Meteorologiczny fenomen - czyli tajemniczy piorun kulisty w Samborowicach
Wspomina pan Antoni Martinus: "Wiem to na pewno, że to była 13.10, bo miałem jechać po piasek o trzynastej na budowę i nawracałem wtedy ciągnikiem z przyczepą na moim podwórku, gdy tak głośno rąbnęło, że ze strachu położyłem się na kierownicę, nie wiedząc co się stało.
Po południu tamtego pamiętnego dnia panowała bardzo ładna pogoda, choć było tak jakoś dziwnie duszno, gorąco i słonecznie. Nikt nie myślał, że ten dzień zapadnie wielu osobom w pamięć. Niebo nad Samborowicami było czyste, niebieskie, praktycznie bez chmur, tylko jedna malutka pierzasta, nieco przejrzysta chmureczka powolnie krążyła po niebie, jakby również rozkoszowała się tą piękną pogodą. Nic nie wskazywało na zbliżającą się katastrofę...
"Na wieżę kościoła spadł nagle jakiś ogień czy też kula ognista o niesamowitym świetle. Wlekła się powoli wzdłuż całej wieży w kierunku ziemi i natychmiast zaczęła się posuwać na posiadłość pana Bebcka, aż ni stąd ni zowąd w dosłownym tego słowa znaczeniu eksplodowała z potężnym hukiem i zniknęła. Trwało to zaledwie parę sekund - tak opisywała to zdarzenie pani Maria Przybyła, która w tym czasie siedziała akurat w swoim ogródku.
Także pan Białas Andrzej, który mieszkał wówczas ok. 300 metrów w linii prostej od kościoła, tak relacjonuje to zdarzenie : "Wraz z moim ojcem Józefem oglądaliśmy akurat jakieś wydarzenie sportowe, gdy nagle na wysokości oczu rozpostarła się przerażająca, oślepiająca żółta jasność, która się rozproszyła w ułamku sekundy po całym pomieszczeniu i jednocześnie nastąpił ogłuszający huk. Był on tak intensywny, że przez parę minut mieliśmy problemy ze słuchem. W naszych domowych bezpiecznikach elektrycznych nie tylko stopił się drucik, ale także osłony fajansowe rozsypały się w drobny mak - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Z gniazdek elektrycznych wyskoczył około 10-centymetrowy ogień, jakby z jakiegoś palnika spawalniczego, pozostawiając ślady po spaleniu. Ku zdziwieniu, pomimo "ognistego wybuchu" nie odczuwaliśmy żadnego ciepła czy też gorąca, nic sie nie zapaliło, tylko w całym pomieszczeniu czuć było zapach siarki". Pan Franciszek Kotala w podobny sposób relacjonuje to wydarzenie dodając: "A u nas we wohnzimmrze spadnył welki żyrandol na stół. Jak chcioł żech go zaś powiesić, to nie umiołżech grubeho żelazneho haka, na kerym wisieł znalyjźć. Był choby przerżnyty i stopyny jakoby ho kery spawalniczku przetnył".
Inna mieszkanka z ulicy Długiej opowiada: "Praje myłach se ruki we misce z wodu, jak coś walnyło i zaraski same iskry skakały po wodzie i po moich rukach i choć czułach ciepło to mje nie poparzyło."
Również dwaj rolnicy pracujący na swoich polach w Janowicach, w odległości około 2 km od Samborowic zaobserwowali jasną, pomarańczowo-żółtą, ostro świecącą kulę spadającą pionowo na samborowicki Kościół i jednocześnie usłyszeli potężny huk. Dziwili się, bo tylko malutka chmurka wisiała na niebie i nic nie zapowiadało na zbliżającą się burzę, no i skąd się tu wziął w takim przypadku piorun?
Pan Adrian Posmyk z Pietrowic Wielkich zrywał wtedy czereśnie wraz z innymi pietrowickimi targaczami na alei przy "Petrowskim mostku przez Troja" w odległości około 4 -5 km od Samborowic, do dziś wspomina: "Tyrchali my prawie szcześnie na drabinach i widziołech naroz jak choby z niczeho spadła ognista kula na szamarzowski kostel i tak ryło, jakby jakaś welka bomba rozwaliło. Dostali my strach, choć niebo było całe modre i gorko slyciło słuince, yno jedna mała chmurka jakoby stała nad szamarzowskim kostele. No i przestali my dalij tyrchać szcześnie, bo se myśleli, ze burza idzie.. Jak se spomna, to eszcze do dnieska słysza tyn huk w uszach."
Pioruny kuliste fascynują nie tylko naukowców, ale także od niepamiętnych czasów mieszkańców naszej planety. Relacje na ten temat można znaleźć w dziełach Arystotelesa czy Seneki. Długo też wkładano je między bajki czy mity. Najczęściej ma rozmiar piłki nożnej, ale bywa malutki jak piłeczka pingpongowa, a także wielki niczym plażowa. Może wznosić się pionowo lub opadać, często zmienia kierunki. Najczęściej świeci na czerwono lub pomarańczowo, ale widziano też kule białe, żółte, niebieskie i zielone. Nie ma pewności co do jego temperatury. Wielu świadków, którzy mieli z nimi bezpośredni kontakt, nie wyczuło ciepła. Niektórym jednak osmoliły rzęsy i brwi, innych poparzyły. Zdarzały sie wypadki śmiertelne. Znikają w eksplozji, nie powodując żadnych szkód. Potrafią wślizgnąć się do zamkniętego budynku przez szparę w drzwiach lub oknie albo przewodem kominowym. Widziano, jak wpadają do wnętrza samolotów. Wyłaniają się z kontaktów elektrycznych, z gniazdek telefonicznych. W niektórych relacjach przenikają nawet przez szyby i ściany.
Naukowcy jednak do tej pory nie umieją wytłumaczyć tego rzadkiego zjawiska przyrody, które niewątpliwie należy do najbardziej tajemniczych, a że do takiego fenomenu natury doszło niestety akurat w Samborowicach, nikt z pewnością sprzed 37 laty nie zdawał sobie z tego sprawy.
Wielu mieszkańców Samborowic w podobny sposób opisuje to niebywale wydarzenie i na szczęście nikt z nich podczas eksplozji pioruna kulistego nie doznał jakichś większych obrażeń czy szkód. Co innego jednak stało się z kościołem, a właściwie z wieżą, która około 2 w nocy stanęła cała w płomieniach. A jak do tego nieszczęścia doszło i jak gaszono pożar, dowiecie sie Państwo w następnej publikacji.
Drobna prośba od autorów: Jeśli ktoś, oprócz wyżej wymienionych przez świadków zdarzeń coś jeszcze dodatkowo zaobserwował czy też sam przeżył, to proszę o skontaktowanie sie z panem Andrzejem Białasem.
Źródła:
http://wyborcza.pl/1,75400,15294411,Chinscy_naukowcy_jako_pierwsi_zbadali_piorun_kulisty.html
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.