Racibórz i ziemia raciborska w okresie wielkiej wojny 1914-1918 cz. 19
Historia na weekend. Suma kupionych w Raciborzu obligacji wynosiła ponad osiem milionów marek. Była to, jak na miasto wielkości Raciborza, suma ogromna. W bankach przyjmowano także złoto, za które płacono banknotami, oczywiście ze stratą dla sprzedającego.
Wróćmy do spraw wyżywienia. Sytuacja na rynku pogarszała się z dnia na dzień. Błyskawicznie rosła ilość reglamentowanych przez instytucje miejskie różnorodnych towarów, także przepisów regulujących obrót żywnością. Pozyskiwanie, reglamentacja i sprzedaż towarami żywnościowymi stało się w zasadzie domeną lokalnych władz. Wiele razy zwracano konsumentom oraz producentom uwagę, aby zachowywali obowiązujące przepisy. W ogłoszeniu z dnia 4 marca 1915 roku donoszono o zniesieniu zakazu sprzedaży pieczywa, szczególnie bułek oraz drobnych wypieków, które do połowy miesiąca mogły być sprzedawane bez kartek na pieczywo. Przypominano też, że od wspomnianej daty należy sprzedawać bułki, rożki, rogaliki na kartki, bowiem jest to pieczywo białe. Piekarzy ostrzegano jednoznacznie, że mają się ściśle trzymać przepisów, ich łamanie będzie bowiem surowo karane, w przypadkach recydywy będą zamykane piekarnie właścicieli, którzy się jej dopuszczą. Przestrzegano też osoby, które posiadały zapasy mąki, aby nie korzystały natychmiast z kartek na mąkę, która przysługiwała każdemu obywatelowi miasta w ilości 1600 g (od 15 marca wielkość tą zmniejszono do 1400 g) na tydzień i zużyły swoje zapasy. Stwierdano, że zostanie przeprowadzona powszechna kontrola domowych i sklepowych zapsów maki, a te osoby, które zapasy posiadają, nie dostaną na nią tak długo kartek, jak długo starczy im zapasów. Najwidoczniej osoby prywatne, także sklepikarze i piekarze nie przestrzegali tychże przepisów, drukowano je bowiem w gazetach wielokrotnie, grożąc coraz surowszymi sankcjami.
Z tego co nam wiadomo wynika, że tygodniową, średnią rację mąki w Rzeszy przysługującą jednej osobie ograniczono z 1575 g w roku 1915 do 1400 g i taka wielkość utrzymywała się do roku 1918. W tym samym czasie racje tłuszczu ograniczono ze 100 na 70 gram.
Walka o ziemniaki
Zaostrzono także przepisy związane z reglamentacją kartofli. Bundesrat wprowadził obowiązujące od 4 marca 1915 roku rozporządzenie o następującej treści: „Kto posiada zapasy ziemniaków jest zobowiązany w terminie od 15 do 17 marca 1916 roku powiadomić o tym fakcie odpowiedni urząd, na którego terenie działania owe zapasy się znajdują“. Należało nawet złożyć oświadczenie dotyczące ziemniaków, których się jeszcze nie posiadało, ale już u sprzedawców zamówiło. Zastrzegano też sobie, że podobna akcja może być przeprowadzono w następnych miesiącach. Przepisom tym nie podlegały, przynajmniej w owej chwili i do czasu zmiany zarządzenia, zapasy poniżej 50 kg. Jaj więc widać, sprawa zaopatrzenia, o czym pisano bardzo wiele i codziennie, była dla władz kluczowa, obawiano się protestów społecznych, które potem nastąpiły. Społeczeństwo próbowano uspokoić artykułami o nowych odkryciach, przyszłych zbiorach, które miały być rewelacyjne czy doniesieniami o usprawnieniu systemu reglamentacji.
Druga pożyczka wojenna
W marcu 1915 roku rozpisano drugą pożyczkę wojenną, która osiągnęła poziom dziewięciu miliardów marek. Obligacje pożyczki kupowały osoby prywatne, instytucje państwowe, prowincjonalne, samorządowe, firmy, stowarzyszenia i inne związki. Cesarz w specjalnym telegramie gratulował sekretarzowi stanu w ministerstwie skarbu drowi Karlowi Helfferichowi wspaniałego wyniku finansowego pożyczki. W telegramie pisał, co następuje „ …Także nasi wrogowie widzą teraz wyraźnie, że niemieckiemu narodowi nie brakuje zapału wojennego ani też możliwości ekonomicznych do tego, aby zwyciężyć”.
Suma kupionych w Raciborzu obligacji wynosiła ponad osiem milionów marek. Była to, jak na miasto wielkości Raciborza, suma ogromna. W bankach przyjmowano także złoto, za które płacono banknotami, oczywiście ze stratą dla sprzedającego. Żołnierze stacjonującej w Raciborzu 2 kompanii Landsturmu zebrali i oddali do banku złoto o wartości 11210 marek.
Trzeba dodać, że w roku 1915 przejawów patriotyzmu było jeszcze sporo i były one powszechne. To jednak miało się z biegiem czasu zmienić.
Konie dla armii
Nie wszyscy jednak młodzi ludzie garnęli się do tak wychwalanej i opiewanej służby na pierwszej linii frontu. Główny Wojskowy Inspektorat Transportowy informował w ogłoszeniach prasowych, że nie przyjmuje już w swe szeregi ochotników do kierowania ruchem, bowiem zgłosiło się o wiele więcej ochotników aniżeli urząd ich potrzebował.
W regularnych odstępach czasowych organizowano giełdy koni. Armia potrzebowała ich setki tysięcy, nie mniejszą ilość zwalniano regularnie ze służby wojskowej i sprzedawano chętnym do ich kupna. Gazety bardzo często informowały o takich giełdach.
Jedna z nich odbyła się 24 marca 1915 roku w Głubczycach. Na aukcji sprzedawano 40 francuskich młodych koni, w wielu przypadkach od jednego do dwóch lat. Co ciekawe, sprzedawano je tylko tym rolnikom, którzy wcześniej sprzedali swe konie na potrzeby armii i mogli tą transakcję udowodnić odpowiednimi zaświadczeniami. Wykluczono natomiast gospodarzy, którzy w ostatnim czasie sprzedawali swoje konie nie armii, tylko, jak napisano w ogłoszeniu, które wywieszono w okolicznych urzędach, wędrownym handlarzom. Jak widać wyraźnie, już w roku 1915 zaczęto w Niemczech odczuwać brak koni. Potrzeby armii były tak duże, że cierpała na tym gospodarka rolna, co miało się fatalnie odbić na zbiorach w kolejnych latach.
Cdn. Renata, Piotr Sput
W galerii:
Plakat propagandowy z popiersiem marszałka Hindenburga zachęcający do kupowania obligacji pożyczki wojennej
Plakat propagandowy z okresu I wojny zachęcający do kupowania obligacji pożyczki wojennej
Pocztówka propagandowa z czasów I wojny światowej z cesarzem Wilhelmem II. Napis „cesarz wezwał i wszyscy się stawili” nawiązuje do okresu napoleońskiego i tzw. wojny wyzwoleńczej 1813-1815
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany