Czarna karta w historii Raciborza
23 września 1667 roku w Raciborzu spalono żywcem kobiety oskarżone o czary. Niektórym wyświadczono szczególną łaskę - najpierw je ścięto!
W XVII wieku dochodziło na Śląsku do procesów nad czarownicami i czarownikami. - Jeden z większych odbył się w Raciborzu na przełomie sierpnia i września 1667 roku. Zachowały się nazwiska niektórych kobiet: Marianna Kempczyna, Helena Kokotka, Anna Kozub, Katarzyna Mazur, Jadwiga Nowak, Elżbieta Pustelnicka, Dorota Sobczyna, Anna Soyczyna, Anna Warmuczyna czy Agnieszka Wilkowa. Prawie wszystkie pochodziły z Lubomi, Syryni, Nieboczowów, Grabówki, Pogrzebienia i Kornowaca. Na pierwszym przesłuchaniu, które odbywało się na ratuszu lub w więzieniu, oskarżone niewiele zeznawały, mimo iż przywiązywano je do drabin i przypiekano ogniem. Dopiero po dalszych, cięższych torturach przyznawały, iż na wzgórzu między Lubomią i Syrynią ucztowały, zapominając o moralności i dobrych obyczajach. Wyrządzały szkody ludziom, zwierzętom i zbożom. Odbierały krowom mleko i latały na miotłach lub wrzecionach. Wyrok wykonano 23 września 1667 roku przez spalenie żywcem na stosie. Niektórym skazanym wyświadczono szczególną łaskę: najpierw ich ścięto, a dopiero później spalono. Egzekucja odbywała się na katowce za miastem, na polu w pobliżu kościoła Matki Bożej. Drewniany krzyż, który jeszcze po ostatniej wojnie stał blisko skrzyżowania Opawskiej i Curie-Skłodowskiej miał pochodzić z katowki, chociaż miejsce kaźni znajdowało się znacznie bliżej kościoła - pisze Paweł Newerla w Dziejach Raciborza i jego dzielnic.
fot. Inkwizycja, Edouard Moyse (1827-1908), domena publiczna.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz