Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia10 listopada 201308:57

Ukryta baszta w wojnowickim pałacu

Ukryta baszta w wojnowickim pałacu - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz:

Czytadło na weekend. Jeśli założymy, że dr Kuh był gospodarzem tajemniczych spotkań masońskich, to - w czasach gdy działalność wolnomularska budziła wiele mieszanych emocji i podejrzeń – całkiem realne jest, że to właśnie on kazał wybudować tunel, połączony np. z odgruzowanymi i wreszcie zbadanymi przez niego po latach podziemiami starej baszty...

Dr Carl Johan Kuh, mimo posiadania szerokich horyzontów i gruntownego wykształcenia, już od czasów swego szczęśliwego dzieciństwa był marzycielem. Wpisywało się to znakomicie we wszechobecny w literaturze i sztuce w okresie jego dorastania duch romantyzmu. Może to pierwsze opowiadania Josepha von Eichendorffa, które łapczywie czytał jako nastolatek, wyrobiły w nim niezwykłą wrażliwość na piękno, nastrój miejsca i chwili, a może po prostu był z natury niezwykle wrażliwy. Początkowo nieokreślone marzenia i niesprecyzowane pragnienia zaczęły się krystalizować w czasach gdy dorósł i pora było wybrać kierunek swego wykształcenia. Pierwotnie myślał o prawie (zapewne chcąc zbawiać świat), ale ostatecznie zdanie zmienił. Na szczęście apodyktyczny ojciec, który zajmował się z wielkim powodzeniem działalnością kupiecką, nie widział niczego zdrożnego w studiowaniu przez syna medycyny, bo w tamtych czasach oznaczało wielką nobilitację dla rodziny. Tyle tylko, że Carl po ukończeniu w 1826 r. z tytułem doktorskim wydziału medycznego Uniwersytetu Wrocławskiego zapragnął pomagać chorym i ubogim, którzy nie mogą sobie pozwolić na opiekę medyczną. Rzeczywistość we Wrocławiu, w którym mieszkał, okazała się jednak dość brutalna. Dobrze prosperujące dzięki leczeniu bogatej elity środowisko lekarskie nie patrzyło przychylnym okiem na, nie dość że utalentowanego i pracowitego, to jeszcze młodego i posiadającego dobre wyniki lekarza-filantropa. Na każdym więc kroku usiłowano go w kręgach lekarskich marginalizować i podważać zaufanie do niego. Przecież jeśli leczy ubogich i na dodatek często za darmo, to pewnie dlatego, że jest marnym lekarzem. Nie była to dla ambitnego Carla sytuacja komfortowa, ale – jak to w życiu bywa – rozwiązanie przyszło samo. Zmarł ojciec i ktoś musiał zająć się administrowanymi przez niego (i należącymi do rodziny) dobrami w Lekartowie, Bojanowie, Ocicach Górnych i Wojnowicach. Padło na Carla, który nie widząc dla siebie przyszłości we Wrocławiu, przejął w całości dzięki spadkowi oraz cesji majątkowej matki i sióstr wymienione dobra. Został naprawdę bogatym człowiekiem.

Ponieważ pragnął osiąść w tej okolicy na stałe, a w przejętych dobrach nie było budynku odpowiedniego na lokum stosowne do jego nowej pozycji społecznej, postanowił wyszukać pod budowę swej rezydencji jakieś godne i urokliwe miejsce. Wybrał Wojnowice, w których na górującym nad Cyną wzgórzu, wśród pól uprawnych, od niepamiętnych czasów sterczała stara, niemiłosiernie zarośnięta chaszczami, zapomniana baszta. Nikt już nie wiedział kto, kiedy i po co ją wybudował, czy była to pozostałość po jakiejś strażnicy, areszcie, a może posterunku ? W każdym razie, od dawna była opuszczona, a jeśli się już ktoś do niej zapuszczał, to najczęściej jacyś owładnięci szałem namiętności zakochani, albo okoliczni mieszkańcy, którzy od czasu do czasu podkradali z otaczającego ją muru stare, gotyckie cegły.

To właśnie uroczysko wyzwoliło w 24-letnim Carlu jakieś dziecięce nostalgie i marzenia. Postanowił, że tu właśnie zbuduje swą siedzibę. Zamówił projekt wystawnego, piętrowego pałacu, z okazałą elewacją od strony wschodniej, której najważniejszym elementem będzie fronton w osi budynku, zaś nad szczytem wielkiego, dwuspadowego, mansardowego dachu górować miała wieżyczka z oknami, służącymi jako doświetlenie klatki schodowej. Po bokach budynku zaprojektowano dwa duże, nieco cofnięte skrzydła odchodzące w kierunku zachodnim. Problem był tylko jeden. Projektowany pałac nijak nie współgrał architektonicznie ze starą basztą, a dla Johana nie do pomyślenia było żeby ją zburzyć. Poruszało też wyobraźnię i ciekawiło go niezmiernie co kryje się w jej podziemiach, które były częściowo zniszczone i zasypane. 

Zdecydował więc, że ... baszta pozostanie, ale niewidoczna. Znaczy to, że zostanie obudowana nowym pałacem, niejako weń wtopiona. Jak postanowił, tak i zrobił, choć zarówno architekt, jak i mistrz budowlany oraz robotnicy nie mogli się nadziwić fanaberii nowego inwestora. Nie były to bowiem czasy w których szanowano by dokonania architektoniczne minionych wieków, a stare budowle służyły zwykle jako źródło taniego budulca. Carl Kuh dokonał zatem jakby salomonowego wyboru, basztę zachował i jednocześnie nie zachował, gdyż dla oka patrzących z zewnątrz nie było po niej śladu... Jednocześnie zmieniło się całe otoczenie budowli, gdyż ekipa ogrodników dokonała nasadzeń ciekawych, specjalnie sprowadzonych z dalekich krajów, gatunków drzew i krzewów, dając tym samym początek późniejszego parku w modnym tak w owym czasie stylu angielskim.

Po roku, piękny w swej regularnej formie, choć wewnątrz urządzony z pewną, właściwą protestantom powściągliwością, pałac był gotowy. Carl Kuh zamieszkał w swej posiadłości . Odtąd bieżące sprawy związane z administrowaniem majątkiem, oraz zamysł otworzenia w nim niewielkiej kliniki pochłonęły go bez reszty. Plany związane z odgruzowaniem i eksploracją podziemi baszty na długie lata poszły w odstawkę. W 1831 roku otwarła podwoje wymarzona klinika, specjalizującą się w dopiero co raczkującej wtedy chirurgii oka. Ledwie co dr Kuh zdążył zasłynąć w okolicy ze swych medycznych dokonań oraz dobroczynności ( gdyż leczył wszystkich potrzebujących, a od ubogich nie pobierał opłaty) niespodziewanie wybuchła epidemia cholery. Poświęcił się walce z nią bez reszty, czego o mało nie przypłacił życiem. Zostało to należycie docenione przez władze miasta, które wystosowały do niego piękny list dziękczynny. W 1832 r. ożenił się, zaś jego sukcesy na gruncie medycyny, jak również i działalność dla społeczeństwa, zaczęły znajdować uzanie we Wrocławiu. Tam też się w roku 1835 przeprowadził. Kariera pochłonęła go bez reszty i dr Kuh z rzadka tylko odwiedzał swe włości w Wojnowicach. W tej sytuacji ani nawet do głowy nie przychodziły mu myśli o tajemnicach, jakie mogą się kryć w zasypanych podziemiach. Jego życie pełne było sukcesów i zaszczytów, ale niestety i tragedii. Do 1848 roku, kiedy to wrócił na stałe do Wojnowic, został wdowcem (ożenił się ponownie), przeżył ciężką chorobę oraz stracił trzech synów. Jednocześnie jednak był inicjatorem i udziałowcem w tworzeniu największego w tym czasie w Europie zakładu dla głuchych w Raciborzu. Przyczynił się, wraz z księciem Lichnowskym oraz burmistrzem Schwarzem do poprowadzenia kolei Wilhelma właśnie przez Racibórz, co przyniosło miastu bezprecedensowy rozwój. W końcu 1843 roku dr Kuh nabył od Fryderyka Hoffmana oraz Franciszka Wincklera (założyciela słynnego śląskiego rodu magnatów przemysłowych von Tiele-Winckler, mającego główną rezydencję w bajkowym pałacu w Mosznej, do którego należała siódma fortuna w całym Cesarstwie Niemieckim) skonsolidowaną kopalnię Charlotte w Rydułtowach (obecnie KWK Rydułtowy), stając się największym producentem węgla w okolicy. Zajmował się też nadal działalnością filantropijną. Najbardziej jednak interesującym dla nas faktem z jego życia jest członkostwo w powstałej w 1835 roku w Raciborzu loży masońskiej "Fryderyk Wielki ku sprawiedliwości na Wschodzie", która należała do Wielkiej Loży Trzy Globy w Berlinie. Co prawda, miała ona swą siedzibę przy Zwingerstrasse (obecnie Wojska Polskiego) w Raciborzu, ale istnieją przypuszczenia, że niektóre jej tajemne rytuały odbywały się w wojnowickim pałacu.

I w tym miejscu dochodzimy do tematu tajemniczego tunelu przypadkowo odkrytego w sąsiedztwie wojnowickiego pałacu wiosną 2013 roku (opisanego na portalu naszraciborz oraz na łamach dwumiesięcznika "Krzanowice i okolice"). Jeśli założymy, że dr Kuh był gospodarzem tajemniczych spotkań masońskich, to - w czasach gdy działalność wolnomularska budziła wiele mieszanych emocji i podejrzeń – całkiem realne jest, że to właśnie on kazał wybudować tunel, połączony np. z odgruzowanymi i wreszcie zbadanymi przez niego po latach podziemiami starej baszty, gdzie można było nie tylko coś ukryć, ale też schronić się a nawet ewakuować. Czasy były bowiem niespokojne, swe krwawe żniwo zbierała Wiosna Ludów (jej ofiarą padł np. współpracujący z doktorem Felix Książę Lichnowsky, poseł do parlamentu pruskiego z powiatu raciborskiego, którego zabił rozszalały tłum we Frankfurcie nad Menem). Właśnie tego typu praktyczna potrzeba sprzęgła się z wieloletnimi marzeniami Kuh`a by wreszcie dowiedzieć się czegoś więcej o baszcie, której nieodkryta tajemnica tak mocno stopiła się z jego młodzieńczymi marzeniami, a jednocześnie która fizycznie tkwiła wewnątrz pałacu (i która do dziś odznacza się wyraźnie mimo modernizacji i rozbudowy obiektu przez Heinricha von Banck`a).

Czy faktycznie tak było jeszcze nie wiemy, bo podziemia baszty są niedostępne. Zamurowano je być może jeszcze za życia dr Kuh`a, a może już w czasie rozbudowy pałacu pod koniec XIX wieku. Jest też druga możliwość: może Carl Kuh w swym pracowitym życiu w końcu nie znalazł czasu na realizację marzenia o odkryciu tajemnicy podziemi baszty i ich wcale nie odgruzował ? To by oznaczało, że znajdują się w stanie w jakim je 185 lat temu zastał. Ale dokąd prowadziłby wtedy tajemniczy tunel od strony studni i po co by go ktoś budował ? 

Pozostaje mieć nadzieję, że pewnego dnia poznamy prawdę, a tymczasem musimy zadowolić się - jak niegdyś młody Carl Johan Kuh - marzeniami o jakimś sensacyjnym odkryciu...

Zbigniew Woźniak

 

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:
Zobacz film z RTK

Komentarze (0)

Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Sport4 września 202423:20

Puchar Polski. Zagrali równo. Unia ma awans, a Markowice...

Puchar Polski. Zagrali równo. Unia ma awans, a Markowice... - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

W środę, 04.09., na boisku przy ulicy Jordana w Markowicach rozegrano spotkanie II rundy Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Racibórz. Naprzeciw siebie stanęły ekipy LKS 07 Markowice i Unii Racibórz. Mecz ten wydawał się formalnością dla Unii, jednakże zarówno gospodarze jak i goście nie zdołali zdobyć gola w regulaminowym czasie gry. Warto zaznaczyć, że oba zespoły zagrały naprawdę dobre spotkanie. Niestety, zwycięzca mógł być tylko jeden.

(greh)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Regionalny Informator Ekologiczny
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 30.08.2024
29 sierpnia 202420:28

Nasz Racibórz 30.08.2024

Nasz Racibórz 23.08.2024
22 sierpnia 202421:35

Nasz Racibórz 23.08.2024

Nasz Racibórz 16.08.2024
16 sierpnia 202410:42

Nasz Racibórz 16.08.2024

Nasz Racibórz 09.08.2024
8 sierpnia 202422:14

Nasz Racibórz 09.08.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.