Tragedia domu von Ratibor
Po upadku cesarstwa dom von Ratibor nabrał dystansu do polityki, podobnie jak do brunatnej dyktatury Adolfa Hitlera. To nie uchroniło rodziny od skutków rządów faszystów. Książę następca zginął na wojnie, a w 1945 r. scheda po cystersach poszła, dosłownie, z dymem.
Książę Wiktor II von Ratibor zmarł w 1923 r., a jego następcą, zgodnie z zasadą primogenitury, został najstarszy syn Wiktor III August (1879-1945), z wykształcenia prawnik, absolwent uniwersytetów w Getyndze i Berlinie. Służbę wojskową ukończył w stopniu rotmistrza. Podobnie jak ojciec był członkiem Zakonu Rycerzy Maltańskich. Utrzymał stan posiadania rodziny. W 1910 r. ożenił się w Monachium z księżniczką Elżbietą zu Oettingen-Oettingen und Öttingen-Spilberg. Po upadku monarchii, podobnie jak wiele niemieckich domów arystokratycznych, również dom von Ratibor wycofał się z życia politycznego. Z małżeństwa z Elżbietą Wiktor miał pięcioro dzieci. W 1916 r. przyszedł na świat pierworodny Wiktor IV Albrecht. W czasach rządów Hitlera dobra raciborskie były czwarte co do wielkości na Górnym Śląsku. Miały obszar ponad 33,4 tys. ha. Brunatna dyktatura ściągnęła jednak nad pałac książąt von Ratibor w Rudach koło Raciborza czarne chmury.
Księcia następcę Wiktora IV w wieku 23 lat wcielono do wojska. Służył jako lejtnant w wojskach pancernych, biorąc udział w kampanii wrześniowej w Polsce. Był dowódcą plutonu Panzer Regiment 11,1 Leichte Division. 18 września 1939 r. dowodzony przez niego lekki czołg PzKfw 35 został trafiony w okolicach Modlina (a dokładnie w miejscowości Pociecha w Puszczy Kampinoskiej) przez patrolującą ten teren tankietkę, kierowaną przez studenta architektury, podchorążego Romana Orlika. Wóz dysponujący zaledwie 20 mm działem, zdolnym jednak przebić pancerz słabszych czołgów niemieckich, wchodził w skład 71. Dywizjonu Pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii majora Kazimierza Żółkiewicza. Tego dnia polska formacja odrzuciła atak 29. dywizji zmotoryzowanej gen. por. Joachima Lemelsena.
Starcie pod wsią Pociecha przeszło do annałów polskiego września. Słabo uzbrojone polskie jednostki nie dysponowały bronią mogącą stawić skuteczny opór niemieckim czołgom. Wyjątkiem były lekkie tankietki TKS uzbrojone w polską automatyczną armatę 20 mm, z powodzeniem wypróbowaną na poligonie na przełomie 1938/1939 r. Działo przebijało 40 mm pancerz z odległości 200 m. Tankietka mogła więc z powodzeniem podjąć walkę z czeskim PzKfw 35, które Wehrmacht przejął po aneksie Czechosłowacji. Do końca 1939 r. polskie wojsko chciało uzbroić w 20 mm działko 100 tankietek TKS. Zdążono to uczynić zaledwie w kilkunastu przypadkach.
Książę miał pecha. Taki właśnie przezbrojony pojazd dowodzony przez Orlika zaskoczył i zniszczył trzy niemieckie czołgi w Puszczy Kampinoskiej. Wiktor zmarł od ran i ciężkich poparzeń. Jego ciało odnaleziono na pobojowisku, a zidentyfikowano na podstawie legitymacji myśliwskiej. W wojskowej metalowej trumnie, nakrytej nazistowską flagą ze swastyką, przywieziono do Rud po czym złożono w rodzinnej krypcie pod kruchtą zachodnią kościoła parafialnego. Pogrzeb odbył się z wszelkimi wojskowymi honorami. Wiktor spoczął m.in. obok dziadka i pradziadka. Z relacji świadków wynika, że po egzekwiach księżna matka Elżbieta zdjęła z trumny flagę. Na temat śmierci Wiktora IV krąży do dziś szereg domysłów. Nie brakuje nawet takich, że powołanie do wojska i skierowanie w 1939 r. na pierwszą linię frontu było karą dla jego ojca za krytyczny stosunek do faszystów.
Wiktor III mocno przeżył zgon ukochanego syna, drżąc o kolejnego potomka, mającego wówczas 19 lat Franciszka Albrechta, którego w latach 20. oddał w adopcję Klementynie Metternich-Sandor. Latem 1944 r. było już jasne, że rodzina musi uciekać z Rud. Wyobrażenia o powojennym kształcie Europy nie pozostawiały złudzeń. Górny Śląsk przypadnie Polsce, a majątki rodziny zostaną znacjonalizowane. Wojna dawała się we znaki. W północnym skrzydle pałacu opackiego ulokowało się dowództwo niemieckiej obrony przeciwlotniczej, która z lasów za Brantolką w kierunku Kotlarni broniła zakładów w Kędzierzynie-Koźlu. Na Schlossbergu niedaleko Jankowic Niemcy urządzili składy amunicji.
Od wiosny 1944 r. książę ewakuował do Corvey najcenniejsze rzeczy, głównie wyposażenie pałacu w Rudach, który aż kipiał od dzieł sztuki i cennych starodruków. Kłopoty z transportem sprawiły jednak, że nie zdołał wywieźć wszystkiego. Pozostały meble, dywany, nawet duże obrazy. Archiwum zarządu dóbr książęcych, zdeponowane dotąd w budynku kamery przy raciborskim zamku, ukryto w XVIII-wiecznym pałacyku myśliwskich w Łężczoku (dopiero kilka lat po wojnie cenne dokumenty odnalazły władze polskie). W końcu, w grudniu 1944 r., opuścił Rudy i dołączył do rodziny przebywającej już w Westfalii. W pałacu pozostała służba i żołnierze Wehrmachtu.
W styczniu 1945 r. w Rudach słychać już było odgłosy działań wojennych. Zima była ostra. 25 stycznia Rosjanie przypuścili atak na Rybnik. Niemcy dopiero koncentrowali wojska wokół Raciborza. Sprowadzono tu m.in. 8 brandenburską dywizję pancerną, a w słabo bronione okolice Rybnika, gdzie niespodziewany rosyjski atak z wielkim trudem odparły działa przeciwlotnicze pułkownika Erdmanna, przerzucono dywizję narciarską generała Hundta. Odcinek za Rudami był jednak słabo chroniony. Nieliczne jednostki niemieckie zdołały tu tylko wysadzić most na drodze do Bargłówki. Pozostawiły most przed Brantolką. To tędy, 26 stycznia wczesnym rankiem, od strony Przerycia zaczęły się wdzierać do Rud radzieckie czołgi. Niemcy uciekali w popłochu. Do strzelaniny doszło na ul. Raciborskiej. Z piwnicy jednego z tutejszych budynków uzbrojony w pancerfaust młody chłopiec z Hitlerjugend zdołał trafić jeden z rosyjskich czołgów.
Z relacji świadków wynika, że tuż przed wejściem Armii Czerwonej kilku mieszkańców pospiesznie zakopywało niemieckie flagi, m.in. z siedziby NSDAP, która znajdowała się przy szkole. Ludzie obawiali się czerwonoarmistów, słysząc wiele o grabieżach i gwałtach. Starsi nie wychodzili z domu. Obawy były słuszne. Po zajęciu wsi Rosjanie aresztowali prawie wszystkich mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat. Wielu z nich trafiło do niewoli a potem do przymusowej pracy w ZSRR. Czerwonoarmiści rozstrzelali ujętych żołnierzy Wehrmachtu. Spalili naraz około 50 domów. Z dymem poszedł też kościół i pałac.
Okoliczności zniszczenia pałacu i kościoła do dziś nie zostały do końca wyjaśnione. Jedynym źródłem do poznania tamtych wydarzeń pozostaje kronika parafialna ówczesnego proboszcza ks. Emila Jatzka. Zapisy odnoszące się do 1945 r. były jednak redagowane dopiero w latach 50. i to najprawdopodobniej ręką siostry duchownego bądź innej zaufanej osoby, której przekazywał swoje wspomnienia. Niezbyt chętnie w czasach PRL swoimi informacjami dzielili się natomiast bezpośredni świadkowie – mieszkańcy Rud. Wynikało to zapewne z wielu osobistych tragedii jak i terroru, którego dopuszczali się Rosjanie.
Co więc wiadomo? Relacja ks. Jatzka potwierdza, że czerwonoarmiści weszli do Rud wczesnym rankiem, w piątek 26 stycznia 1945 r. od strony Przerycia. Proboszcz sprawował wówczas mszę (rozpoczęła się o godz. 6.15). W tym czasie słychać było odgłosy walki między kościołem a plebanią. Słaby opór stawiało tu ośmiu żołnierzy piechoty Wehrmachtu, na których z lasu wyjechały czołgi. Prawdopodobnie był to oddział, który wysadził most przed Bargłówką, a nie zdążył uczynić tego samego z mostem przed Brantolką. Niemcy mieli zaledwie jeden granatnik ręczny. Dwa odpalone przez Rosjan pociski pancerne trafiły w wieżę kościoła. Kiedy proboszcz wyszedł ze świątyni, zauważył na drodze czołgi. Ściany plebani nosiły ślady ostrzelania. Wewnątrz byli już czerwonoarmiści.
Przez kilka dni słychać było strzały. Rosjanie na skraju wsi przy wylocie na Racibórz utworzyli stanowiska artyleryjskie. Obawiali się kontrataku niemieckiego od strony Raciborza. Droga Rudy-Racibórz była zresztą regularnie ostrzeliwania przez niemieckie działa, a lasy na wysokości Jankowic, Nędzy, Szymocic penetrowały jednostki Wehrmachtu. Czerwonoarmiści zajęli rudzką plebanię (utworzyli tu komendanturę) i pałac.
28 stycznia, jak wynika z kroniki parafialnej, około godz. 15.00 ks. Jatzek rozmawiał z rosyjskim majorem. Oficer kazał mu zamknąć kościół. Proboszcz wskazał na zepsute zamki. 29 stycznia rano w świątyni zauważono pożar. Ks. Jatzek dowiedział się o tym będąc w pałacu, kiedy kolejny raz rozmawiał z rosyjskim majorem. Ten nie chciał wierzyć w pożar. Wysłał żołnierza, który potwierdził wiadomość. Wówczas major oświadczył, że płomienie są tak duże, że nie da się ich ugasić.
Kiedy pożar sam ustał, bilans strat był przerażający. Spaliło się całe wnętrze świątyni z wyjątkiem kaplicy mariackiej i zakrystii. Mieszkańcy Rud nie mają wątpliwości. Ogień wybuchł nagle i był tak gwałtowny, że musiał zostać zaprószony celowo. Rosjanie wcześniej spenetrowali wnętrze. Najprawdopodobniej wykradli najcenniejsze dzieła sztuki. Sprofanowali krypty cysterskie pod prezbiterium i kaplicą maryjną. Zwłoki mnichów rozrzucono, a trumny pogruchotano. Wybito również otwór w żeliwnym monumentalnym nagrobku landgrafa Wiktora i jego żony Elizy, który stał w kruchcie zachodniej.
W datowanym na czerwiec 1946 r. sprawozdaniu sporządzonym przez Referat Kultury i Sztuki Starostwa Powiatowego w Raciborzu czytamy m.in.: „w jednej z kaplic znajduje się sarkofag z 1934 r. – otwarty. W podziemiach kościoła jest dużo grobowców, wejście do których zamurowano z powodu zniszczeń wojennych”. Sporządzająca raport Stanisława Borkowska nie sprecyzowała, gdzie znajdowały się zamurowane podziemia ani też nie podała przyczyn zniszczenia świątyni.
Pojawiła się opinia, że rozsierdzeni Rosjanie spalili kościół po tym, jak w krypcie książęcej, gdzie w pochówkach również szukali skarbów, znaleźli wojskową trumnę Wiktora IV nakrytą flagą ze swastyką. Zachowały się jednak relacje świadków, z których wynika, iż flaga została ściągnięta przez księżną Elżbietę. Pojawiły się za to przypuszczenia, że być może powodem złości czerwonoarmistów było odkrycie w trumnie zwłok Wiktora w czarnym mundurze pancerniaków, który mogli potraktować jako należący do członka SS.
Przyczyny pożaru były najprawdopodobniej bardziej prozaiczne. Rudy leżały na terenie III Rzeszy, gdzie żołnierze radzieccy mogli do woli grabić i niszczyć. Podpalenie kościoła mogło było efektem nie tylko chęci zatarcia rabunków, ale poczynienia zniszczeń z zemsty. Może też doszło do zaprószenia ognia przez pijaną soldateskę. Z relacji mieszkańców wsi wynika, że Rosjanie upijali się na umór w gorzelni książęcej na Białym Dworze. Watahy opitych krasnoarmiejców były potem łatwym celem ataku niemieckich myśliwców.
Z kościoła płomienie przedostały się na dawną cysterską klauzurę i pałac opacki (pojawiły się doniesienia, że został tu celowo zaprószony). Pożar zabytkowego kompleksu trwał około 2 tygodni. W tym czasie Rosjanie nie dopuszczali do pałacu nikogo z mieszkańców. Zresztą mało kto zapuszczał się w te okolice z obawy przed aresztowaniem. Zgliszcza i rumowisko stały się potem łatwym łupem dla szabrowników. Wysyłano tu głównie dzieci i młodzież. Spod zwałów stropów wyciągano naczynia, świeczniki, meble, dywany. Wokół pałacu leżały nawet albumy ze zdjęciami rodziny książęcej. Wszystko zmoczone przez zalegający na dworze śnieg.
Władze polskie miały duży kłopot z dokładnym oszacowaniem strat. W cytowanym już piśmie z czerwca 1946 r. zniszczenia w zamku oszacowano na 60 proc., a w kościele na 30 proc. W lipcu tegoż roku, ten sam referat Starostwa oszacował straty w kościele na 60 proc., a w pałacu na 80 proc. W innym późniejszym sprawozdaniu obejmującym rejestr strat w całym powiecie, szkody w świątyni rudzkiej obliczono na 65 proc. (250 tys. ówczesnych polskich złotych), a w pałacu już na 90 proc. (650 tys. zł). Widać więc, iż straty, i to na długo po odejściu Rosjan, rosły wraz z kolejnymi sprawozdaniami dla starosty raciborskiego. Jak wynika z dokumentów, żadnych prac zabezpieczających wówczas nie przeprowadzono. Wnętrza wypalonego pałacu dalej były okradane.
Grzegorz Wawoczny
Tekst stanowi fragment książki autora pt. Sekrety cystersów. Opactwo w Rudach.
Na zdjęciach kolejno Wiktor IV z rodzicami (na trzech pierwszych fotografiach stoi obok ojca Wiktora III), karta pośmiertna, wejście do krypty książęcej kościoła w Rudach, trumny książęce - na pierwszym planie metalowa trumna wojskowa, w której ciało księcia przywieziono do rodzinnego domu
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany