Paweł Newerla pisze o cudzie gospodarczym XIX-wiecznego Ratibor
Historia na weekend. 170 tys. talarów zapłacił raciborski magistrat tytułem kosztów ulokowania stacji kolejowej w pobliżu centrum miasta. 20 tys. talarów musiano wyasygnować na wykupienie dodatkowych udziałów w spółce. Udostępniono ponadto sześć hektarów gruntów. Ale opłaciło się! To był początek raciborskiego cudu gospodarczego.
Wspomnieliśmy już, że magistrat Raciborza czynił starania, aby dworzec Kolei Wilhelma w Raciborzu znajdował się bliżej miasta, a nie - jak planowano – w pobliżu „Obory”. Takie ulokowanie dworca kolejowego nie przyczyniłoby się do rozwoju miasta. Przypominamy, że dworzec kolejowy „Koźle” ulokowano w Kędzierzynie, w związku z czym ta wieś się rozwijała i tam ulokował się przemysł. Podobnie w Raciborzu, gdyby dworzec był pod „Oborą”, między stacją kolejową a miastem powstałby jakiś nowy organizm, kosztem miasta Raciborza. Trzeba podkreślić, że ulokowanie stacji w pobliżu centrum miasta spowodowało poniesienie przez magistrat dodatkowych kosztów w wysokości 150.000 talarów, wykupienie dodatkowych udziałów w spółce w wysokości 20.000 talarów i udostępnienie 6 hektarów gruntów pod tereny kolejowe.
Przy okazji jednak ustalono z „Koleją Wilhelma”, że most kolejowy przez Odrę będzie wyposażony w dodatkową kładkę dla ruchu pieszego. Miało to ułatwić mieszkańcom po wschodniej stronie Odry dojście do miasta. Dotyczyło to szczególnie mieszkańców Płoni, którzy – idąc do miasta – musieli przejść przez most zamkowy. Trzeba sobie uzmysłowić, że most w biegu ul. Piaskowej, zwany „mostem Bernerta”, a w języku potocznym „mostem dwufenigowym” (ze względu na pobieraną opłatę), zbudowano dopiero w 1904 roku.
Czytaj KOLEJ NA ZIEMI RACIBORSKIEJ i jej wpływ na dzieje miasta.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany