Zapomniana (nie tylko) samborowicka barbórkowa tradycja
Znamy wiele tradycji. Są takie, które pielęgnujemy od wielu lat, z pokolenia na pokolenie, są też tradycje, o których z czasem zapominamy i przestajemy je kultywować. W tym artykule przedstawimy jeden z takich obyczajów.
Jak podają źródła historyczne, już od XIV wieku wspomnienie św. Barbary jest na Śląsku bardzo czczone i wiąże się z różnymi tradycjami. Świętą Barbarę znamy jako patronkę górników. Legenda i podania mówią, że była ona córką bogatego kupca Dioskurosa, żyła w Nikomedii (dzisiaj Izmit – Turcja) i za niewyparcie się wiary chrześcijańskiej została skazana i ścięta mieczem przez własnego ojca, który wkrótce po wykonaniu wyroku zginął trafiony i porażony piorunem. Barbara natomiast miała przed śmiercią otrzymać zapewnienie, że nikt, kto ją będzie wspominał, nie umrze bez sakramentów świętych.
Wróćmy jednak do meritum: Samborowic. Tam bowiem do lat 70. XX wieku młode 15- i 16-letnie dziewczyny, wieczorem z 3 na 4 grudnia, wkładały na siebie białą tunikę, na głowę wkładały wykonaną z papieru koronę lub zwykłą przepaskę, a biodra przepasały paskiem, symbolizując tym samym św. Barbarę. Tak przebrane chodziły od domu do domu i kładły na wcześniej wystawione przez dzieci talerzyki jabłka oraz pierniki i inne słodycze, a czasami odłamek węgla. Jeśli któreś z dzieci otrzymało węgiel, oznaczało to, że w przeszłości coś tam przeskrobało i należy mu się na poprawę i opamiętanie czarny węgiel.
Na pewno czytelnik zadaje sobie teraz pytanie, dlaczego jabłka, pierniki, a nie inne słodycze... No i co ma wspólnego z tym wszystkim ta biała odzież? Otóż wiąże się to ściśle z męczeńską śmiercią św. Barbary, ponieważ – jak podaje legenda – krótko przed śmiercią była ona torturowana i znieważana. Podczas ostatniej modlitwy przed wyrokiem ukazał jej się Anioł i okrył ją śnieżno-białą szatą, aby zasłonić ślady niesamowitych tortur i dodać jej tym samym otuchy i ulżyć w cierpieniu. Jabłka z kolei to symbol powstania do życia, ma to związek z gałązkami jabłoni, ale o tym trochę później. Piernik nawiązuje do starych tradycji, w której to górnicy, nie tylko na Śląsku, ale także w austriackich czy bawarskich Alpach, otrzymywali 4 grudnia tzw. chleb św. Barbary, upieczony z ciasta piernikowego. Był on wówczas wyrazem niejako wyższego statusu społecznego, uważano go też za lek na różne choroby. W ten sposób chciano także podkreślić trud górniczy.
Inną tradycją w dniu św. Barbary, którą pielęgnowano nie tylko w Samborowicach, ale także na całej ziemi raciborskiej, było łamanie gałązek. Wieczorem należało się udać do ogrodu, nazrywać z drzew owocowych (najczęściej jabłoni czy też wiśni, a nawet forsycji) gałązek, włożyć je do naczynia z wodą i pozostawić. Punktualnie w wigilię Bożego Narodzenia rozkwitały one, dając charakter dekoracyjny, symbolizując jednocześnie obfitość plonów i dobrobyt na przyszły rok. A jeśli jakiś nie zakwitł, oznaczało to nieszczęście. Co jednak mają znowu gałązki wspólnego ze św. Barbarą? To też wiąże się z jej życiem: któregoś dnia, udając się do wieży więziennej, młoda Barbara zahaczyła rąbkiem swojego płaszcza o krzak. Ułamane wskutek tego zdarzenia gałązki włożyła do naczynia z wodą i pozostawiła. W dniu, w którym została ona ścięta, gałązki te zakwitły w całej swojej obfitości.
Jeśli ktoś z czytelników „zaraził” się zapomnianą tradycją, to podajemy niezawodną receptę, którą warto wypróbować w przyszłym roku: 4 grudnia wieczorem należy ściąć parę gałązek, włożyć do naczynia z dosyć ciepłą wodą (ok. 35 stopni Celsjusza), pozostawić na 24 godziny, a nastepnie co trzy dni wymieniać wodę.
Zachęcamy czytelników do kultywowania od przyszłego roku tej tradycji, aby pięknie ukwiecone gałązki przypominały ciągle nowo budzącą się przyrodę oraz męczennicę i wspomożycielkę św. Barbarę.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany