewnętrzne i wewnętrzne niepokoje, nawiedził Polskę głód dotkliwszy od wszelkiej wojny. Kiedy bowiem po niezwykle obfitych opadach śniegu, które pokryły ziemię, nadeszła wiosna, zasiewy zasłonięte powłoką śniegu przed ciepłem wiosennym zniszczały doszczętnie. Klęska głodu, która wskutek tej niełaskawości nieba nawiedziła wszystkich, dała się we znaki wielu wieśniakom i wyczerpała wielu swoją surowością”.
Znakomici czescy badacze zmian klimatu na przestrzeni dziejów (Jiří Svoboda, Zdenĕk Vašků, Václav Cílek, Wielka księga klimatu ziem Korony Czeskiej, 2003), analizując wszelkie dostępne średniowieczne zapiski, ustalili, że wielka zima, o której wzmiankuje Długosz i pisze Henke, zaczęła się w grudniu 1315 r. Mrozy trwały aż do końca marca 1316 r. Ziemię gęsto pokrył śnieg. Czerwiec przyniósł wielkie powodzie. Kolejna zima 1316/1317 zaczęła się nagle 28 grudnia i trwała aż do 3 kwietnia. Spowodowała głód. Długosz odnośnie 1317 r. podał: - „Polskę i Czechy [a więc i Śląsk] nawiedził w tym roku tak wielki głód, że udręczone matki zjadały dzieci, a wilki chcąc zaspokoić głód, napadały nawet na ludzi z napiętymi kuszami i pożerały pokonanych z największą żarłocznością”.
Dotkliwe skutki tej zimy odczuwano na Górnym Śląsku jeszcze w 1318 r. Dowodem jest współczesna tym wydarzeniom zapiska kronikarska z Rocznika raciborskiego II, zredagowana w kręgu kanoników miejscowej kolegiaty zamkowej p.w. św. Tomasza z Canterbury. Brzmi ona: „1318 była wielka i straszna zaraza [oraz głód], tak że za jedną miarę nasion strączkowych płacono jedną grzywnę. W tymże czasie tak wielu ludzi z głodu poumierało, iż poginęli [nawet] ci, którzy grzebali [umarłych]. Ponadto uczynione zostały wielkie doły, tak że jak się podobało [umarli do] dołów byli [wrzucani] pięciuset lub więcej na jedno miejsce”.
Wspomniany Franz Henke żywo interesował się górnośląskimi kataklizmami, co rusz przytaczając o nich wzmianki w monografii ziemi wodzisławskiej. Powoływał się na „Wanderer” - zapewne wydawane w latach 1828-1945 w gliwickiej oficynie Neumannów pismo „Der Oberschlesische Wanderer”, które w pierwszych latach ukazywania się zawierało szereg ciekawych tekstów historycznych. Odnośnie roku 1408 dowiadujemy się, iż była to „jedna z najsroższych zim, która nie miała równych sobie w ciągu stu lat”. Z opisu wynika, że: „Trwała od Marcina (11 listopada) aż do Gromnic (2 lutego). Morze Północne (Bałtyk) było zamarznięte między Danią a Norwegią. Wilki przebiegały z jednego królestwa do drugiego. Rzeki Niemiec pokrywał groby lód. Obawiano się, że mrozy zniszczą wszystkie drzewa i zasiewy, ale ludzie byli mile zaskoczeni, kiedy po przebytej strasznej zimie nastąpił bardzo urodzajny rok”.
„Następujące po sobie trzy zimy grenlandzkie” odnotowano w latach 1512-1514. Z kolei w 1542 r. „przez cały rok była zima i wcale nie można było siać”. W 1608 r. rozpanoszyła się „jedna z najsroższych zim, których mało było w ciągu tysiąca lat”. Mrozy były tak mocne, że królowi Francji Henrykowi IV „zamarzła broda w łożu u boku królowej”. To, co dla królewskich annalistów było ciekawostką, dla tysięcy ludzi oznaczało dramat. Kataklizm jakich mało przyszedł równo 100 lat po wspomnianym wydarzeniu z królewskiej alkowy. „Wyróżnił się szczególnie rok 1709 bardzo surową zimą. Była ona niejako królową wszystkich zim. (…) Żadna jej nie dorównywała oprócz tej z roku 1608, z tą jednak różnicą, że po niej nastąpił rok urodzajny, a po tamtej uległy zniszczeniu wszystkie zasiewy, drzewa itd. 6 stycznia był najmroźniejszym dniem. Zimowa pogoda zaczęła się 3 grudnia 1708 r. Dziczyzna i bydło domowe, ptactwo i ludzie ginęli w wielkiej ilości. Ryby w stawach pomarły i nie tylko rzeki i jeziora pokryły się lodem, lecz także morza na wiele mil. Ziemia przemarzła głębiej niż na 3 łokcie, drzewa uległy zniszczeniu. Zboża, przede wszystkim pszenica, bardzo ucierpiały. Wilki wpadały do miast i wsi, nawet do domów i napadały na ludzi i zwierzęta. 15 marca było jeszcze tak zimno, że najsilniejszy ług potażowy zmarzł na wolnym powietrzu i to w krótkim czasie, nawet spirytus winny skrzepnął z zimna. Ziemia jeszcze w maju była grudą a jesienne zasiewy trzeba było w większości okolic Niemiec zaorać”.
Rekordy zimna padły, zdaje się, w 1740 r. „Największe mrozy panowały na Śląsku od 4 do 14 stycznia. Izb nie można było nagrzać, a w najcieplejszych izbach zamarzała woda przy oknach, co także działo się na podłogach jeżeli poniżej nie było ogrzanych izb. Gdy ludzie wyszli z ciepłych izb i przeszli tylko około 1000 kroków pod wiatr, zrobiły im się na policzkach bąble. Gdy ślina spadła z okna 6 do 7 łokci w dół, zamarzła przed spadnięciem na ziemie; tak samo woda wylewana powoli z trzeciego piętra. Ziemia była zamarznięta poniżej trzech łokci. (…) Jeszcze w połowie maja w wąskich uliczkach spotykano lód, a ponieważ trawa pokazała się o sześć tygodni później niż zwykle, powstał wielki brak paszy i sporo bydła padło z głodu. Wieśniak chętnie by je sprzedał, było jednak tak wyniszczone, że rzeźnicy go nie chcieli. Także wyginęły w wymarzniętych stawach prawie wszystkie ryby. Dlatego katolicy nie musieli przestrzegać postu i otrzymali z ambon dyspensę aż do Wielkiego Tygodnia. Zboże trzeba było w wielu miejscach zaorać, a drzewa owocowe przeważnie były zniszczone”. „Pierwsze mrozy [w Raciborskiem] występują regularnie na początku października. W roku 1862 wystąpiły już 23 września, a wraz ze szronem w dniach 23, 24 i 25 września” – napisano w Topographisches Handbuch von Oberschlesien 1865.
Prognozowanie pogody żywo interesowało Ślązaków w XIX i XX w., a informacji z całego świata obficie dostarczała lokalna prasa. 7 października 1906 r. na łamach „Nowin Raciborskich” ukazała się na przykład wzmianka: „Jesień co dopiero się zaczęła, a zimę czuć już w powietrzu. Zwłaszcza z rana panuje zimnisko dotkliwe. Pierwszy śnieg spadł w niedzielę w górach ślązkich i leżał przez cały dzień. Uczeni angielscy, zajmujący się badaniem stanu powietrza, zapowiadają, że tegoroczna zima będzie bardzo ostra. Wnioskują to z tego, że w ostatnich dniach pojawiły się wielkie i liczne góry lodowe na Oceanie Atlantyckim pod 45 stopniem szerokości”. Przeważające prądy powietrzne są pochodzenia południowo-wschodniego.
Mało kto wie, że na ziemi raciborskiej zima zimie nierówna. „Usytuowanie Raciborza w głęboko wciętej w podłoże dolinie Odry, na odcinku o kierunku północ-południe, sprawia, że miasto ma nieco inny klimat (lokalny) aniżeli wyżej położone płaskowyże. Zachodzą tu często, szczególnie w zimie, inwersje termiczne, które powodują, że w dolinie występują temperatury niższe niż na wyżej wyniesionych wierzchowinach. Zjawisko to występuje na skutek wypełnienia wszelkich zaklęsłości terenu zimnymi i ciężkimi masami powietrza. Różnice temperatur zaznaczają się również w przekroju dobowym; wieczorem oraz w nocy dolinę Odry zalega często powietrze zimniejsze i wilgotniejsze, związane z parowaniem wody Odry, a przez to mniej zdrowe” – pisał Hieronim Piasecki w opracowaniu pt. Położenie geograficzne, opublikowanym w książce pt. Szkice z dziejów Raciborza (Katowice 1967).
W latach 1992-2006 (dane Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej) średnia temperatura stycznia w Raciborzu wyniosła -1,5 °C. Jeśli jednak przyjrzeć się danym z poszczególnych lat, to np. w 1994 r. średnia wyniosła +3,1°C, a w 2006 r. -6,8 °C. W 1971 r. zanotowano najwyższą w ostatnich latach temperaturę maksymalną stycznia +14,2 °C, a w 1985 r. wyjątkowo niską -29.7 °C.
Zimy w Raciborzu i na Śląsku w latach 1450-1586 (wybrane przypadki)
1453 – ostre mrozy od 23 listopada do 15 grudnia, potwierdzone zgony ludzi, wymieranie zwierząt i ptactwa, szkody w ogrodnictwie, zniszczenie drzew, głównie orzechowych, oraz winorośli.
1469/1470 – ostra zima trwająca od 30 listopada do 30 kwietnia, liczne przypadki zgonów.
1472 – niezwykle ciepła zima, od 12 lutego do 28 marca zanotowano letnią aurę.
1476/1477 – sroga zima, liczne zgony w miastach i na wsiach.
1488 – już 11 listopada po zamarzniętej Odrze jeżdżono saniami.
1493 – niezwykle ciepła zima, w styczniu i lutym drzewa pąkowały a ptaki wiły gniazda. Nagłe dwutygodniowe ochłodzenie po Wielkim Poście zniszczyło „zawiązki tego życia”.
1507 – wyjątkowo długa i ciepła jesień, w październiku zakwitły na nowo róże, a w pierwszej połowie listopada poziomki.
1513/1514 – ostra zima, trwała od 28 października do 21 stycznia i od 2 lutego. Odra była pod lodem od 11 listopada do 17 marca.
1516 – ciepła zima, bydło wypędzano na pastwiska, poświadczone niezwykłe suche lato.
1583 – 12 października spadł wielki śnieg.
Źródło: Antoni Walawender, Kronika klęsk elementarnych w Polsce i w krajach sąsiednich w latach 1450-1586. I. Zjawiska meteorologiczne i pomory (z wykresami), Lwów 1932.
Znaki wszystkie, co być może i przepowiednie zimna
1. Kiedy ptaki, które zwyczajnie na stawach przebywają, odlatują.
2. Jeżeli ptaki do gniazd noszą.
3. Jeżeli kwiczoły, bekasy etc. wcześniej jak zwyczajnie nastają.
4. Jeżeli ptaki w jesieni tłuste są.
5. Jeżeli kość u pieczonej gęsi na św. Marcina szara.
6. Jeżeli woda cedzona powoli i z mocnym łoskotem cedzi się.
7. Jeżeli w piecu z łoskotem pali się.
8. Jeżeli ogień lub węgiel czerwieńszy jest jak zwyczajnie.
9. Jeżeli kamień, który dawniej pocić się zwykł, na początku zimy suchszy niż innymi czasy bywa.
10. Jeżeli krople z dachów z wolna spadają.
11. Jeżeli gwiazdy bardzo błyszczą.
12. Jeżeli grad drobny, biały i okrągły pada.
13. Jeżeli drobny i bardzo z wolna śnieg pada.
Źródło: Stuletni kalendarz, 1799.
Grzegorz Wawoczny
Na fot. arch. front pod Raciborzem, zima 1945
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany