Tajemnica Hitlera wyjaśniona pod Raciborzem
Przez dziesiątki lat Johann Jambor z górnośląskich Bieńkowic nie wyjawił nikomu tego, co widział 5 października 1916 r. pod Bapaume. Wynosił z pola bitwy rannego Adolfa Hitlera. Do końca II wojny światowej żył w śmiertelnym strachu, że wódz III Rzeszy wpadnie na trop świadka swojego wstydliwego okaleczenia. Teraz jego historią zainteresowały się niemieckie media.
Niemiecka bulwarówka Bild oraz Spiegel zainteresowały się historią Johanna Jambora z Bieńkowic, sanitariusza z I wojny światowej, który wynosił z pola bitwy rannego Hitlera. Uwagę dziennikarzy zza Odry zwrócił jeden szczegół jego relacji - Jambor widział, jak wodzowi III Rzeszy bomba urwała... jądro. Wczoraj informacja o tym pojawiła się na stronach bild.de, a dziś Spiegla, na co zwrócili uwagę nasi Czytelnicy. Bild powołuje się na poniższy artykuł Grzegorza Wawocznego, redaktora naczelnego portalu naszraciborz.pl.
Krzykliwy kapral
W 1912 r. młody Johann Jambor (rocznik 1891), półrolnik rodem z Brzezia nad Odrą, przywdział mundur armii cesarza Wilhelma II. Dwa lata później wymaszerował na front. Jego szlak bojowy nie jest dokładnie znany. Być może walczył w składzie stacjonującego przed wojną w Raciborzu 3. górnośląskiego pułku piechoty nr 62. Niecałe dwa miesiące po zamachu w Sarajewie, to liczące blisko 3,4 tys. żołnierzy zgrupowanie, skierowano na front zachodni. Chrzest bojowy przeszło 22 sierpnia 1914 r. w okolicy Rossignol w Ardenach. Następnie Górnoślązacy zaliczyli m.in. walki nad Marną oraz, latem i jesienią 1916 r., bitwę nad Sommą.
Dokładnie 5 października 1916 r. Jambor, służący jako frontowy sanitariusz, znalazł się pod Bapaume. Wraz z trzema innymi pielęgniarzami, w tym jednym również pochodzącym z Bieńkowic, znosił rannych Niemców z pola bitwy. Tu natrafił na rannego w nogę kaprala. Wraz z kolegą położyli go na nosze, ale Francuzi, wbrew frontowym zasadom, rozpoczęli ostrzał. Sanitariusze wskoczyli więc do leju po pocisku, zostawiając rannego na pastwę pocisków. Ten klął jak opętany. Groził oddaniem sanitariuszy pod sąd wojenny. Salwy w końcu umilkły. Kaprala odstawili do lazaretu, gdzie zajął się nim lekarz. Nieszczęśnik, jeszcze w obecności pielęgniarzy zapytał, czy będzie mógł mieć dzieci. Medyk nic nie odpowiedział. Tym rannym był Adolf Hitler.
Po coś go ratował
Po wojnie Jambor zamieszkał w Bieńkowicach, na ojcowiźnie żony Eufemii. W księdze adresowej powiatu raciborskiego z lat 30. widnieje jako mieszkaniec zagrody nr 27. utrzymujący się z roli i pracy najemnej (tzw. Halbbauer). Do dziś żyją jego krewni.
Kiedy Hitler doszedł do władzy, rodzinie zajrzał w oczy strach. Bali się, że wódz III Rzeszy będzie szukał owych sanitariuszy spod Bapaume i to nie tylko z racji pozostawienia go na pastwę francuskich pocisków, ale i miejsce zranienia. Orędownik aryjskiej rasy został bowiem trafiony odłamkiem w krocze, co musiało spowodować okaleczenie przyrodzenia. O wydarzeniach i wstydliwej ranie wiedziała żona i córka. Ta pierwsza, widząc z czasem do czego prowadzą rządy faszystów, miała powiedzieć mężowi: - po coś go ratował.
Podczas II wojny światowej Jambor organizował prowiant dla Wehrmachtu. W 1945 r. uciekł przed Rosjanami do Czech. Do Polski wrócił w 1947 r. Uniknął wysiedleń, jakie spotkały wiele niemieckich rodzin z Górnego Śląska. Zajmował się rolnictwem. Zyskał nawet uznanie Polski Ludowej dostając nagrody za wzorowe prowadzenie gospodarstwa. O jego epizodzie frontowym z 1916 r. nikt długo w Bieńkowicach nie wiedział.
Jak na spowiedzi
W 1968 r. Jambor postanowił opowiedzieć historię z Hitlerem ks. Franciszkowi Pawlarowi, proboszczowi z pobliskich Krzanowic, dokumentaliście i pasjonatowi lokalnej historii. Nasz bohater miał do niego zaufanie. Rozmawiał z nim prawie jak w konfesjonale. Później do kręgu wtajemniczonych dołączył Blasius Hanczuch, dziś znany w Raciborskiem działacz Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców.
Wspomniany ks. Pawlar rozmawiał z Jamborem o wydarzeniach spod Bapaume dwukrotnie. Pierwszy raz bez zgody rozmówcy nagrał rozmowę. Po trzech latach znów, tym razem za zgodą sanitariusza z I wojny światowej, uwiecznił relację na taśmie magnetofonowej.
Materiał ten, niestety, bezpowrotnie zaginął. Wiemy o tym z relacji z żyjącego do dziś Franciszka Korczoka z Bieńkowic. Jako krewniak ks. Pawlara opiekował się duchownym, gdy ten był już na emeryturze. Zamieszkał wtedy w małym bieńkowickim domku nad rzeką Psiną. Zmarł w 1994 r. Piwnice chałupy pełne były pamiątek, jakie zebrał za życia. W 1997 r. cały ten bezcenny dobytek zalała powódź. Zmoczonych taśm nie dało się odsłuchać. U Korczoka zachowała się jedynie pisana przez księdza kronika Bieńkowic. Jest tam zdjęcie J. Jambora i zredagowana po niemiecku notatka o wydarzeniu spod Bapaume.
Groteska czy prawda?
W 1998 r. relacja Jambora ujrzała światło dzienne, doczekawszy się pierwszych prasowych publikacji. Tematem zajął się W. Dobrowolski, publikując m.in. na łamach „Schlesische Wochenblatt” tekst pt. „Wenn er Hitler nicht gerettet hätte ...” (nr 26/98). Stało się to 13 lat po śmierci sanitariusza spod Bapaume. Odtąd, nie licząc opublikowanego w 2003 r. na łamach rocznika Ziemia raciborska szkicu autora poniższego artykułu, ujawnionymi doniesieniami bieńkowiczanina nie zainteresowali się biografowie wodza III Rzeszy. Wielu z nich snuje jednak domysły, jakież to obrażenia odniósł Hitler podczas swojej wojennej przygody w 1916 r.
Czy relacja Johanna Jambora jest wiarygodna? Rodzi się pytanie, jakim cudem zapamiętał akurat ten epizod spod Bapaume, skoro wynosił z pola bitwy setki jeśli nie tysiące rannych? Otóż relacjonował ks. Pawlarowi, że Hitler był obozowym krzykaczem. Dzięki temu mocno utkwił mu w pamięci. To samo o bohaterze swoich publikacji pisze uznany biograf Hitlera Karol Grünberg: - wśród towarzyszy broni wyróżniał się tym, że przy każdej okazji – w toku rozmów na froncie i w listach pisanych do różnych osób – manifestował swój niemiecki patriotyzm.
Zdaniem Jambora uraz krocza wstydliwie okaleczył führera. Rosyjscy medycy sądowi, badający jego zwłoki odnalezione w pobliżu kancelarii Rzeszy, podali, iż miał tylko jedno jądro! Zajmujący się sprawą amerykański badacz John K. Lattimer tak skomentował to na łamach wydanego również w Polsce opracowania pt. „Śmiertelna choroba Hitlera i inne tajemnice nazistowskich przywódców”: - może to odpowiadać prawdzie, chociaż za życia Hitlera nie znaleziono żadnych dowodów na poparcie tego stwierdzenia. Przypomina jednocześnie, że lekarzom niemieckim nigdy nie udało się przeprowadzić badania moszny wodza III Rzeszy ani jej zawartości. Wiadomo, że Hitler pytał doktora Morella o spodziectwo, deformację penisa – dodał Lattimer.
Wielu badaczy podchodzi jednak do sprawy sceptycznie. David Irving, autor książki pt. „Tajne dzienniki lekarza Hitlera”, nie ma wątpliwości: - dysponujemy dziś pełnym i wyczerpującym „portretem medycznym” Adolfa Hitlera; bezsensowne i niecelowe stało się tedy snucie na ten temat niedorzecznych i fantastycznych spekulacji. Z kolei Piotr Paziński, analizując na łamach „Midrasza” biografię wodza III Rzeszy pióra Rona Rosenbauma, konkluduje: - Jest niegdyś modna, choć dziś uważana za groteskową teoria o braku jednego jądra, z której eksploatowania żyli przez lata liczni freudyści.
Kariera kaprala
Szczęśliwie przeniesiony na tyły znalazłem się w transporcie, który miał mnie odwieźć do Niemiec. Minęły dwa lata, odkąd ostatni raz widziałem swoją ojczyznę. W tych okolicznościach wydawało mi się, że upłynęła cała wieczność. Z trudem mogłem sobie wyobrazić, jak wyglądają Niemcy bez mundurów. Toteż gdy przebywałem w ewakuacyjnym szpitalu polowym, aż podskoczyłem ze strachu usłyszawszy pielęgniarkę rozmawiającą z kolegą leżącym obok. Po raz pierwszy od dwóch lat usłyszałem głos Niemki – tak sam Hitler pisał o swoich losach po zniesieniu z pola bitwy pod Bapaume.
Skąpą wzmiankę uzupełnili badacze. Do zdarzenia doszło dokładnie dwie mile na południowy-zachód od Bapaume, blisko miejscowości Le Barque. Hitler był tam łącznikiem frontowym w 16. Rezerwowym Pułku Piechoty. Został, jak można wyczytać w biografiach, zraniony przez odłamek pocisku w lewe udo. Od 9 października do 10 grudnia 1916 r. leczył się w szpitalu w Beelitz koło Berlina. Po rekonwalescencji wrócił na front. 5 marca 1917 r., na własną prośbę, został ponownie wcielony do swojego dawnego pułku.
Führer a medycyna
Gorzej jest już z jednoznacznym ustaleniem medycznego dossier wodza III Rzeszy, które mogłoby choć pośrednio potwierdzać wersję o okaleczeniu męskich narządów, choć zasób publikacji jest tu ogromny. Wedle Wernera Masera, analizującego materiały diagnoz lekarskich, Hitler nie był impotentem. Podobne stanowisko zajął David Irving: - wyniki analiz moczu führera oraz prób serologicznych krwi rozbijają w proch i pył amerykańskie mity o wrodzonym syfilisie Hitlera, jak również powtarzane półgębkiem przez Rosjan bajki o jego impotencji.
Z kolei wspomniany doktor Gilbert Morell, osobisty i zaufany lekarz wodza III Rzeszy, potwierdził po wojnie podczas przesłuchania, że Hitler miał bliznę na lewym udzie powstałą wskutek zranienia odłamkiem szrapnela w czasie I wojny światowej. Tuż ponad środkiem zewnętrznej płaszczyzny uda miał starą, całkowicie zabliźnioną, owalną i głęboką szramę wielkości strąka grochu, pochodzącą z I wojny światowej – zeznał w listopadzie 1945 r. inny medyk bonzów III Rzeszy, dr Giesing.
W książce Irvinga pt. „Tajne dzienniki lekarza Hitlera” przytoczona jest jeszcze ciekawa relacja niejakiego Hasselbacha, który 1951 r. ujawnił: - Hitler chronicznie nie znosił obnażania się przed obcymi osobami. Nawet ja nigdy nie widziałem go nagiego, nie wspominając już o tym, że nigdy go w takiej sytuacji nie badałem. Być może w kwestii czy narządy płciowe Hitlera były zdeformowane, mógłby wypowiedzieć się jego dawny kierowca i służący Emil Maurice; gdy przebywaliśmy w niewoli, czynił na ten temat aluzje.
Grzegorz Wawoczny
Na zdjęciach kolejno:
1. Fragment kroniki ks. Pawlara ze zdjęciem Johanna Jambora
2. Adolf Hitler w czasie I wojny światowej
3. Johann Jambor jako sanitariusz
4. Ks. Pawlar, były proboszcz z Krzanowic
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany