Zapomniana wojna - przyczynek do wspomnień
W tym konflikcie, którego nikt w zasadzie nie chciał, a jak już wybuchł, to każdy nastawiał się na wojnę trwającą najwyżej kwartał, zginęło 1556 Raciborzan, ponad półtora tysiąca mieszkańców dawnego powiatu raciborskiego oraz setki, jak nie więcej, przodków raciborzan z przybyłych po wojnie z różnych części kraju. Czyż to nie jest wystarczający powód, aby bliżej przybliżyć losy naszej małej ojczyzny w tamtym okresie? Czyż to nie jest idealna wręcz okazja, aby stwarzać podwaliny historii i świadomości lokalnej - wspólne, solidne, których nie trzeba się w stosunku do krakowian, poznaniaków, warszawiaków wstydzić? A może ktoś z państwa wskaże na bardziej godny ku temu temat?
Wiem o tym sporo, bowiem kończymy pisanie książki o tej tematyce. Najwięcej przodków dzisiejszych raciborzan, tych pochodzących z kresów wschodnich służyło w armii austriackiej, bowiem dawne, przedwojenne województwa lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie wchodziły przed wielką wojną w skład monarchii habsburskiej oraz armii niemieckiej, bowiem Racibórz leżał w Prusach i nie wchodził nigdy w skład żadnego zaboru. Wspomniani wyżej żołnierze dwóch armii byli w wojnie sprzymierzeńcami. Mniejsza część naszych przedków zaś służyła w armii w carskiej. Wielu przeżyło nieopisane, sensacyjne więc wydarzenia. Wtedy to mamy do czynienia z pierwszą falą sybiraków - żołnierzy z różnych armii, którzy dostali się do niewoli rosyjskiej. Byli w nich także przodkowie dzisiejszych raciborzan. Prawie nikt o tym nie wie, a szkoda.
W zdecydowanej większości śląskich i nie tylko miast zapaleńcy piszą o tych wydarzeniach, organizują obchody rocznicowe, w inny sposób upamiętniają te dzieje. Chociaż często, szczególnie na Dolnym Śląsku, owi zapaleńcy są potomkami repatriantów i przybyszów z różnych części Polski to są jednak miłośnikami (dzisiaj powiedzielibyśmy fani) historii lokalnej, czują się Ślązakami, sprawy pierwszej wojny na Śląsku uważają już za część swojej historii - co zupełnie słuszne i zrozumiałe.
Na łamach raciborskich mediów ukazał się tylko jeden, skromny, oparty na ogólnie dostępnych zasobach internetowych, artykuł autorstwa Christopha Sottora. Autor wspomina tam znanych raciborzan Georga Wichurę, Fritza Otto Bernerta i Ottona Hhne - żołnierzy, biorących czynny udział w wojnie. Warto zauważyć, że takowych raciborzan, niekoniecznie wojskowych, działających w administracji i walczących na wszystkich frontach wojny i co ciekawe w różnych armiach było więcej.
Najważniejszą rolę z naszych ziomków w okresie bezpośrednio przedwojennym pełnił ambasador Rzeszy Niemieckiej w Wielkiej Brytanii Książę Karl Max Frst von Lichnowsky. Próbował do wojny nie dopuścić, ale w lecie 1914 roku politycy mieli już niewiele do powiedzenia, ster przejmowali stopniowo wojskowi. Najwyższym dowódcą wojskowym związanym z Raciborzem i jego oddziałami był słynny marszałek i dowódca armii tureckiej w okresie I wojny Otto Liman von Sanders. Był on na początku XX wieku dowódcą 2. Śląskiego Pułku Huzarów nr 6. i wielokrotnie przebywał w Raciborzu. Nie sposób pominąć asa lotnictwa, który uzyskał więcej zestrzeleń, aniżeli Otto Hhne czy Fritz Otto Bernert - Paula Billika, który pochodził z Haatsch (obecnie Ha%u0165 w Czechach) z byłego Kraju Hulczyńskiego, a który był przed I wojną światową częścią powiatu raciborskiego. Warto też wspomnieć mężnego porucznika z Raciborza, późniejszego generała - porucznika i dowódcę dywizji pancernej w DAK (Deutsche Afrikakorps) Willibalda Ericha Franza Josefa Borowtza czy późniejszego kapitana marynarki (Kapitn zur See) Georga Haucka.
W archiwach oraz na łamach ówczesnej raciborskiej prasy zachowały się nazwiska tysięcy poległych raciborzan i mieszkańców byłego powiatu raciborskiego - rzemieślników, chłopów, urzędników, nauczycieli, inżynierów, prawników, lekarzy, baronów, hrabiów czy książąt - jak chociażby młody książę Aleksander z rodziny księcia raciborskiego - który poległ 7 marca 1915 roku na froncie wschodnim w Galicji.
My jesteśmy w takiej szczęśliwej sytuacji, że dysponujemy wprost codziennymi wiadomościami prasowymi z ponad czterech lat zmagań wojennych dotyczących życia raciborzan, funkcjonowania miasta, przemysłu, problemów zaopatrzeniowych, głównie w żywność i opał. Doniesieniami o głodzie, rozpaczy, skrajnym wyczerpaniu, korupcji, spekulacjach, czarnym rynku, także o poświęceniu i bohaterstwie. Znamy losy tysięcy raciborzan i mieszkańców Ziemi Raciborskiej walczących, jak wspomniałem wyżej, w różnych armiach. Możemy prześledzić losy setek, nawet tysięcy z nich. Mając informacje źródłowe z wielu polskich i zagranicznych archiwów oraz innych źródeł, dotyczące szlaków bojowych śląskich pułków, w których służyli raciborzanie. Jest to fascynująca opowieść o naszych przodkach.
Piotr Sput
fot. ze zbiorów autora
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany